Jak polski Czech i alawicki Turek pokochali Racibórz
Różni ich wiara, język ojczysty i kultura, w której wyrośli. Łączy to, że pokochali Racibórz, w którym się osiedlili. – Tutaj jest tolerancja, nie to co w Rybniku – mówi Halil. Nietuzinkowi goście spotkali się z Miłośnikami Ziemi Raciborskiej.
Pierwszy z gości zaskoczył raciborzan wiarą, którą wyznaje, drugi – piękną polszczyzną. Pomysłodawcą spotkania z obcokrajowcami, którzy zamieszkali w Raciborzu był Janusz Loch. – To są ludzie, którzy mieszkają w Polsce. Ale dlaczego tu się osiedlili? Jak im się tu podoba, a szczególnie w Raciborzu? – pytał na wstępie. Odpowiedzi na te pytania mile zaskoczyły publiczność.
Powiedz Owsiszcze!
Już na samym początku okazało się, że piękna polszczyzna Bogdana Bartnickiego nie jest przypadkiem. Choć urodził się na Zaolziu w Czechach, jego rodzina ma polskie korzenie. Chodził do szkoły z polskim językiem, choć przyznaje, że klasyczna polszczyzna różni się od języka, którym posługiwano się u niego w domu. – „Po naszymu” to znaczy trochę po polsku, a trochę po czesku, niemiecku i... góralsku – wyjaśnia.
Po ukończeniu szkoły średniej wybrał się na studia do Polski. Wówczas szybko okazało się, że nad swoją polszczyzną musi jeszcze popracować. Choć od tego czasu minęły całe lata, wymowa niektórych słów wciąż sprawia mu problemy. – Gdy żona chce mnie zdenerwować, mówi do mnie: powiedz Owsiszcze! – mówi, uśmiechając się przy tym Bogdan Bartnicki. Żonę poznał na studiach. Później mieszkali w Czeskim Cieszynie, jednak gdy ona dostała pracę w Raciborzu, przeprowadzili się tutaj. – Ze wszystkich polskich miast najbardziej podoba mi się Racibórz – przyznaje B. Bartnicki.
Przez Hamburg i Rybnik... do Raciborza
Nieco bardziej zawikłane są losy Halila Ibrahima Varliego. Pochodzi z niewielkiej miejscowości w Turcji, nieopodal granicy z Armenią. Jest wyznania alawickiego. Spod granicy armeńskiej najpierw wyjechał do Anatolii (centralna Turcja), a następnie do Hamburga, gdzie mieszkał jego szwagier. W Niemczech poznał kolegę, który zamierzał otworzyć lokal gastronomiczny w Rybniku. – Przyjechałem do Polski razem z nim. W Rybniku poznałem moją żonę. Ona studiowała w Raciborzu – mówi Halil.
Niedawno przeprowadzili się do Raciborza. Halil otworzył tutaj lokal gastronomiczny, gdzie sprzedaje tureckiego kebaba. Choć biznes działa od niedawna, ma już swoich stałych klientów, co cieszy przedsiębiorczego Turka.
Trudne początki
Bogdan Bartnicki i Halil Ibrahim Valil przyznają, że największe przeszkody, na jakie napotkali w Polsce, dotyczyły załatwiania formalności urzędowych. – Rok czasu walczyłem o numer NIP – mówi B. Bartnicki, kolejny rok zajęło mu nadanie numeru PESEL. Ostatecznie udało się tego dokonać, robiąc z polskiego Czecha... obywatela Unii Europejskiej. Problemy nie ominęły również Halila, który przez sześć lat nieustannie odwiedzał urząd skarbowy, a sam był odwiedzany przez... funkcjonariuszy straży granicznej. – Ale już jest spokój – mówi, uśmiechając się.
Bezpiecznie jak w Raciborzu
– Racibórz jest zielony, płaski, nie ma tutaj aż takich korków i wszędzie można stąd dojechać – wylicza zalety Raciborza Bogdan Bartnicki. Poza tym jest tutaj o wiele bezpieczniej. – W Boguminie czy Czeskim Cieszynie żona nie wychodziła z domu po 21.00, bo tam jest problem z cyganami – mówi.
Na poczucie bezpieczeństwa zwraca również uwagę raciborzanin rodem z Turcji. – Zdarzają się jakieś takie rasistowskie zaczepki, ale to raczej nie są ludzie stąd, tylko z innych miast. W Rybniku było gorzej – mówi Halil.
Obaj nie zamierzają wyjeżdżać z Raciborza, bo właśnie tutaj odnaleźli szczęście. Tutaj założyli swoje rodziny. Tutaj wychowują swoje dzieci. Jednocześnie nie zapominają o swoich korzeniach, o tym skąd pochodzą, gdzie się wychowali. Cząstkę tego dziedzictwa przekażą swoim dzieciom. Jeden tato rozmawia ze swoim synem „po naszymu”, natomiast drugi po turecku.
Wojtek Żołneczko