Pomieszanie z poplątaniem
Komentarz
Jako lokalny dziennikarz przyzwyczaiłem się już do tego, że samorząd powiatu raciborskiego jest z trochę innej bajki – nie tak brutalnej (politycznie), ubogiej (na wszystko brakuje pieniędzy) i jednocześnie groteskowej (lata dyskusji nad koszykiem raciborskim oraz bezskuteczne zabiegi o ustawienie przydrożnych tablic kierujących do zamku).
Tymczasem zamiast przyzwyczajenia – zaskoczenie! Na ubiegłotygodniowej komisji było brutalnie (delikatnie mówiąc, radni koalicji rządzącej nie przepadają za – czasem przesadną – dociekliwością Dominika Koniecznego). Była kasa (PKS to firma warta miliony złotych). I było jeszcze bardziej groteskowo niż zwykle. Głównie za sprawą starosty Ryszarda Winiarskiego, który próbował mnie wyręczyć, wymyślając tytuł przyszłego artykułu.
Jakby tego było mało, pomylił mnie z redaktorem naczelnym pewnego raciborskiego portalu. Jest to o tyle dziwne, że z owym redaktorem różnimy się zarówno wiekiem (przeszło 10 lat) jak i wyglądem (jeden włochaty, drugi z uczesaniem w stylu starosty). Co ciekawe, starosta Winiarski zna owego redaktora od dobrych kilkunastu lat.
A może to wszystko było przemyślane? Może to jest początek „dobrej zmiany” w powiecie raciborskim? Starosta pójdzie w ślady wielkich przywódców rewolucji. Odwiedzi Rafako i powie jak należy spawać te kotły, żeby cały świat chciał je kupować. Inżynierom z Dragadosu zdradzi kilka patentów na szybszą i tańszą budowę zbiornika Racibórz Dolny. Nauczycielom podpowie, jak uczyć, żeby lekcje nie były nudne. Policjantom rozwiąże kilka zaległych spraw. A Ryszardowi Rudnikowi... przyzna nagrodę, bo lepszego dyrektora w szpitalu nigdy przecież nie było i pewnie też nie będzie.
Wojciech Żołneczko