Wilhelm Wolnik: Nie jesteśmy żebrakami!
Zalane mazutem pola, kolosalne straty spowodowane przez powódź z 1997 roku i grunty przekazane na rzecz budowy zbiornika – wójt Wilhelm Wolnik uważa, że nadeszła pora, aby rząd spłacił długi, jakie lata temu zaciągnął wobec wszystkich mieszkańców gminy Krzyżanowice.
– Mimo tego, iż niedługo wybije mi 14 rok emerytury, mieszkańcy wciąż pytają mnie o kanalizację – powiedział podczas październikowej sesji rady gminy Krzyżanowice wójt senior Wilhelm Wolnik. Nawiązał tym samym do głównego tematu posiedzenia radnych, dotyczącego wciąż nierozwiązanego w gminie problemu gospodarki wodno-kanalizacyjnej.
Mazut, pola i zbiornik
Zdaniem Wilhelma Wolnika gmina Krzyżanowice i jej mieszkańcy nie powinni płacić za budowę sieci kanalizacyjnej, gdyż pieniądze na ten cel zostały niegdyś obiecane przez rząd RP. Wójt ma ważkie argumenty na poparcie tej tezy. Przypomina o katastrofie ekologicznej sprzed lat, gdy pola uprawne w gminie zostały zalane mazutem. Wówczas Czesi nie zapłacili za wyrządzone szkody, gdyż nie przewidywała tego umowa międzypaństwowa. Po powodzi z 1997 roku rząd RP obiecał gminie Krzyżanowice odszkodowanie – za straty poniesione podczas powodzi a także we wspomnianej katastrofie ekologicznej. Ponadto gmina przekazała 1300 ha ziemi pod budowę zbiornika przeciwpowodziowego.
Cimoszewicz obiecał
– Ówczesny premier Cimoszewicz powiedział, że zbiornik Racibórz jest najważniejszy, ale gminom, które stracą ziemię, należy się gratyfikacja – mówił podczas październikowej sesji wójt senior. – Mogę być brany na świadka tych obietnic – dodał.
Nie szczędził też gorzkich słów pod adresem kolejnych rządów, które określił jako „nieodpowiedzialne".
– Nie daj Boże, żeby nas taka (jak w 1997 roku – red.) powódź jeszcze nawiedziła (...) Nie powinniśmy absolutnie stać na boku. Władze i rada gminy powinny przypomnieć (rządzącym – red.), że te pieniądze jako odszkodowania się nam należą – mówił wójt w dalszej części swojego płomiennego wystąpienia, zaznaczając, że „nie jesteśmy żebrakami".
"Bez wsparcia leżymy"
– Na pewno jest to dla nas duży problem, duże wyzwanie – mówi o kwestii gospodarki wodno-kanalizacyjnej wójt Grzegorz Utracki. Władze gminy nie oczekują otrzymania 100% środków na realizację inwestycji, ale bez jakiejkolwiek pomocy z zewnątrz problem trudno będzie rozwiązać. – Musimy patrzeć w przyszłość i liczyć na to, że obecna ekipa (rządząca – red.) sypnie groszem i nas wesprze (...) Bez wsparcia odgórnego leżymy – kwituje radny Adam Machowski.
Wojtek Żołneczko
Gazyfikacja za Wolnika
Nierozwiązana kwestia gospodarki wodno-kanalizacyjnej pozostaje ostatnim „cywilizacyjnym” problemem gminy Krzyżanowice. Warto w tym miejscu przypomnieć o wielkich inwestycjach z lat 90 XX wieku. W latach 1989-1995 w gminie położono sieć wodociągową. W latach 1996-2002 przeprowadzono gazyfikację, która kosztowała 12 mln zł. Początkowo PGNiG chciało, aby gmina sama sfinansowała tę inwestycje, jednakże twarda postawa negocjacyjna ówczesnego wójta Wilhelma Wolnika doprowadziła do podziału kosztów – 6 mln zł zapłaciła spółka gazowa, drugie 6 mln zł wyłożyła gmina Krzyżanowice. Wciąż były to ogromne pieniądze. Roczny budżet gminy wynosił w tamtym czasie około 15 mln zł. Zdaniem radnego Adama Machowskiego panowały wówczas realia, których nijak nie można przyrównać do współczesnych. – My byśmy chcieli rozwiązać temat kanalizacji, ale nie mamy żadnych narzędzi – powiedział wójtowi seniorowi radny Machowski. – Nie winię nikogo. Mówię tylko, że władze centralne oszukiwały nas – odpowiedział mu W. Wolnik.