3 pytania do Henryka Siedlaczka szefa PO w Raciborzu
Racibórz
– Zniknął pan na dobre ze sceny politycznej, nie tylko tej krajowej, ale i lokalnej. Co słychać u Henryka Siedlaczka?
– Nigdy nie byłem typem „szałszpilera” działającego na pokaz. Tym bardziej teraz tego nie robię. Ludzie oceniają innych ludzi po czynach. Zapewniam, że raciborska Platforma Obywatelska wciąż działa i pracuje. Przyjdzie czas na oceny. Nie podgrzewamy emocji bo opieramy się na racjonalnych przekonaniach.
– Nad czym konkretnie pracuje PO w Raciborzu?
– Pracują radni Platformy w radzie powiatu i radzie miasta. Nie latamy jak z kubkiem gorącej kawy, ale zajmujemy się wieloma bieżącymi sprawami, ważnymi dla Raciborza i ziemi raciborskiej. Mamy w prezydiach wiceprzewodniczących rad. Współpracujemy z posłanką Gabrielą Lenartowicz. Tam pełnią regularne dyżury nasi radni, bo w TMZR już nie można. Myślimy o pewnych projektach wspólnych z panią poseł.
– Odnoszę wrażenie, że PO się zestarzała i nie ma już następców. Co pan na to?
– Owszem, opoka czy fundament partii jest w dojrzałym wieku, myślę o Władku Gumieniaku czy Piotrze Olendrze, ale mamy młodszych następców. Proszę spojrzeć na Łukasza Kocura i Artura Wierzbickiego. Ja nie angażuję się w takim stopniu jak kiedyś. Dlaczego? Mam swój pogląd, lecz nie zamierzam się nim dzielić publicznie.