Palił się magazyn firmy Grud. Uratowano mienie za milion złotych
W czwartek o 20.41 dyżurny straży pożarnej otrzymał zgłoszenie o pożarze jednego z pomieszczeń magazynu na rampie przy ulicy Kolejowej w Raciborzu. Na miejsce zadysponowano trzy zastępy JRG Racibórz oraz dziesięć OSP.
Ogień pojawił się w środkowej części budynku. Strażacy interweniowali od strony torów kolejowych, skąd próbowali ugasić pożar wodą. W tym samym czasie otwarto drzwi do magazynu, co pozwoliło na wprowadzenie drugiej linii gaśniczej. Odłączono ponadto napięcie trakcji, wstrzymano ruch pociągów. Późniejsze działania strażaków polegały na rozbiórce sufitu, który był objęty pożarem oraz na kontroli sąsiednich pomieszczeń. Nadpaleniu uległa między innymi drewniana konstrukcja dachu. Rozmawialiśmy ze strażakiem – ochotnikiem, który brał bezpośredni udział w akcji gaśniczej (dane do wiadomości redakcji – przyp. red). Powiedział nam, że duża liczba jednostek OSP, które sprowadzono na rampę kolejową do Raciborza, była wynikiem pierwszych obserwacji tuż po zgłoszeniu pożaru. – Od strony torów kolejowych widać było dym wydobywający się z pomieszczeń magazynowych. Miały być widoczne także płomienie. Wyglądało to tak, jakby paliło się nie w pojedynczym pomieszczeniu, ale na większym obszarze – usłyszeliśmy od uczestnika akcji. Strażak z OSP przyznał, że gdyby ogień rozprzestrzenił się na większą skalę, to na miejscu znajdowało się wiele łatwopalnych materiałów budowlanych (np. lepiki czy papy dachowe), co mogłoby doprowadzić do pożaru na dużą skalę. Dochodzi to tego fakt, że znaczna część konstrukcji magazynów na rampie wykonana jest z wiekowego drewna, co tylko podnosi skalę zagrożenia, z jakim mogli mieć do czynienia licznie zgromadzeni strażacy. – Podpalenia nie można wykluczyć, choć dostęp do środka był znacznie utrudniony – podsumował nasz rozmówca.
To drugi pożar w ciągu 46 lat działalności gospodarczej Jerzego Gruda. Poprzedni też był groźny, ale zdarzył się dość dawno, w piwnicy jego sklepu. Grud dziękuje teraz kolejarzom i strażakom – pierwszym za sygnał o dymie, drugim za sprawną i szybką akcję. – Przyczynę pożaru bada policja. Ja przypuszczam, że to mógł być wybryk chuligański, tam się ich wielu kręci – przyznaje przedsiębiorca. Wyprowadzki z rampy na razie nie rozważa. Być może zdecyduje się na dodatkowe zabezpieczenia pomieszczenia, które się paliło. – Jest tam monitoring, ale od strony torowiska, gdzie stoją wagony, niewiele można dostrzec. Okna, które tam są, za kratami, teraz chyba zamuruję – mówi.
Pierwsze myśli po tym jak usłyszał o pożarze? – Byłem wystraszony, to naturalne. Sklep jest ubezpieczony, ale w tych okolicznościach ma drugorzędne znaczenie. Budynek jest stary, niektóre materiały wewnątrz łatwopalne i zdaję sobie sprawę, że skala pożaru mogła być dużo większa – przyznał.
Akcja gaśnicza przy ul. Kolejowej trwała 3,5 godziny. Ogólne straty oszacowano na 25 tysięcy złotych. Uratowano mienie o wartości 1 miliona złotych.
MAD, ma.w