Siostra Veronica – misjonarka męczennica
ks. Jan Szywalski przedstawia
Siostra Veronica Raćkova była misjonarką w Południowym Sudanie. Lekarka z wykształcenia kierowała szpitalem św. Bakhity w Yei. Tej nocy 15 maja 2016 r. chodziło o skomplikowany poród bliźniąt.
S. Veronica zdecydowała się, że przewiezie pacjentkę do innego szpitala. Gdy wracała sama nocą ok. godziny pierwszej, zatrzymali jej samochód żołnierze i postrzelili w brzuch. Była jeszcze żywa i przytomna, gdy ją znaleziono. Przewieziono ją do szpitala na ostry dyżur i poddano podwójnej operacji. Gdy stan krytyczny się utrzymywał postanowiono przetransportować ją do Nairobi w Kenii. Tam jednak po trzech dniach, 20 maja 2016 r., zmarła.
Rodem ze Słowacji
S. Veronica Theresa Raćkova należała do Zgromadzenia Misyjnego Służebnic Ducha Świętego znanych nam w Raciborzu z klasztoru Annuntiata przy ul. Starowiejskiej. Była Słowaczką, bliska jednak naszym siostrom w Polsce. Urodziła się 8 stycznia 1958 r.; miała więc w chwili śmierci 58 lat, najlepszy wiek do owocnej pracy, bo wtedy obok talentu i wykształcenia dochodzi nabyte przez lata doświadczenie. Kierowała szpitalem.
Pierwsze śluby zakonne złożyła w 1987 r. , a wieczyste w 1994 r. Miała za sobą studia medyczne, a specjalizacją były choroby tropikalne. Wysłana na misje pracowała kilka lat w Ghanie.
Na stanowisku dyrektora szpitala
W latach 2004 – 2010 piastowała urząd przełożonej prowincjalnej sióstr na Słowacji. Potem wróciła na misje, ale wtedy już do niespokojnego Południowego Sudanu. Miała różne funkcje, ostatnio była przełożoną wspólnoty sióstr oraz dyrektorem szpitala św. Bakhity w Yei. Była osobą radosną i w pełni zaangażowaną w swej pracy. Zawsze dawała z siebie wszystko, co mogła: wzorowa zakonnica, ofiarna misjonarka i oddana lekarka. Ludzie ją kochali pomimo jej bardzo cholerycznego charakteru. Dla niej nie było rzeczy niemożliwych. Z miłością, która wszystko wybacza, zdobywała swój świat zakonny i afrykański. Kobieta wielkiego serca…
Śmierć męczeńska
I właśnie 15 maja 2016 r. wracając nocą ze szpitala Harverst w Yei, została napadnięta przez podejrzaną grupę żołnierzy. Chwilę przedtem odesłała szofera i kierowała sama ambulansem. Patrol żołnierzy musiał wiedzieć z kim mają do czynienia. Wozy pogotowia są obwarowane specjalnymi względami. A jednak: oddano do niej kilka strzałów; miała roztrzaskane biodro i dziury w brzuchu. Żyła i była przytomna, gdy ją znaleziono. „Za co mi to zrobili? Strzelali do mnie bez powodu” – wyszeptała.
Starano się bardzo, by ją uratować. Miała dwie operacje w szpitalu dla kobiet i dzieci w Yei, a gdy stan nadal był krytyczny, przewieziono ją 16 maja samolotem do Kenii do Nairobi. Lekarze robili wszystko co mogli, ojcowie werbiści i siostry po klasztorach modlili się o jej ratunek, jednak odeszła do Pana 20 maja 2016 r.
Pożegnanie
Odprawiono mszę św. przy jej zwłokach najpierw w Narobi, zanim ją 23 maja przetransportowano samolotem do Yei. Z lotniska wiózł ją ten sam ambulans, w którym była postrzelona. W drodze do kościoła – około godziny czasu – towarzyszyła jej długa procesja samochodów, motocykli i piechurów. Wiele ludzi stało przy drodze.
Msza św. pogrzebowa odbyła się na dworze przed kościołem w parafii Latuya. Obecni byli duchowni i władze lokalne. Przybyli też policjanci, a siostry prosiły ich, by odłożyli broń, mimo obecności prominentów, których mieli strzec. Została pochowana obok kościoła. Wszyscy wierzą, że będzie czyniła cuda.
Śmierć jej okryła żałobą jej ojczyznę Słowację. W Domu Misyjnym Sióstr Służebnic Ducha Świętego w Ivance odprawiono żałobne rekwiem z udziałem biskupa i prowincjała ojców werbistów oraz wielkiej liczby sióstr.
Siostra Veronica nie jest jedną z wielu ofiar tego niespokojnego regionu świata. Nie jest też pierwszą, ani zapewne ostatnią męczennicą spomiędzy misjonarzy i misjonarek. Idąc za swym powołaniem wiedzą o tym, lecz trwają na wyznaczonych stanowiskach, choć jest to czasem życie na minach. Zło jest bardzo podstępne.
„Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo niebieskie...Błogosławieni jesteście, gdy was prześladują z powodu mego imienia, cieszcie się i radujcie, albowiem jest wasza nagroda w niebie”. (Mt 5,10 – 11)