Jak Adam Kłosek uratował kościół w Markowicach
Naczelnik ochotniczej straży pożarnej Adam Kłosek zachował zimną krew. Nie bacząc na odświętny strój, z gaśnicą w ręku wszedł po dwunastometrowym rusztowaniu i ugasił pożar, zanim ten zdążył się rozwinąć.
Mieszkańcy Markowic przez długie lata nie zapomną niedzieli 1 maja 2016 roku. Tego dnia w uroczystej mszy świętej wzięło udział około 300 wiernych. Okazja była nie byle jaka, bo nie dość, że niedziela, to jeszcze św. Józefa Robotnika, a dla 25 dzieci – Pierwsza Komunia Święta. Ale 1 maja przejdzie do historii z innego powodu – już po komunii świętej i błogosławieństwie, ale przed zwyczajowymi podziękowaniami, jeden z ministrantów zauważył, że coś dziwnego dzieje się na szczycie rozstawionego w kościele rusztowania. Powiedział o tym swojemu wujkowi, Adamowi Kłoskowi, który brał udział w mszy świętej.
Z gaśnicą w ręku
Adam Kłosek wszedł na chór, aby rozpoznać zagrożenie. Stamtąd nie miał jednak dobrego pola widzenia, dlatego zszedł na dół, a następnie, po drabinkach dwunastometrowego rusztowania, wszedł na samą górę... Tam zobaczył rozwijający się pożar rusztowania. Niezwłocznie zszedł na dół, zadzwonił na straż pożarną i powiedział księdzu proboszczowi Józefowi Ibromowi o zagrożeniu. – Poprosiłem wiernych, aby spokojnie wyszli z kościoła – wspomina ksiądz. W tym czasie Adam Kłosek, dzierżąc w jednej ręce wziętą z zakrystii gaśnicę, wszedł jeszcze raz po rusztowaniu i ugasił pożar. Kilka minut później na miejsce dojechały zastępy straży pożarnej – zawodowców z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej PSP w Raciborzu oraz ochotniczków, m.in. z Raciborza oraz Nędzy. W sumie dziewięć zastępów.
Zapłon od lampy
– Rusztowanie zapaliło się od lampy – powiedział Adam Kłosek do naszego fotoreportera około godz. 11.30, gdy w kościele wciąż pełno było jeszcze dymu. Rusztowanie zostało rozstawione w ostatnich dniach przez firmę, której pracownicy mieli odmalować ściany i sufit świątyni. – Chcieliśmy zapewnić uroczystą oprawę, dlatego włączyliśmy wszystkie lampy – mówi ks. Józef Ibrom. Okazało się, że rusztowanie znajdowało się zbyt blisko jednej z lamp – deski nagrzały się na tyle mocno, że doszło do zapłonu. Dymu nie było czuć, bo po kościele roznosiła się silna woń użytego podczas uroczystości kadzidła.
Właściwy człowiek...
– Mamy fajnych strażaków – mówi ksiądz Józef Ibrom, ciesząc się, że niebezpieczeństwo udało się w porę zażegnać, a w samym zdarzeniu nikt nie ucierpiał. Pożar został ugaszony na tyle szybko, że obyło się również bez strat materialnych. – Zrobił to, co należało zrobić. Po prostu właściwy człowiek na właściwym miejscu – komentuje Stanisław Mroczka, wiceprezes OSP Racibórz Markowice.
Po akcji gaśniczej Adama Kłoska, działania kilkudziesięciu strażaków ograniczyły się już tylko do przewietrzenia wnętrza kościoła. Popołudniowe nabożeństwo dla dzieci pierwszokomunijnych odbyło się się w ogrodach przy farze, natomiast w poniedziałek 2 maja grupa parafian wysprzątała kościół, którego wnętrze było pokryte warstą proszku z gaśnicy. Wieczorem wszystko wróciło do normy – msza święta została odprawiona tak jak zawsze, w kościele.
Wojtek Żołneczko