Duży Kaliber: Wytrop sprawcę czyli zagadka kryminalna
Zabójstwo pod starą fabryką
Dochodziła godzina 20.00 kiedy komisarz Szarek w pilnym trybie został wezwany na komendę. Już na schodach do pokoju naczelnika wydziału kryminalnego spotkał kolegę z wydziału.
– Nie wiesz przypadkiem co się dzieje? – zapytał Szarek, biegnąc po stopniach.
– Mamy trupa w starej fabryce, jakaś grubsza sprawa chyba. Z powodu zwykłego zabójstwa nie robiliby takiego zamieszania – powiedział zasapany policjant ostrożnie otwierając drzwi gabinetu szefa. W środku trwała już narada i obecna była większość policjantów z wydziału.
– Panowie jakieś dwie godziny temu w starej fabryce znaleziono zwłoki mężczyzny z rozbitą głową. Na miejscu jest ekipa dochodzeniowo-śledcza i technicy, jednak wszyscy musicie zająć się tą sprawą. Denatem jest Stanisław Rumpelt. Chyba nie muszę tu nikomu przedstawiać tego nazwiska. To największy biznesmen w mieście, właściciel fabryki porcelany. Rano sprawa pewnie wycieknie do mediów. Musimy mieć dla dziennikarzy jakieś ustalenia – tłumaczył naczelnik.
Szef porozdzielał zadania wśród policjantów. Komisarzowi Szarkowi przypadło przesłuchanie mężczyzny, który znalazł ciało prezesa. To Michał Rykała, biznesowo powiązany ze zmarłym. Szarek nie miał daleko, bo mężczyzna siedział na korytarzu komendy przywieziony tu z miejsca zdarzenia.
– Dobry wieczór, długo będę musiał tutaj siedzieć?
– Muszę pana przesłuchać. Jest pan świadkiem, więc myślę, że za godzinę będzie pan wolny – powiedział policjant otwierając drzwi do gabinetu.
– Co pan robił o tej porze pod fabryką? – zapytał policjant.
– Staszek to mój wspólnik. Mieliśmy oglądać z zewnątrz ten teren, bo został wystawiony na sprzedaż. Od dłuższego czasu myślimy o rozbudowie naszej fabryki porcelany i potrzebny jest nam teren pod nowa halę. Czerwcowy dzień jest dość długi, więc myśleliśmy, że coś nam się uda pooglądać zanim zrobi się ciemno. Niestety spóźniłem się na spotkanie, bo byłem pierwszy raz w tej okolicy. W wejściu do budynku byłej dyrekcji natknąłem się na ciało Staszka. Leżał na schodach prowadzących do nieczynnej stołówki. Wezwałem od razu policję – tłumaczył Rykała.
– Czy chodził pan po zakładzie? Mógł pan zadeptać ślady.
– Nie. Byłem zszokowany, czekałem przy Staszku na pogotowie i policję.
– Dziękuję bardzo, zaraz wracam – powiedział komisarz Szarek wychodząc z gabinetu.
Policjant prosto z pokoju przesłuchań poszedł do naczelnika.
– Szefie mogę zobaczyć zdjęcia z miejsca zdarzenia? Interesuje mnie wygląd korytarza
– Oczywiście, leżą na stole – odrzekł przełożony.
– Tak myślałem. Szefie, chyba mamy pierwszego podejrzanego. To wspólnik Rumpelta, przesłuchałem go wstępnie, ale już wiem, że nie jest ze mną szczery. Nie wiem dlaczego nas okłamuje, być może ma jakiś związek z zabójstwem.
– Dlaczego tak myślisz? – zapytał naczelnik.
Co odpowiedział mu komisarz Szarek?
Aby poznać odpowiedź, odwróć stronę
Odpowiedź:
Michał Rykała twierdzi, że był pierwszy raz na miejscu. Nie mógł wiedzieć, że schody przy drzwiach prowadzą do stołówki zakładowej. Jak zeznał, nie chodził po zakładzie. Szarek na zdjęciach zauważył, że na korytarzu nie było również tabliczek informujących, że schody prowadza do stołówki.