Trudno żyć przy drodze „usłanej” koleinami
Droga wojewódzka 935 dla skazanych na życie przy niej mieszkańców Kornowaca stała się prawdziwym przekleństwem. Jej fatalny stan, pogarszający się z roku na rok, a przy tym niespełnione od lat obietnice remontu tego newralgicznego szlaku komunikacyjnego w gminie, spędzają im sen z oczu. W przenośni i dosłownie. – Tiry robią nam pobudkę o czwartej rano, bo gdy wzmaga się ruch domy zaczynają drżeć, istna kołysanka. Pochowałam nawet szklanki, aby nie potłukły się – opowiada pani Janina.
Kilkunastu mieszkańców przyszło na spotkanie, aby podzielić się problemami, na które Wojewódzki Zarząd Dróg odpowiedzialny za drogę nr 935, od lat pozostaje głuchy.
Ruchliwe sąsiedztwo niszczy domy, zalewa podwórka
Po raz ostatni droga była remontowana w 1968 r. Aby ją poszerzyć z posesji wywłaszczano grunty, za symboliczną odpłatnością, za którą trudno było nawet wykonać nowe ogrodzenie. – Wykupiono od nas 2 ary płacąc po 2 zł za 1 m2. Nikt wtenczas nie wziął pod uwagę, że jest tam nasz dom, który dziś stoi na części gruntów państwowych. Samochody jeżdżą więc bezpośrednio pod budynkiem. Drgania i strugi wody spod kół sprawiają, że musimy nieustannie go remontować – opowiada pani Eugenia, która w tej sprawie napisała już wiele pism.
– Mój dom też stoi w pasie drogowym, drzwi wychodzą niemal na jezdnię. Sam zrobiłem własne ujęcie. Mam trzy studzienki i nieustannie wypompowuję wodę, która po deszczach schodzi na moją posesję z drogi i gromadzi się w piwnicy – dodaje Bolesław Wyszkowski. Inni mieszkańcy również zamontowali u siebie studzienki i pompy. Nadsypywana od lat 60. droga podniosła się o 60 – 80 cm i u pana Bolesława patrząc na projekt budynku, sięga ponad izolację poziomą. Woda znajdując sobie ujścia przenika na podwórko i przez ściany domu. – Wielokroć pisaliśmy, a w odpowiedzi słyszymy, że musimy z tym problemem poradzić sobie sami. A przecież to kosztowne przedsięwzięcie, prace zaś przy fundamentach niebezpieczne, bo mogą doprowadzić do katastrofy budowlanej. A wystarczyłoby zrobić prawidłowe odwodnienie drogi z korytkami – przekonany jest pan Bolesław.
Rozwiązanie problemu mieszkańcy widzą w gruntownym remoncie drogi, bezpiecznych przejściach dla pieszych, naprawionym chodniku, przede wszystkim zaś w nowej kanalizacji deszczowej. Dziś pozapychane przepusty, zniszczone rury i zaledwie kilka studzienek, sprawia że woda tworzy rozlewiska na drodze. Dodatkowo zatrzymują ją koleiny, czasem tak głębokie, że samochody z niskim zawieszeniem trą o nie podwoziami.
Dzieci, które chodzą ul. Raciborską do szkoły, w czasie deszczu muszą ratować się ucieczką lub wspinać na płoty, aby uniknąć strug wody spod kół. Czasem mokre są nawet podręczniki w torbach szkolnych. Potrzebne jest więc prawidłowo wykonane odwodnienie drogi. Dotychczasowe przepusty i rury pozapadały się, widać to na podjazdach do domów, które pomimo starań właścicieli stale osuwają się. Zniszczony jest też chodnik. – Nie ma gdzie uciekać, kiedy przejeżdża ciężarówka wzbudzająca fontanny brudnej wody. Ta wlewa się do połowy naszych podwórek, ochlapuje budynki aż do pierwszego piętra i nieustannie trzeba czyścić elewacje – skarżą się mieszkańcy.
Uciążliwe pojazdy – za szybkie i za ciężkie
Gdy przy Urzędzie Gminy w Kornowacu stał radar samochody jeździły przez Kornowac wolniej. – Staramy się o odcinkowy pomiar szybkości. Przed dwoma laty chcieliśmy zamontować sygnalizację świetlną wzbudzaną (na przyciski), ale pomysł został odrzucony, ponieważ uznano, że na naszych przejściach jest za mały ruch pieszy – mówi sołtys Kornowaca Piotr Tomala.
Tymczasem na kornowackim odcinku drogi 935 jest bardzo mało przejść dla pieszych. – Pasy przydałyby się przede wszystkim przy aptece i sklepie, gdzie przez ruchliwą drogę przechodzi najwięcej osób. Przejście pomiędzy skrzyżowaniem w Pogrzebieniu, a urzędem gminy prowadzi wprost do przydrożnego rowu – tłumaczy inna mieszkanka Kornowaca.
Ruch zaś jest coraz bardziej intensywny. Przejeżdżające pełną muld i kolein drogą, ciężkie, często z kilkudziesięciotonowymi ładunkami pojazdy, wprawiają okoliczne budynki w drgania, od których pękają ściany, posadzki, a nawet szyby.
Mieszkańcy ul. Raciborskiej nieustannie piszą pisma do Wojewódzkiego Zarządu Dróg. Problem znany jest również w gminie, która – poza wspieraniem ich w monitach – nic więcej zrobić nie może, ponieważ droga jest wojewódzka.
Aktualnie istnieje już projekt jej przebudowy na odcinku od skrzyżowania z DK 45 w Raciborzu do granicy powiatów raciborskiego i wodzisławskiego (w Rydułtowach). Koszt tej inwestycji szacowany jest na 88 mln zł. Złożony został wniosek o dofinansowanie z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Śląskiego. Jeśli udałoby się pozyskać pieniądze wówczas przebudowa drogi mogłaby się rozpocząć 1 grudnia 2017 r. i potrwałaby do 15 grudnia 2019 r. Mieszkańcy jednak „karmieni” od prawie 20 lat obietnicami remontu ul. Raciborskiej, z pewnością uwierzą dopiero wtedy, gdy zobaczą rozpoczynające się tam roboty drogowe.
(ewa)