Z wielkiej Unii pozostały tylko wspomnienia
Legendarny trener Unii Racibórz Anatol Muszała.
Gdy pod koniec ubiegłego roku piłkarscy działacze z terenu Raciborszczyzny odśpiewali mu urodzinowe „Sto lat”, nieco się wzruszył. Będąc zawodnikiem, a później trenerem starał się zawsze trzymać emocje na wodzy. Pytany o to, jak udało mu się zbudować drużynę, która w 1963 roku awansowała do pierwszej ligi państwowej, nie kryje: znalazłem z chłopakami wspólny język. Niewiele osób wie, że 90-letni obecnie Anatol Muszała, legendarny szkoleniowiec Unii Racibórz, ani razu nie poprowadził tego zespołu w najwyższej klasie rozgrywkowej.
Rozmowa z nim jest przygodą, bo choć często zmienia temat, jego wspomnienia są unikatowe. Słysząc, że jest jednym z największych trenerów, jakich miała Unia, tylko się uśmiecha i żartuje skromnie: czy ja wiem, raptem 169 centymetrów wzrostu. Na półkach w jego mieszkaniu zalega spora kolekcja książek, nie tylko poświęconych sportowi czy piłce nożnej. Jak sam mówi, zawsze interesowało go mnóstwo rzeczy, a czytanie jest jednym z ulubionych zajęć, którym się oddaje. Anatol Muszała zachwyca świetną formą – tak fizyczną, jak i umysłową. O zdrowie dbał zawsze – ani razu nie zapalił papierosa, a po alkohol sięgał wyłącznie przy ważnych okazjach.
Swoją wiedzą o futbolu mógłby wpędzić w kompleksy niejednego młodszego fana. Bo choć od lat nie jest już piłkarskim działaczem, chętnie ogląda mecze w telewizji, a od czasu do czasu wybiera się na lokalne boiska, aby spojrzeć na grę młodych piłkarzy okiem doświadczonego szkoleniowca.
Przywołując wspomnienia dotyczące dawnej Unii, zwraca uwagę na wyśmienite zgranie drużyny i wewnętrzną rywalizację między jednymi z najlepszych piłkarzy w Polsce. – Przede mną było wielu wspaniałych trenerów, którzy widocznie nie znaleźli zrozumienia u chłopaków. Ja od razu dogadałem się z zawodnikami, którzy byli – podobnie jak ja, bo pochodzę z Mysłowic – Ślązakami – opowiada o wydarzeniach sprzed kilkudziesięciu lat. – Zawsze powtarzam, że awans był zasługą głównie piłkarzy, a dopiero później działaczy i trenera. Przecież Unia już wcześniej dwukrotnie zdobywając mistrzostwo Polski juniorów, udowodniła, że jest klubem liczącym się w kraju – ocenia. Za „mózg” ówczesnej ekipy uznaje Gintera Michalskiego, a za największy atut to, że Unia była niemal w większości zbudowana ze swoich wychowanków.
Muszała może pochwalić się, że jest jednym z ostatnich żyjących zawodników występujących w latach okupacji w śląskiej tzw. Gaulidze. – Dokładnie od września 1944 roku do końca działań wojennych. Grając ostatnie mecze słyszeliśmy rozbrzmiewające w oddali odgłosy dział i armat –mówi trener Muszała, który jako zawodnik grał na defensywnych pozycjach: przez wiele lat na bramce, potem w środku obrony, pełniąc rolę – jak nazwalibyśmy to dzisiaj – stopera. Występował w barwach klubów z Katowic, Kędzierzyna-Koźla czy Torunia. Po poważnej kontuzji musiał zawiesić buty na kołku. Ukończył odpowiednie kursy i zajął się szkoleniem. Do raciborskiej Unii trafił w 1960 roku. Po awansie nie poprowadził już pierwszej drużyny. Na krótko zajął się szkoleniem młodych unitów. Później z jego doświadczenia skorzystał Podokręg Racibórz, w którym pełnił funkcję trenera koordynatora.
MAD