Rycka z Rapnickim pospieszyli z „gratulacjami”
219 tys. zł trafia rocznie z magistratu do szkół na dokształcanie nauczycieli. Zwykle nad przekazaniem tej kwoty radni nie dyskutują. Tym razem w komisji oświaty było inaczej.
Miasto finansuje studia podyplomowe nauczycielom na podstawie zapotrzebowania jakie zgłaszają dyrektorzy szkół. Wnioskują do nich nauczyciele. Z pomocy urzędu korzysta kilkadziesiąt osób w ciągu roku, każda średnio dostaje 3,6 tys. zł. Uchwała rady jest potrzebna, bo niektórzy nauczyciele muszą uczyć się kolejny semestr i trzeba zań zapłacić. To część wieloletniego planu dokształcania kadry szkół. Szef komisji oświaty Paweł Rycka uważa sprawę za formalność, bo co roku rada zgadza się na finansowanie kształcenia pedagogów.
Popyt i deficyt
Kamyczkiem w ogródku okazało się tym razem stanowisko ZNP. Związkowcy poprosili by w katalogu opłacanych studiów znalazły się te z języka polskiego i matematyki.
– Kwalifikacje będą potrzebne w szkołach ponadgimnazjalnych, w wyniku obecnej reformy oświaty – argumentuje Teresa Ćwik szefowa raciborskiego ZNP. Naczelnik wydziału edukacji Robert Myśliwy nie zgadza się z tym postulatem. Sądzi, że oba kierunki nie są deficytowe. – To nieodpowiedzialne i nieuczciwe, stwarzać wrażenie, że warto poświęcać czas i pieniądze na studiowanie kierunków, których jest przesyt na lokalnym edukacyjnym rynku pracy – mówi. Ćwik przekonuje, że w ciągu dwóch lat sytuacja się zmieni i warto ten czas wykorzystać na przekwalifikowanie się.
Uparty kapral
Spór o zbyt wąski katalog kierunków dokształcania rozgorzał na lutowym posiedzeniu komisji oświaty. Szefową ZNP wsparli radni opozycji. Anna Ronin domagała się od prezydenta miasta i naczelnika Myśliwego analizy, gdzie przeczytałaby o zapotrzebowaniu na konkretne kierunki kształcenia. Na brak wiedzy w tym temacie narzekał też Zbigniew Sokolik. Wątpliwości nie kryła Zuzanna Tomaszewska. – Taka furtka by się przydała. Dziś nie wiemy czy polonistów nie będzie brakowało za dwa lata – popierała wniosek ZNP.
Polityki urzędu bronił Marek Rapnicki. Dziwił się, że radni chcą wyręczać dyrekcje szkół i wydział edukacji. Porównał ich do wojskowego kaprala, który nie spoczął póki pluton nie zrobił 100 pompek by żołnierze lepiej spali. Radny powątpiewał w kwalifikacje chemika czy geografa, który będzie po studiach podyplomowych z j. polskiego przekonywał młodzież, że „Słowacki wielkim poetą był”.
Zwaśnione strony starał się pogodzić prezydent Mirosław Lenk. Choć zaznaczył, że analiz robić nie zamierza, to był gotów wpisać do uchwały język polski i matematykę. Protestować próbował jego naczelnik, twierdząc, że w takim razie powinno się uwzględnić także historię... Lenk uznał, że dyskusja zrobiła się polityczna i do niczego nie doprowadzi.
Sześć lat bez problemu
Przewodniczący Rycka stwierdził, że nie rozumie radnych. – O co państwu chodzi? 6 lat jestem w radzie i nigdy nie było z tym tematem problemów. Nie widzę w tej uchwale żadnych różnic w porównaniu do poprzednich lat. Jeżeli uważacie, że orientujecie się w tym lepiej niż dyrektorzy szkół i rady pedagogiczne to ja gratuluję, naprawdę – zakończył. Opinia komisji była pozytywna, przeszła jednym głosem. Na sesji – autopoprawką prezydenta – studia z języka polskiego i matematyki mają pojawić się w katalogu urzędowych dofinansowań.
(ma.w)