3 pytania do Ryszarda Rudnika, dyrektora szpitala
Racibórz
– Biegły rewident wskazał w swoim raporcie, że szpital rejonowy powinien ograniczyć koszty funkcjonowania. Czy w najbliższym czasie przewiduje pan działania wpisujące się w te zalecenia?
– Prowadzimy działalność medyczną i do pewnych rzeczy trzeba podchodzić tutaj inaczej niż w biznesie. Nie znam prywatnej placówki, która miałaby np. internę. Nas obowiązuje szereg ustaw narzucających pewne zachowania. W związku z tym nie wybieramy pacjentów tylko leczymy wszystkich. Jest u nas wiele oddziałów szpitalnych, których nigdy nie zbilansujemy. Ze względów społecznych będą one tutaj funkcjonować. Gdyby podejść do tematu typowo komercyjnie, to większość z osób, które trafiają na Gamowską nie znalazłaby tutaj pomocy.
– Jak duża jest liczba oddziałów, które nie bilansują się i nigdy tego nie osiągną?
– Nawet połowę tutejszych oddziałów szpitalnych, jako nierentownych trzeba byłoby pozamykać. Ta sytuacja jednak się zmienia. W zależności od tego jak są opracowane katalogi i wyceny świadczeń medycznych. Raz jeden oddział jest bardziej rentowny, a drugi mniej. Nie spotkałem się jeszcze ze wzrostem wycen tych procedur, na poziomie ministerialnym. Na przykład niedawno obniżono wycenę świadczeń pediatrycznych, a teraz znów chce się ją podnosić. Sytuację determinuje też zachowanie naszego płatnika, NFZ.
– Czy jakieś cięcia w wydatkach mogłyby dotknąć kadry szpitala?
– Zatrudnienie w szpitalu jest w zakresie optymalnym. Wzrosło na przestrzeni ostatnich lat, bo otwieraliśmy nowe oddziały: neurologię, pediatrię, zakład opiekuńczy. Pojawił się nowy personel. Rynek medyczny wskazuje kolejne wzrostowe ruchy na rynku pracy, np. jeśli chodzi o grupę pielęgniarek. Nie planuję ograniczania zatrudnienia w kontekście potrzeb, jakie szpital musi realizować.