Basia ze Strzybnika i jej mini-dzieła sztuki
– To był zwykły kieliszek o cieniutkim szkle. O, a to skrzyneczka, nierówna, lekko już zniszczona, z drzazgami. Albo niech pan spojrzy na tą butelkę – kiedyś pospolita, po czerwonym winie – wymienia Barbara Gonska. Miłośniczka dekupażu i kroszonkarstwa, spod rąk której wychodzą mini-dzieła sztuki. Kielich zamieniła w świecznik, z butelki uczyniła domową ozdobę, a drewniane pudełeczko zamierza wysłać bliskim za granicę, jako prezent ślubny.
Dekupaż, a właściwie – z francuskiego – decoupage to technika zdobnicza polegająca na przyklejaniu na odpowiednio spreparowaną powierzchnię wzoru wyciętego z papieru lub serwetki papierowej. Dziedzina ta w Polsce nie święci triumfów, co nie zmienia faktu, że staje się coraz popularniejsza. Bardzo trudno jednak znaleźć osoby, które opanowały technikę niemal do perfekcji. Jedną z nielicznych w naszym regionie miłośniczek tego zajęcia jest mieszkanka Gminy Rudnik Barbara Gonska, która efektem swojej pracy oraz przemyśleniami na temat dekupażu dzieli się z czytelnikami na swoim blogu: gonseczka.blogspot.com.
Mieszkańcy niewielkich wiosek, bardzo często uciekając przed nudą, szukają ciekawego zajęcia. Barbara Gonska tłumaczy, że spokój jaki panuje w Strzybniku sprzyja sztuce czy rzemiosłu. – Dzięki odcięciu się od świata, przebywaniu wśród natury, obcowaniu z jej barwami do głowy wpada wiele inspiracji – tłumaczy, dodając, że to, czym się zajmuje, znakomicie można połączyć z życiem na wsi. – Często wykonuję dla znajomych jakąś ozdobę do ogródka, np. kolorową konewkę.
Dekupażu, którym się zajmuje, nie da się jednoznacznie skategoryzować. Jak tłumaczy, mimo ogromnej wartości estetycznej oraz unikalności wykonywanych rzeczy, wielu nie zamyka go w szufladce: sztuka. – Argumentem jest choćby to, że używa się tutaj gotowych produktów. Ja jednak uważam, że pewien artystyczny zmysł się przydaje. Trzeba przecież te elementy zgrabnie połączyć, mieć jakąś spójną wizję, pobawić się kolorami, ale i dorzucić wiele od siebie – ocenia pani Barbara i wyjaśnia, że pomysłów na kolejne „przemiany” rzeczy codziennego użytku poszukuje między innymi w Internecie oraz… w tradycjach rodzinnych. Nie bez znaczenia pozostaje to, że studiowała na politechnice. Jak twierdzi, tam nabyła potrzebnych w dekupażu umiejętności technicznych. – Trudność tkwi w zachowaniu cierpliwości i precyzji. Pracuję na niemal każdym materiale, od plastiku po drewno. To czasochłonna, ale i droga pasja – nie kryje. Zajmuje się nią od siedmiu lat, pomysł, aby spróbować swoich sił zrodził się po odwiedzeniu jednej z rybnickich galerii dekupażu. Zaczęła od ozdabiania szklanych butelek. Gdy nabrała wprawy, zajęła się drewnianymi skrzyneczkami. Robiła z nich pudełka na chusteczki oraz szkatułki na biżuterię czy drobiazgi. – Takie pudełeczko, oczywiście odpowiednio ozdobione, to bardzo unikalny prezent. Mogę zapewnić, że druga identyczna praca nie powstanie. Bardzo często wykonuję szkatułki z okazji narodzin dziecka, w środku graweruję datę oraz imię, to genialny upominek, który zostanie w rodzinie na zawsze. Można również zrobić pudełeczko na obrączki, albumy na zdjęcia itp. – wymienia nasza bohaterka.
Tłumaczy, że praca przebiega etapami. – Począwszy od surowego drewna, poprzez naniesienie białej podkładowej farby, naklejenie serwetek, domalowywanie wzorów, wykonywanie reliefów. W międzyczasie każda warstwa musi wyschnąć, sam lakier potrzebuje kilku godzin, a czasami trzeba nałożyć kilka warstw – wymienia pani Basia.
Jej drugą pasją, obok dekupażu, jest kroszonkarstwo. Wydrapanie wzorów na jednym jajku zajmuje jej kilka godzin. Zamiast tradycyjnego nożyka używa mini frezarki do paznokci, co przyspiesza nieco pracę. Graweruje głównie na wydmuszkach. Jak mówi, w tym roku wykonała między innymi 150 kraszanek gęsich. Prowadziła już nawet specjalistyczny kurs, brała również udział w wielu konkursach. Z ostatniego z nich, odbywającego się w Bytomiu, przywiozła kilka nagród, w tym główną, Wojewody Śląskiego.
MAD