Piórem naczelnego
Mariusz Weidner, Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Krajobraz po półmaratonie
Niedzielne przedpołudnie spędziłem na ziemi pietrowickiej gdzie rolnicy dziękowali za plony na dożynkach. Racibórz żył wtedy imprezą biegową. Widziałem jeszcze w sobotę spore zgromadzenie przy szkole „czwórce” i rosnącą temperaturę wydarzenia. Tak się złożyło, że biegano ponownie w upale, co podobno dla uczestników najlepsze nie jest. Wśród licznych głosów zachwytu nad drugą edycją i zapowiedziami kolejnych chciałbym wrzucić swoje trzy grosze. Kiedy z dożynkowych korowodów zjechałem do Raciborza, niedługo po zakończeniu półmaratonu, zastałem miasto jakby opustoszałe, tonące w niezliczonych biało – czerwonych pasach porozrzucanych po chodnikach i trawnikach. Niewiele mniej było wywróconych barierek ochronnych. Taki poimprezowy nieporządek. Dziwiło mnie jednak, że prawie nie widać ludzi. Cisza jak makiem zasiał. Jakby Racibórz ze swego centrum się wyprowadził. Przecież przed chwilą emocje sięgały zenitu, prawie siedemset osób biegało, wielu im kibicowało. Skończyła się impreza, niemal wszyscy gdzieś się ulotnili. Maciej Kozina, nasz spec od sportu, powiedział, że brakuje w tym jakiegoś markowego koncertu i festynu towarzyszącego bieganiu, który zatrzymałby przyjezdnych i ściągnął kolejnych. Przecież nie samym sportem człowiek żyje.
Mariusz Weidner