Wizyta radnych w PRD. Poznali prawdę o kostce i asfalcie
Członkowie komisji Marcina Ficy poświęcili część posiedzenia komisji gospodarki na przyjrzenie się z bliska bazie Przedsiębiorstwa Robót Drogowych. Do tej spółki magistrat nie musi dokładać.
PRD jest pierwszą miejską spółką, która działa na wolnym rynku. Od razu wrzucono ją na głęboką wodę i jedyna, której w tej rzeczywistości sprawdza się do dziś. Przychody ma największe spoza terenu gminy. Dla samorządu wykonuje prace na jakieś 30% swego portfela zamówień. Najdalsze zlecenia jakie pozyskała w ostatnim czasie są z województwa opolskiego: Nysa, Kędzierzyn – Koźle i Głubczyce; na Śląsku pracowała m.in. w Zebrzydowicach i pod Wisłą, także w rejonie Katowic. Co ważne, spółka jest wybierana do robót na drogach wojewódzkich, gdzie standardy uchodzą za wyśrubowane. PRD wykonało część ulicy Głubczyckiej, na odcinku od Żerdzin do Raciborza. Obecnie remontuje, wspólnie z Brukami Trawiński, ul. Armii Krajowej (lwia część prac nastąpi latem).
Prezes nie pakuje
Odwiedziny komisji gospodarki posłużyły obaleniu mitu krążącego po Raciborzu, jakoby na Płoni można bez problemu zaopatrzyć się w kostkę zdejmowaną z ulic miejskich. Kostka jest magazynowana w PRD i wykorzystywana jest tylko na naprawy dróg samorządowych. – Sporadycznie dochodzi do realizacji próśb stowarzyszeń czy OSP gdzie przekazuje się jakieś stare płytki, ale nie kostkę – zaznaczał wiceprezydent Wojciech Krzyżek obecny podczas wizyty radnych w PRD. Dodał, że nieprawdą jest, że można „na zakład przyjechać wozem i pan prezes zapakuje kostkę na pakę”. – Nie sprzedajemy. Nie robimy tego by uniknąć posądzeń i domniemań – zapewniał Krzysztof Wrazidło prezes przedsiębiorstwa.
Problem z otaczarnią
Stara wytwórnia asfaltu, tzw. otaczarnia znajduje w miejscu, którędy w przyszłości pobiegnie obwodnica miejska. – Inwestowanie na tym terenie zostało mocno ograniczone. Z kolei przeniesienie otaczarni w rejon zabudowy mieszkalnej Płoni spowodowało protesty, zaważył odbiór wizualny – tłumaczył radnym W. Krzyżek. Relacje z otoczeniem to aktualnie główny problem PRD spędzający sen z powiek prezesa spółki. Ostatnio zamontowano tu specjalne filtry i według Wrazidły jest zdecydowanie lepiej. – Zdarzało się, że sam czułem smród jak wjeżdżałem w rejon przedsiębiorstwa. Odkąd są filtry skargi ustały – opowiadał szef PRD. Przyznał jednak, że bez przeniesienia spółki w mniej widoczne miejsca, relacje z mieszkańcami nie ulegną poprawie.
Zima drogowców
20 lat pracy w drogownictwie nauczyło prezesa Wrazidłę, że najwięcej takich robót prowadzi się w październiku i listopadzie. To niestety wina samorządów, które uchwalają budżety w grudniu. Przetargi, pozwolenia i roboty przygotowawcze powodują, że gdy zawita pierwszy śnieg drogowcy zaczynają wylewać asfalt. – To naprawdę mocno denerwuje. Wszyscy się zgadzają, że tak jest źle i za pieruna ruszyć tego nie idzie żeby to doprowadzić do normalności – irytował się przewodniczący rady Henryk Mainusz. Prezes Wrazidło zna jeszcze jedną przyczynę. Przy większych zleceniach chodzi o szybkie wykorzystywanie pieniędzy jakie zostały po przetargach. – Najszybciej można je wykorzystać na asfaltach, bo to najdroższe roboty w procesie budowy dróg. 2 km drogi z kostki nie przerobi w dwa miesiące, ale w pracach bitumicznych spokojnie. Dla nas to jest nerwówka. W 2015 roku ulicę Głubczycką wykonaliśmy z duszą na ramieniu, bo wszystko było zależne od pogody – podsumował.
Sposobem na problem z „zimową porą drogową” może być plan wieloletni w zakresie remontów dróg miejskich. Wydział urzędu już taki przygotował.
(ma.w)