Dożynki wyglądały kiedyś zupełnie inaczej
Niedawno parafia pw. św. Józefa Robotnika obchodziła dożynki. Sołectwa Łęg, Zawada Książęca i Ciechowice tradycyjnie bawiły się wspólnie. W tym roku koronę żniwną przygotowano w Zawadzie Ks. Po mszy świętej rozpoczęła się zabawa w ogrodach farskich. Ale kiedyś było zupełnie inaczej.
O tym jak wyglądały dożynki przed laty opowiada Leon Wolnik, historyk z Zawady Książęcej, człowiek renesansu, zielarz, artysta, członek DFK. – Dożynki, które znamy z ostatnich lat, są obchodzone w tej formie od 2012 r. Wcześniej namiot festynowy stał na tyle parkingu przy kościele. Jeszcze wcześniej było zupełnie inaczej – wspomina historyk. W czasach komunizmu praktyki religijne i regionalizm nie były wspierane przez państwo. Nie było hucznych korowodów ani świętowania zakończenia żniw. – Dożynki ograniczały się do mszy świętej. Przed kościół zjeżdżały delegacje z trzech sołectw, które każde z osobna przygotowywało swoją koronę. Przed kościołem ksiądz święcił te korony, a po nabożeństwie dziękczynnym wszyscy się rozchodzili – przypomina L. Wolnik. Tak to wyglądało do upadku PRL-u. Po zmianie ustroju ludzie zaczęli korzystać z większej swobody. Najpierw coraz więcej działo się przy kościele, gdzie zaczęto się dzielić chlebem i kołaczem, aby po kilku latach pojawiły się pierwsze występy powołanego zespołu Łężczok. Z czasem dożynki stawały się coraz bardziej rozbudowane i uroczyste, ustalono, że koronę co roku przygotowuje inne sołectwo, zaczęły się korowody maszyn rolniczych, a proces ten wyglądał podobnie w wielu parafiach i wioskach.
(woj)