Duży kaliber: Staszek był wesoły, nie wyglądał na mordercę
Wodzisławianin najpierw podrywał kobietę w barze, potem podciął jej gardło. Tłumaczy, że nic nie pamięta. Na ostatniej rozprawie sąd próbował odtworzyć przebieg tragicznego wieczoru.
Proces dotyczy morderstwa, do którego doszło w czerwcu ubiegłego roku przy ulicy Zuchów w Wodzisławiu Śl. Oskarżony to 45-letni mieszkaniec Wodzisławia, z zawodu murarz. 13 czerwca ubiegłego roku świętował swoje urodziny. Zakrapiana impreza przeciągnęła się do 17 czerwca. Tego dnia Stanisław Z. pił w barze w Radlinie. Tam poznał 57-letnią mieszkankę Wodzisławia. Kilka godzin później podciął jej gardło. W chwili zatrzymania miał we krwi 1,57 promila alkoholu.
Na rozprawie sąd próbował odtworzyć tragiczny wieczór. Przesłuchano rodzinę, z którą tego wieczoru pił oskarżony, policjantów, którzy go zatrzymywali, policję oraz ratowników medycznych.
Dużo gadał
Wuj oskarżonego. – Tego dnia przyszedł do mnie około godziny 17.00. Wypiliśmy na trzy osoby dwie butelki wódki z okazji urodzin Staszka. Gadaliśmy, jak to przy wódce – mówił przed sądem wuj Stanisława Z.
– Jak to jest po wódce? – dopytywał sąd.
– No dużo gadał – dodał
Drugi wuj. – Namówił mnie. Powiedział, że ma jeszcze wódkę urodzinową. Siedliśmy w altance. Stasiek rynnę naprawiał. Przyniósł wódkę 0,7 litra. Wypiliśmy to raz dwa. Staszka oszczędzaliśmy, bo widziadłem , że jest wczorajszy. Jak nie popatrzył, to mu nie nalewaliśmy. Czerwony był, bardzo wesoły i grzeczny. Brakło tego 0,7. Z. wstał i poleciał do sklepu i przyniósł druga butelkę, już 0,5. Jak to wypiliśmy, to trzeba było iść do domu. Potem mieliśmy po drodze bar. Ja nic nie piłem, bo już miałem dość. Tam siedziała pani Krysia. Znałem ją z widzenia. Nasi ojcowie się znali. Ja byłem na zewnątrz. Nawet kropelki tam nie wypiłem. Potem wyszli z baru. Szli za mną . Było im wesoło. Śmiali się – tyle pamiętam.
Oskarżony mówi kocham cię
Barmanka. – Krystyna była częstą bywalczynią baru U Kowalskiego. Przychodziła do nas codziennie. Również feralnego dnia, kiedy pytała czy może wypić u nas swój alkohol. Stanisław Z. przyszedł do nas już pod wpływem alkoholu. Pani Krystyna była trzeźwa. Miała mieć jakieś spotkanie w sprawie odwyku. Poprosili o kieliszek do swojej wódki. Nie było to pierwszy raz. Odmówiłam, ale oni nalegali. Dałam im jakiś stary. Ten pan oskarżony zamówił dwa piwa, potem wyszli. Zagadywał kobiety w barze, mówiąc "kocham cię". Potem wyszli razem – wspomina kobieta.
Jak z innej planety
Na rozprawę sąd wezwał również policjantów, którzy w czerwcową noc jako pierwsi zjawili się na posesji, gdzie doszło do morderstwa.
Policjant I. – To był początek naszej służby. Zostaliśmy wezwani na interwencję z powodu awantury przy ulicy Zuchów. Po przybyciu na miejsce zauważyliśmy w bramie mężczyznę, który powiedział, że brat prawdopodobnie zabił jakąś kobietę i biega po terenie posesji z nożem. W ogrodzie zauważyliśmy oskarżonego z nożem w ręku. Szedł w naszym kierunku. Jakby w amoku. Kolega wydobył broń z kabury i okrzykiem „policja” określił nazwę formacji. Wzywał tego mężczyznę do odrzucenia noża. Po kolejnym poleceniu oskarżony jakby się ocknął i odrzucił nóż. Po tym wydaliśmy mu polecenie, aby ukląkł i założył ręce za głowę . Asekurując kolegę, zakuliśmy go w kajdanki.
W tym czasie na teren posesji wbiegli ratownicy medyczni którzy udali się w kierunku zabudowań gospodarczych. Oskarżonego umieściliśmy w tzw. trzeciej klasie. czyli przedziale w wozie dla zatrzymanych. Dowiedzieliśmy się, że z tyłu leży martwa kobieta. Leżała na plecach. Miała rany cięte szyi. Była sina i miała opuchniętą twarz. Oskarżony w radiowozie był agresywny. Coś krzyczał. Uderzał ciałem w ścianę radiowozu. Powiadomiliśmy dyżurnego, który wezwał na posesję odpowiednich policjantów. W trakcie transportu oskarżonego już się uspokoił.
– Jak wyglądał nóż, który odrzucił oskarżony?
– Możliwe, że kuchenny . Miał świecące ostrze i nie był ubrudzony krwią – odparł policjant.
Policjant II. – Jeździliśmy z nim do trzeciej nad ranem. Był nieobecny i pod silnym wpływem alkoholu. Wtedy z nożem szedł powoli, flegmatycznie, jakby nie wiedział na jakiej planecie jest. Ciężko było z nim nawiązać jakikolwiek kontakt. Brat był zszokowany sytuacją.
– Czy mówił panu, że zabił jak się wyraził „hobbita”?
– Nie słyszałem, aby tak mówił. Zapisałbym to w notatce – odpowiedział policjant.
Było dużo krwi
Ratownik medyczny. – Nie kojarzę tej sprawy. Za dużo jest ich. Chyba, że chodzi o to „podcięcie” to tak. Pamiętam wezwanie do rany ciętej. Początkowo jechaliśmy bez sygnałów. W trakcie wyjazdu nas ponaglano. Przyjechaliśmy na miejsce, ale mieliśmy nie wysiadać bo dyspozytor ostrzegł nas, że może być niebezpiecznie. Była już jednak policja, która kogoś zakuwała w kajdanki. Pani leżała na podwórzu z podciętą szyją. Rana była dość obszerna. Było dużo krwi. Mogła umrzeć przez wykrwawienie. Kobieta już nie żyła. Podłączyliśmy monitor i wezwaliśmy karetkę specjalistyczną. Kobieta leżała na wznak, z jedna zgiętą ręką. Obok były duże ilości skrzepłej krwi. Nigdzie więcej nie chodziliśmy – tłumaczył ratownik.
Prokurator wniósł o przesłuchanie na kolejnej rozprawie biegłego w zakresie doprecyzowania świadomości oskarżonego w trakcie czynu. Sąd wezwie również autora opinii sekcyjnej. Za morderstwo Krystyny M. Stanisławowi Z. grozi dożywotni pobyt za kratami.
Adrian Czarnota