Duży kaliber: Notariusz i spółka już przed sądem
Tysiąc siedemset stron liczy akt oskarżenia w sprawie lichwiarskich pożyczek, które wzięło około sto rodzin w tragicznej sytuacji finansowej. Ścigani przez banki, komorników i firmy windykacyjne trafili w ręce oskarżonych. Wkrótce tracili swoje domy i mieszkania, które były zabezpieczeniem długu.
7 października na ławie oskarżonych zasiadło dziesięciu z szesnastu oskarżonych w tej bulwersującej sprawie. Wśród nich jest między innymi bielski notariusz Ryszard R., w którego gabinecie podpisywano wiele umów. Prawnik usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków i działania na szkodę interesu społecznego i prywatnego. Zarzucono mu również pomocnictwo do oszustwa i prania pieniędzy. Wielu z pokrzywdzonych rodzin traciło czujność słysząc, że będą podpisywali dokumenty u tak zaufanej osoby jak notariusz. Pozostali oskarżeni przedstawiają się jako biznesmeni. W większości to właściciele i współwłaściciele najrozmaitszych firm i spółek, które sprzedawały między sobą domy pokrzywdzonych. Majątek, jaki straciły pokrzywdzone rodziny, szacuje się na co najmniej 23 mln zł. To wartość obliczona jedynie na podstawie zaniżonych wycen, którymi posługiwali się oskarżeni. Mimo to, wielu z oskarżonej szesnastki tłumaczy, że nie ma pieniędzy i prosiła sąd o wyznaczenie obrońcy z urzędu.
To ja jestem pokrzywdzony
Nieobecni na sali oskarżeni przekazali sędziemu Ryszardowi Furmanowi zgodę na prowadzenie rozprawy bez ich obecności. Jeden z nich, Maciej P. doręczył sądowi zwolnienie lekarskie. Lekarz sądowy zaświadcza w nim, że stan zdrowia Macieja P. jest tak zły, że nie mógł się pojawić na sali sądowej. Wobec tego rozprawa musiała zostać odroczona do listopadowego terminu. – Z uwagi na skomplikowanie sprawy, kolejne rozprawy będą się odbywały co tydzień. Proces potrwa kilka lat – zadecydował sędzia Furman. Wielu z oskarżonych prezentuje zaskakującą postawę. Jeden z nich Henryk M., zarzucił prokuraturze manipulację. Oświadczył, że sam czuje się w tej sprawie pokrzywdzonym.
Kluczowy dokument
Prokuratura Okręgowa w Gliwicach prowadziła śledztwo przez prawie trzy lata tropiąc powiązania biznesowe szesnastu oskarżonych. Pod pretekstem udzielania pożyczek przejmowali majątki rodzin, którym już żaden bank nie chciał udzielić kredytu. Oskarżeni reklamowali się jako wybitni specjaliści rynku finansowego. Firmy, które reprezentowali, mieściły się w niewielkim budynku w Rybniku u zbiegu ulic Mikołowskiej i Wyzwolenia. Jak działali? Najczęściej obiecywali załatwienie dużego kredytu pod zastaw nieruchomości pokrzywdzonych. W rzeczywistości nie zamierzali go załatwić. Kluczowa była niewielka pożyczka, którą wypłacali rodzinom czekającym na hipoteczny kredyt. Wśród stosów dokumentów u notariusza nieświadomi pożyczkobiorcy podpisywali podsunięte pełnomocnictwo do sprzedaży ich nieruchomości gdyby nie wywiązali się z kredytu. Ten dokument służył przepadkowi ich domów i mieszkań.
Wyprowadźcie się
W akcie oskarżenia nie brakuje poszkodowanych z naszego regionu. Bronisław H. chciał otworzyć bar w Gorzyczkach. W 2004 roku chciał wziąć 25 tys. zł pożyczki na rozwinięcie działalności. W Siemianowicach u notariusza podpisał stos dokumentów, wśród nich również pełnomocnictwo do sprzedaży domu w przypadku niespłacania kredytu. 25 tys. zł przejęła kobieta, która namówiła go na wzięcie kredytu. Ona również miała spłacać raty. Nie spłacała. Wkrótce dowiedział się, że stracił dom. Oskarżeni wymienili zamki w jego drzwiach i nakazali się wyprowadzić. Lidia i Stanisław H., właściciele domu w Rybniku, w 2005 r. stracili zdolność do spłacania zaciągniętych kredytów. Pan Stanisław chciał pożyczyć kolejne 15 tys. zł. W gazecie trafił na ogłoszenie firmy należącej do oskarżonych. Ci obejrzeli nieruchomość należącą do małżeństwa a następnie strony podpisały umowę i H. dostali do ręki 12 tys. zł. Nie spłacili do końca swojego zobowiązania, bo oszuści nie załatwili większego, obiecanego kredytu pod zastaw domu. Wkrótce o ich nieruchomość wartą 90 tys. zł upomniał się jeden z oskarżonych. Podobne przykłady można mnożyć. Część z dramatów pokrzywdzonych rodzin zakończyła się samobójstwami. Oskarżonym grozi do piętnastu lat pozbawienia wolności.
Adrian Czarnota