Szpilka i szminka: To ostatni dzwonek na trening
O sposobach na piękną i zdrową sylwetkę i aktywności fizycznej w ciąży z trenerką fitness Aleksandrą Trocińską rozmawia Magdalena Kulok
– Przychodzi do ciebie kobieta i mówi, że w czasie urlopu chce dobrze wyglądać w bikini. Na co powinna zwrócić uwagę?
– Na pewno musi wziąć pod uwagę i dietę, i trening. Nie da się osiągnąć celu bez jednego lub drugiego. Ale pamiętajmy, że około 70 proc. efektu końcowego to jednak dieta.
– Więc zacznijmy od diety.
– Sięgamy tylko po produkty nieprzetworzone. Mamy na myśli również to, że eliminujemy wędliny czy kiełbasy. Dania mięsne przygotowujemy i doprawiamy same. Wykluczamy dania gotowe i wszystko to, co zostało wcześniej doprawione. Jemy dużo warzyw. To bardzo ważne. Owoce także, ale nie w takich ilościach jak warzywa. Oczywiście unikamy cukru. Kobiety powinny pamiętać również o tym, by nie bać się białka. Jest nam potrzebne. Najlepszym jego źródłem są jajka, mięso i ryby. Weganie mogą korzystać z produktów sojowych i roślin strączkowych.
– Z czego jeszcze zrezygnować?
– Z produktów pszennych: białego pieczywa, makaronów, białej mąki. Nawet pieczywo, które jest rzekomo pełnoziarniste, w dużym stopniu składa się z pszenicy. Już samo odrzucenie pszenicy daje bardzo dobre rezultaty, jeśli chodzi o sylwetkę.
– Dlaczego?
– Dzisiejsza pszenica jest mocno zmodyfikowana. Nasi przodkowie wychowywali się i zdrowo rośli na pszennym chlebie, ale kiedyś pszenica była naturalna. Teraz nam szkodzi. Odkłada się pod postacią tkanki tłuszczowej, często na brzuchu. Powoduje też wzdęcia i komplikacje przewodu pokarmowego. Najważniejsza wskazówka – czytajmy dokładnie etykiety, ponieważ pszenica jest używana jako dodatek do wielu produktów.
– Dietę omówiłyśmy. Teraz ruch.
– Żeby efekt był przyzwoity, to przynajmniej trzy razy w tygodniu musi być aktywność fizyczna. Teraz jest absolutnie ostatni dzwonek na rozpoczęcie treningów.
– A jaki wysiłek jest najlepszy?
– Najlepiej i siłowy i aerobowy, czyli biegi lub szybkie marsze. Świetnie zdają też egzamin treningi interwałowe, które są krótkie, ale intensywne. Doskonale sprawdzają się tabata albo trening metaboliczny – nie trwają długo, nakręcają nasz metabolizm i przyspieszają spalanie tkanki tłuszczowej. Z kolei trening siłowy jest potrzebny, by wzmocnić mięśnie całego ciała. Drogie panie, nie bójcie się ciężarów. To, że będziemy podnosić ciężary nie oznacza, że zaczniemy wyglądać jak mężczyźni. Trenig siłowy spowoduje, że ciało będzie wyglądało ładnie. A poza tym fantastycznie przygotuje nasze stawy i kręgosłup do codzienności. Dopiero kiedy zaczęłam podnosić większe ciężary, to przestał boleć mnie kręgosłup i nabrałam pięknej postawy.
– Najczęstsze błędy, jakie kobiety popełniają w walce o piękną sylwetkę?
– Po pierwsze – niejedzenie białka. Białko to budulec mięśni. Jest nam potrzebne do tego, by zamienić tkankę tłuszczową na mięśnie. Drugi błąd – brak jedzenia po treningu. Musimy przyjąć zasadę, że nasz posiłek potreningowy jest najważniejszym posiłkiem w ciągu dnia. Trzeci błąd – brak wytrwałości i oczekiwanie, że efekty przyjdą od razu.
– Ale prędzej czy później kryzys pojawia się...
– Dlatego na samym początku, kiedy decydujemy się na dietę i trening, musimy dokładnie zapisać na kartce: co chcemy osiągnąć, do kiedy i po co? Najlepiej mieć tę kartkę zawsze przy sobie i regularnie czytać, by człowiek wiedział jaki ma cel. Bo kiedy traci sens, to znika też motywacja.
– Ten powód może być banalny? Nawet to, że ktoś chce wejść w wymarzone dżinsy?
– Każdy człowiek ma inny cel. Jeden chce być przykładem dla swoich dzieci, drugi chce po prostu wyglądać ładnie. Ktoś inny chce nabrać pewności siebie, poznać partnera czy otrzymać wymarzoną pracę. Wtedy dbałość o siebie staje się środkiem do zdobycia kolejnego celu. Inni boją się, by nie zachorować, jak na przykład babcia, która przez otyłość miała problem z kolanami i nie mogła chodzić. Należy uświadomić sobie to, co siedzi w nas głęboko.
– Byłaś kiedyś gruba?
– Nigdy, od zawsze uprawiałam sport. Rodzice zaszczepili we mnie i moim rodzeństwie dobre nawyki.
– A gdybyś ty miała coś doradzić rodzicom?
– Po pierwsze – nie nagradzać dzieci jedzeniem. Wiadomo, że jeśli raz na jakiś czas dziecko zje fast fooda, to nic strasznego się nie stanie. Ale niebezpieczne są mechanizmy typu: będziesz dzielny u dentysty, to pójdziemy na pizzę. W ten sposób budujemy w dziecku przeświadczenie, że jedzenie jest nagrodą. I w pewnym momencie, kiedy dziecko będzie już większe, samo zacznie się w ten sposób „nagradzać”, bo będzie mu się to kojarzyło z czymś fajnym. Po drugie – najlepiej całkowicie wykluczyć z domu słodycze, a jeśli już są, to dozować je. Proszę mi wierzyć, że jeśli dzieci nie nauczą się słodkiego, to po prostu tego nie znają. Wystarczy, że otrzymają świeże albo suszone owoce. Najlepszy moment na kształtowanie nawyków jest wtedy, gdy dziecko zaczyna samodzielnie jeść. Z kolei najtrudniej zmienić nawyki już wyrobione.
– Rodzice uczyli was również aktywności fizycznej?
– Odkąd pamiętam, były wspólne spacery, wyjazdy na wycieczki w góry. Zawsze aktywnie spędzaliśmy czas wolny. Nigdy nie siedzieliśmy w domu przy ciastku.
– Przez wiele lat pływałaś, trenowałaś lekkoatletykę, długo tańczyłaś. A kiedy pojawił się fitness?
– Kiedy miałam kontuzję stopy, wybrałam się do jednego z rybnickich klubów fitnessu. Do tej pory byłam przeciwniczką tzw. aerobiku, bo wydawało mi się że połączenie sportu i tańca nie ma sensu. Ale szybko stwierdziłam, że jedynie podczas fitnessu stopa mnie nie boli. Po miesiącu chodzenia na zajęcia zdecydowałam się na ukończenie szkolenia na instruktora fitnessu, a później na szkolenie z treningu personalnego. Tam poznałam trenera, którego postać sprawiła, że zainteresowałam się treningiem siłowym.
– Twój mąż także zajmuje się sportem. Zadam niedyskretne pytanie, czy to sport was połączył?
– Nie! Poznaliśmy się na imprezie sylwestrowej. Ale sport jest czymś, co nas łączy. Mój mąż przez 13 lat trenował judo, a aktualnie crossfit. Ja nie dogadałabym się z mężczyzną, który nie lubi sportu. A on nie spotykałby się z dziewczyną, która nie rozumie i nie uprawia sportu. Tak więc nasze życie toczy się wokół aktywności fizycznej.
– Jesteś w ciąży, ale nie zrezygnowałaś z treningów.
– Ciąża to nie choroba. Mój lekarz mówi, że najgorsze, co mogłabym teraz zrobić, to zaprzestać aktywności, do której organizm jest przyzwyczajony. Takie zerwanie mogłoby zaszkodzić, ciało byłoby poza stanem równowagi. Niemniej w pierwszym trymestrze moja aktywność była lżejsza, zrezygnowałam z podskoków czy biegania. Ale teraz wszystko wróciło do normy. Co więcej – do tej pory prowadzę wszystkie zajęcia w grafiku, również dla kobiet w ciąży. Dodam, że właśnie jestem po konsultacji lekarskiej. Nasze dziecko świetnie się rozwija.