Ronin: słyszałem, ale nie widziałem
Przed sądem rejonowym w Raciborzu toczy się proces w sprawie ujawnienia tajemnicy śledztwa w sprawie tzw. hejtów internetowych w trakcie ostatniej, samorządowej kampanii wyborczej. Oskarżoną jest radna miejska Anna Ronin. 22 czerwca odbyła się druga rozprawa. Zeznawali świadkowie powołani przez obronę.
Prokurator zarzuca radnej, że ujawniła tajemnice śledztwa. W formie konferencji prasowej na przystani oraz publikacji w internecie i gazetce podawała, że z domu prezydenta Raciborza wyszły obraźliwe wpisy internetowe pod jej adresem. Policja ustalała w tym czasie, kto był autorem hejtów pod adresem dwóch dyrektorów szkół: Norbeta Miki i Arkadiusza Tylki, którzy zgłosili popełnienie przestępstwa.
Przed miesiącem swoje zeznania złożyli przed raciborskim sądem prezydent Raciborza Mirosław Lenk oraz oskarżona Anna Ronin. Teraz w tym gmachu stawił się Dariusz Ronin, mąż radnej, znany ze swojej aktywności w dążeniu do referendum odwołującego prezydenta Raciborza. 22 czerwca odpowiadał na pytania skąd dowiedział się o tym, że „organy ścigania ustalają, że z domu prezydenta miasta hejtowano”. W postępowaniu przygotowawczym zeznał, że była to dlań „dosyć mocna informacja”, którą zapamiętał. – Skoro ktoś użył terminu „organy ścigania”, a nie policja czy prokurator to uznałem, że to wiarygodna informacja – stwierdził D. Ronin. Podzielił się swą wiedzą z małżonką, a ta zorganizowała potem konferencję prasową na przystani i opublikowała te informacje w internecie oraz gazetce roznoszonej po mieście.
Płeć nieznana
Ronin tłumaczył w sądzie, że usłyszał tę „dosyć mocną informację” w swoim sklepie gdzie sprzedaje części samochodowe. Miało rozmawiać o tym dwóch klientów. Mąż radnej nie zapamiętał jak wyglądały te osoby. Nie widział ich bo, jak tłumaczył, był skupiony na swej pracy. Nie był w stanie nawet sprecyzować jakiej płci byli owi klienci. – Nie zastanawiałem się nad tym – oznajmił. Na pytania sędziego dlaczego nie podszedł do nich by dowiedzieć się czegoś więcej świadek odparł, że był w tym czasie skoncentrowany na obowiązkach służbowych, które są dla niego priorytetowe.
D. Ronin musiał też odpowiadać na pytania o swoje wcześniejsze reakcje na hejtowanie wobec żony – czy dociekał kto formułuje obraźliwe wpisy internetowe. Mąż radnej zapewniał, że był tym zainteresowany i rozmawiał z wieloma ludźmi w tej sprawie. – Gdy ktoś pytał prostowałem nieprawdę – zapewniał. Czy robił to w swoim sklepie? – Unikałem takich sytuacji, wychodziłem na zewnątrz by rozmawiać o sprawach dotyczących żony – wyjaśniał przed sądem Dariusz Ronin.
Według niego, w późniejszym okresie, po tym jak doszło do rozmowy klientów w jego sklepie, informacja o wpisach internetowych z domu prezydenta miasta rozpowszechniła się w Raciborzu i „wszyscy o tym wiedzieli, była to powszechna wiedza”.
Wpisy na żądanie
Obrończyni z urzędu, reprezentująca Annę Ronin, powołała na świadka również Grzegorza Wawocznego – prezesa spółki, która wydaje portal internetowy gdzie zamieszczono obraźliwe względem Ronin wpisy. Przedsiębiorca powiedział m.in., że i on usłyszał w okresie wakacyjnym zeszłego roku, że znane osoby życia publicznego w Raciborzu, w tym prezydent miasta, miały dokonywać obraźliwych wpisów w internecie. Sprawdził te plotki w prokuraturze. Odpowiedź nadeszła w listopadzie, już po tym jak Anna Ronin mówiła o hejtach z domu prezydenta na konferencji nad Odrą. Dodał też, że pewien czas po wystąpieniach radnej Ronin, „po całym zamieszaniu” prezydent Mirosław Lenk wystąpił do portalu internetowego. Prosił o dostęp do treści wpisów, których dokonano z adresu internetowego w domu włodarza.
Postępowanie dowodowe w sprawie, w której oskarżona jest radna Ronin, będzie kontynowane 7 września. Rozprawę zaplanowano o godz. 9.45. Sprawa może skończyć się ukaraniem radnej, co skutkowałoby utratą jej mandatu w samorządzie.
(ma.w)