Sprawa składowiska śmieci podzieliła radnych
Forsowana przez prezydenta Lenka sprzedaż spółki prowadzącej składowisko odpadów napotkała opór radnych. Nie tylko opozycjoniści mają wątpliwości.
Nowe realia gospodarki odpadami stawiają samorząd w nieciekawej sytuacji. Jeszcze do niedawna w Raciborzu chciano bronić się przed zakusami koncernów śmieciowych i tworzyć własne imperium odpadowe. Gmina ma swoje śmieciarki i własne wysypisko, więc po co oddawać te usługi firmom? Skutki tzw. rewolucji śmieciowej zweryfikowały ten pogląd. Rynek zdominowały koncerny stosując zaniżone ceny usług. Przedsiębiorstwo Komunalne musi załatać dziurę budżetową, którą spowodował kontrakt z Pietrowicami Wielkimi, a w obsłudze miasta posiłkowało się do niedawna autami Empolu. Ta firma zainwestowała w Racibórz, bo zbudowała tu – w porozumieniu z samorządem – instalację do sortowania i przetwarzania śmieci. Teraz potrzebuje miejsca na ich składowanie. Korzysta z raciborskiego wysypiska. Powinna być zainteresowana jego przejęciem.
Wybór jest jeden
Gminie składowisko ciąży. Musi je utrzymywać, a spółka zarządzająca co roku generuje straty po kilkaset tysięcy złotych. Gdyby prezydent nie umarzał jej zadłużenia w podatku, to strata byłaby podwójna. Dlatego władze zamierzają sprzedać Zakład Zagospodarowania Odpadów. Za 5,5 mln zł. Tak go wyceniają eksperci. Alternatywą jest inwestycja w rozbudowę składowiska, za mniej więcej tyle samo co cena sprzedaży. W ciągu najbliższych czterech – pięciu lat trzeba je rozbudować, bo powoli kończy się miejsce na odpady.
Prezydent Lenk zainicjował dyskusję na ten temat na ostatniej komisji budżetu. Pokazał wyliczenia specjalistycznej firmy i podał możliwe scenariusze. Radni poczuli się zaskoczeni i niedoinformowani. Franciszek Mandrysz poprosił o miesiąc na zastanowienie się i więcej danych. Poparli go m.in. członkowie koalicji rządzącej. Ostatecznie prezydent zdjął z porządku wrześniowej sesji punkt o dyskusji nad przyszłością składowiska. – Zorganizuję w październiku otwarte spotkanie w tej sprawie – zapowiedział.
Różnice zdań
Wcześniej Lenk konsultował sprawę na tzw. klubie koalicyjnym (jego radni spotykają się we wtorki przed sesją) gdzie nie obyło się bez wątpliwości. Pojawiły się plotki, że sprawa wysypiska rozbije „Razem dla Raciborza”. Prezydent Lenk zaprzecza i twierdzi, że jego radni są przekonani do prezydenckich argumentów. Pytamy dwóch z nich. Janusz Loch mówi, że odbyła się dyskusja, ale rzeczowa, bez kłótni. Drugi – anonimowo – mówi o poważnej różnicy zdań, ale zaznacza, że nikt z koalicji nie zamierza odchodzić.
Lenk spotkał się również z częścią opozycji (poza F. Mandryszem i Z. Sokolikiem, którzy nie przyjęli jego zaproszenia). W tych rozmowach uczestniczył Michał Fita. – Zdziwił mnie pośpiech w tej sprawie, ale nie zakładam tu złych intencji – mówi niezależny rajca. Według niego odpady to „działka ważna strategicznie” i potrzeba czasu zamiast emocji.
– Decyzja jest trudna, ale pamiętajmy, że miasto postawiło na rozwój. Kupuje i uzbraja tereny inwestycyjne, będzie budowało mieszkania i drogi. Na to potrzeba pieniędzy, bo budżet nie udźwignie dodatkowych obciążeń – podsumowuje prezydent Lenk.
(ma.w)