Złośliwy komentarz tygodnia
Zakneblowany naczelnik i inne smaczki
W Raciborzu jest taki gość, który zbiera flagi. I on mówi, że nasz prezydent powinien sobie obstalować taki sztandar, na którym będzie napisane „Dziś jestem za, a nawet przeciw, ale to się i tak jutro może zmienić”. Mógłby wywieszać po prostu taką fanę podczas każdej dyskusji na „wrażliwe” społecznie tematy.
Na posiedzeniu komisji oświaty odbyła się kłótnia na temat likwidacji gimnazjów i przyszłości szkół w Studziennej, Markowicach i SP 8. Nie opisuję, bo nagłośniły ją portale, a nawet niektórzy księża z ambony zaalarmowani przez radnego Piotra Klimę. Co ciekawe, prezydent Mirosław Lenk nie chciał dopuścić do głosu naczelnika od oświaty Roberta My
śliwego. Kuriozum oczywiste, ale tym większe, że to właśnie Myśliwy jest autorem propozycji zmian w raciborskim szkolnictwie wymuszonych rządowym planem likwidacji gimnazjów. Dramaturgii dodawały błagania radnego Marka Rapnickiego żeby prezydent pozwolił jednak wypowiedzieć się naczelnikowi milcząco zasiadającemu po jego prawicy. Na nic wszystko! Dopiero kiedy prezydent oddalił się na spotkanie z działkowcami, uciemiężony naczelnik odzyskał głos.
Zresztą, może i dobrze, że prezydent sobie pojechał, bo i tak trudno było pojąć, co konkretnie chce zrobić w tym temacie. A to mówił, że popiera plan Myśliwego, to znów, że niekoniecznie. Jednym słowem powtórka z rozrywki. Podobnie było kiedy dyskutowano o losach składowiska odpadów czy podwyżce opłat za śmieci. Jak jest spokój to prezydent jest zdecydowany. Jak tylko ktoś tupnie nogą to zaczyna wywijać piruety.
A tak jeszcze a propos kneblowania Myśliwego, to przy
szło mi do głowy, że tajemnicze zachowanie prezydenta można by tłumaczyć na dwa sposoby:
A. Albo prezydent bał się, że naczelnik powie ludziom coś niemiłego (a już nie daj Bóg prawdę) i poruta będzie jeszcze większa, a to uderzy również w niego.
B. Albo odwrotnie, obawiał się że naczelnik powie coś sensownego, o zgrozo, może nawet mądrzejszego niż sam pryncypał. A licho przecież wie, czy ten Myśliwy nie zechce kandydować na prezydenta i już kombinuje, jak tu się lansować.
Ci co uczestniczą w sesjach rady miejskiej twierdzą, że to nie pierwszy raz, kiedy prezydent ogranicza publiczne wypowiedzi pana naczelnika. Może jednak coś jest na rzeczy?
bozydar.nosacz@outlook.com
Bożydar Nosacz