Piórem naczelnego
Mariusz Weidner, Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Wielki mały Szu
Zagrania stosowane przez prezydenta w trakcie sesji zaczynają przypominać ruchy pokerzysty. W listopadzie sesja zapowiadała się jako wielka kłótnia o szkoły dzielnicowe. Nawet ludzie Lenka nie wierzyli w wizję urzędu i zamierzali blokować zmiany. Tyle, że zamiast wytaczać działa, włodarz wywiesił pierwszy białą flagę. Wycofał się z zamiarów i uciszył najzagorzalszych walczaków. Zaskoczenie było kompletne. W grudniu też nie obyło się bez niespodzianki. Ta sesja miała przejść do historii jako sukces opozycji, zwieńczenie dwuletnich starań o unowocześnienie rady miasta. W końcu doszło do tego, że jej głosowania będą imienne, a nie takie jak dotąd – bezosobowe. W glorii zwycięzcy miał minąć linię mety jako pierwszy Leszek Szczasny. On to wymyślił, wielokrotnie dopominał o swoje i w końcu mu się należało. Już szykował się do głosu, „już witał się z gąską” jak pisał wieszcz. Wtem głos zabrał Tomasz Cofała i sprzątnął temat opozycji sprzed nosa. Wyszło na to, że głosowanie imienne jest autorskim pomysłem koalicji rządzącej. Takim zapisze się w historii raciborskiego samorządu. Szczasny starał się na sesji bagatelizować fakt, że to nie on wnioskował o zapis w statucie, ale zamiast spodziewanej satysfakcji pozostało uczucie niedosytu. Klasyk mawiał: jeśli nie możesz być lwem, bądź lisem. Prezydent i jego radni posłuchali tej rady.