Szynobusem do Głubczyc przez Eko-Okna
Raciborzanin Łukasz Bordo chce, aby na trasie Racibórz – Głubczyce kursował szynobus
W całych Czechach jest tylko jedno miasto, które nie ma dostępu do czynnej sieci kolejowej. W Austrii jest takich miast pięć, na Węgrzech sześć, a w Polsce – kilkadziesiąt. Największe z nich to Jastrzębie-Zdrój. Na szczęście problemu tego nie ma Racibórz, przez który pociągi przejeżdżają już od 170 lat. Ostatnimi laty jest ich jednak coraz mniej, nad czym ubolewają entuzjaści kolei.
Szynobus do Głubczyc?
Marzy się im przywrócenie ruchu pasażerskiego na linii Racibórz – Głubczyce. O tym, że nie należy jej traktować jako utraconej, przekonuje raciborzanin Łukasz Bordo z portalu Silesia Info Transport. – Można na niej utworzyć coś w rodzaju SKM Racibórz, czyli szybkiej kolei miejskiej, z powiększoną liczbą przystanków – mówi Ł. Bordo.
Gdy linia była jeszcze czynna, pociągi pasażerskie zatrzymywały się w Raciborzu-Studziennej, Lekartowie, Tłustomostach i Głubczycach. Zdaniem Łukasza Bordo, chętnych na podróż pociągiem byłoby pod dostatkiem, gdyby reaktywację linii sprzężono z powiększeniem liczby przystanków o Wojnowice, Cyprzanów, Pietrowice Wielkie i Pietrowice Wielkie Zakład oraz Maków.
– Wprowadzenie pociągu na tę linię nie jest wysokim kosztem – przekonuje Ł. Bordo i wskazuje, że koszt pociągokilometra dla szynobusu wynosiłby 20 zł (lub 40 przy szynobusie wyższego standardu). Szynobus nie woziłby powietrza dzięki Eko-Oknom, które zatrudniają już ponad 2000 osób. Wiele z nich mogłoby dojeżdżać do pracy właśnie pociągiem.
Ekonomia jest brutalna
O tym wszystkim mówił Łukasz Bordo podczas konferencji „Postaw na kolej”, którą zorganizował wspólnie z Raciborskiem Stowarzyszeniem Samorządowym „Nasze Miasto” w drugiej połowie kwietnia na Zamku Piastowskim w Raciborzu. – Chyba pogodziliśmy się z tym, że ruch przerzuca się na autostrady i drogi, a kolej powoli znika nam z oczu, zwłaszcza w aspekcie pasażerskim. Według mnie nie powinniśmy się na to godzić – mówi Dawid Wacławczyk.
Posłanka Gabriela Lenartowicz wskazuje, że na modernizację infrastruktury kolejowej Polska w najbliższych latach otrzyma miliardy euro z budżetu Unii Europejskiej. Do tej pory największym problemem była i nadal jest niewydolność projektowa i organizacyjna Polskich Linii Kolejowych. Dopiero po zakończeniu wielkiej modernizacji infrastruktury i skróceniu czasu przejazdów pociągów, będą one mogły konkurować z transportem samochodowym.
Inaczej na tę problematykę spogląda starosta Ryszard Winiarski. – Ekonomia jest brutalna. Ja przez 20 lat pracowałem w PKS. Kiedyś mieliśmy 800 kursów, teraz mamy niecałe 80. Co do kolei. Podobnie dzieje się również w Niemczech, gdzie mają infrastrukturę bardzo mocno rozbudowaną i likwidują linie do małych miejscowości – mówi starosta, choć przyznaje, że przystanek kolejowy nieopodal Eko-Okien miałby sens. Należy jednak pamiętać, że w żywotnym interesie władz powiatu jest niedopuszczenie do zmniejszenia udziału raciborskiego PKS-u w transporcie lokalnym, gdyż przedsiębiorstwo to należy do powiatu raciborskiego. Dlatego strosta chętnie widziałby uruchomienie tej linii, ale w celach towarowych.
Kolej może omijać Racibórz
Póki co, Polskie Linie Kolejowe planują jedynie modernizację linii kolejowej Kędzierzyn-Koźle – Chałupki. Co ważne, prace będą prowadzone na odcinku od Kędzierzyna do Nędzy. Przed ignorowaniem tematyki transportu kolejowego przestrzega raciborski radny Michał Fita. – Jeśli nie będzie lobbingu powiatu raciborskiego, Raciborza i pozostałych gmin, to linia Kędzierzyn-Koźle – Chałupki też wygaśnie. Pociągi będą dojeżdżać do Nędzy, a stamtąd do Rybnika, Zebrzydowic i dalej do Czech – przestrzega. Starosta Winiarski zapowiada większą aktywność na tym polu, choć – jak zaznacza – przed 2018 rokiem trudno spodziewać się jakichkolwiek konkretów. Dopiero wówczas zostanie przeprowadzony przegląd inwestycji i będzie wiadomo, ile z niewykorzystanych do tej pory pieniędzy będzie można przesunąć na inne projekty.
Zwolennikiem bardziej zdecydowanych działań w lobbowania na rzecz modernizacji infrastruktury transportowej jest burmistrz Kuźni Raciborskiej Paweł Macha. – Najpierw trzeba zdobyć środki na transport, a dopiero później piec chlebki regionalne i stawiać wieże widokowe – mówi P. Macha.
Potrzeba jedności
Uruchomienie nieczynnej linii kolejowej wymaga wielu zabiegów, ale nie jest niemożliwe. Potrzeba jednak ku temu wielkiej determinacji, co pokazuje przykład entuzjastów kolei z okolic Bielska-Białej, który doprowadzili do rewitalizacji linii Cieszyn – Bielsko-Biała. Najpierw przekonali do pomysłu samorządowców – radnych, burmistrzów i wójtów. Później rozpoczęli wojnę na listy z oddziałem PKP PLK w Sosnowcu, który jednak całkowicie ignorował nie tylko miłośników kolei, ale również zainteresowanych tematem samorządowców. Pomogło dopiero zadzierżgnięcie kontaktów w urzędzie marszałkowskim oraz centrali PKP PLK w Warszawie.
– Zaczęliśmy od zadania jednego pytania: od czego są tory kolejowe? Odpowiedź sama ciśnie się usta: po to, żeby jeździły po nich pociągi – wspomina Jerzy Gościński, redaktor naczelny Silesia Info Transport, jeden z inicjatorów akcji w sprawie rewitalizacji linii Cieszyn – Bielsko-Biała.
Tymczasem na konferencji w Raciborzu zabrakło nie tylko samorządowców z Baborowa i Głubczyc, ale również Pietrowic Wielkich. Dopóki oni nie zostaną przekonani do pomysłu, dopóty rewitalizacja linii Racibórz – Głubczyce pozostanie jedynie sennym marzeniem miłośników kolei.
Wojciech Żołneczko