Edyta Reichel: Wciąż poszukuję swojej niszy
– Sztuka jest nieskończona, i właśnie to jest w niej piękne. Ciągle można coś poprawić, udoskonalić, dołożyć od siebie. W tej materii nie ma też żadnych granic, osoba tworząca musi wznieść się ponad to wszystko, co nas otacza – mówi Edyta Reichel, nauczycielka plastyki z Grzegorzowic. Niektórzy nazywają ją artystką, ona skromnie twierdzi, że w żadnym razie się nią nie czuje. – Jestem dopiero na początku artystycznej drogi – ocenia.
Jakiś czas temu Gmina Rudnik wydała broszurę, której autorzy wzięli na tapet sylwetki lokalnych mieszkańców zajmujących się działalnością artystyczną. Jedną z bohaterek była właśnie pani Edyta. Spotykam się z nią w jej pracowni późnym piątkowym popołudniem. Od razu czuć przestrzeń i klimat, w którym wyobraźnia może sięgnąć chmur. – To moja świątynia. Do tworzenia nie potrzeba mi wiele. Wystarczy nastrojowa muzyka, dobre światło i spokój – zdradza. Rozmawiamy przy dużym, nowocześnie zaprojektowanym stole, którego powierzchnię zajmują rzeczy, nad którymi obecnie pracuje pani Edyta. – Można powiedzieć, że robię wszystko i nic. Interesuję się wieloma technikami, inspirują mnie nawet najdrobniejsze rzeczy, wciąż jednak nie odnalazłam swojej niszy, w której czułabym się najlepiej – tłumaczy i kontynuuje: – Czasami zaskakuję sama siebie. Mimo że ukończyłam grafikę warsztatową w Cieszynie, nie zamknęłam się w tej jednej dziedzinie. Przez lata mój gust się zmieniał, przechodziłam przez różne etapy twórczości: trochę malowałam, rysowałam, wykonywałam ozdoby i biżuterie z filcu, ostatnio zajęłam się na przykład rzeźbą oraz przestrzennymi stroikami, dekoracjami scen, wykonywaniem zaproszeń. Uwielbiam wychodzenie z płaskiej formy w przestrzeń i fakturę. Zazwyczaj wykorzystuję to, co daje nam natura, czyli spróchniałe pnie czy kwiatki – wymienia plastyczka. Pani Edyta bardzo często posiłkuje się gotowymi produktami, które łączy w taki sposób, aby powstało coś estetycznie oryginalnego.
Do dziś wspomina czasy studiów, gdy, jak sama mówi, studenci czuli potrzebę ale i swobodę tworzenia. Po obronie dyplomu (z wyróżnieniem) rozpoczęła pracę Zespole Szkolno -Przedszkolnym w Wojnowicach, później przeniosła się do Zespołu Szkól Ogólnokształcących im. J. von Eichendorffa w Grzegorzowicach, gdzie uczy do teraz. Jej kariera nauczycielska trwa już ponad dziesięć lat i jak przyznaje, jako pedagog, w dodatku plastyk, bez przerwy się doskonali. – Nigdy nie miałam problemu z przekazywaniem wiedzy dzieciom. Piękne jest to, że one naprawdę chcą doświadczać czegoś twórczego. Moja praca nie sprowadza się tylko do prowadzenia lekcji, ale także do dbania o wizerunek estetyczny szkoły i całą oprawę plastyczną związaną z uroczystościami i wydarzeniami odbywającymi się w placówce, prowadzeniem akcji plastycznych z dziećmi oraz warsztatów w szkole i poza nią. Jestem szczęśliwa, ponieważ spełniam się w tym, co robię – przekonuje z uśmiechem Edyta Reichel. Nie kryje, że najważniejsza jest dla niej praktyczna nauka przedmiotu. Z tego powodu bardzo często przekonuje dzieci do wyjścia w plener, zwiedzenia okolicy, poznania barw czy zainspirowania się darami natury. – Lekcje plastyki nie mogą się sprowadzać wyłącznie do malowania farbkami. Przez te kilkadziesiąt minut chcę zrobić wszystko, aby zmotywować dziecko do kreatywnego myślenia.
Jak twierdzi, w jej twórczości każdy znajdzie coś dla siebie. Najlepiej pracuje jej się spontanicznie, bez wcześniej obranego planu. Powtarza, że w sztuce nie ma ograniczeń, poza tymi, które wyznaczają przyjęte przez twórcę zasady. – Mam na myśli to, że każdy powinien mieć reguły, którymi się kieruje. Na przykład ja nie chciałabym, aby moje dzieła były wulgarne, rodziły zgorszenie czy obrażały kogokolwiek. Powinny za to inspirować, być pozytywnym estetycznym smaczkiem i dawać radość mnie oraz ich odbiorcom.
Edyta Reichel chciałaby pokazać owoce swojej pracy szerszej widowni. Jej marzeniem jest skupienie się na rozwoju artystycznym i osiągnięcie komfortu polegającego na tym, że cały wolny czas będzie mogła poświęcić sztuce. – Muszę odciąć się od wszystkiego. Może wreszcie odnajdę dziedzinę, w której zatopię się bez reszty – kończy moja rozmówczyni.
MAD