Prezydent Duda nie przyjedzie czyli żenujący finał
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
W plebiscycie radiowej „Trójki” „Srebrne Usta” za 1995 rok drugie miejsce zajął były sekretarz PZPR i późniejszy premier Leszek Miller. Nagrodzony bon mot brzmiał: „Prawdziwego mężczyznę poznaje się nie po tym, jak zaczyna, ale jak kończy”. Radny Michał Woś miał wtedy 4 latka, więc pewnie to zdanie nie utkwiło mu w pamięci. A szkoda. Oczywiście Woś, który mając 26 lat już dziś dorobił się posady szefa gabinetu politycznego ministra Ziobry, jest skazany na polityczny sukces. Bo nie dość, że obraca się w odpowiednich sferach, to jest inteligentny, ambitny i ma tupet. Ale sprawę nieudanego zaproszenia prezydenta Dudy do Raciborza zakończył w żenującym stylu.
Przypomnijmy fakty. Na styczniowej sesji radny Woś zaproponował by na obchody 800-lecia Raciborza zaprosić Prezydenta RP
Andrzeja Dudę. Autor propozycji wyraził wprawdzie obawę, że na zaproszenie może być już za późno, ale spróbować nie zawadzi i zadeklarował pomoc w tej sprawie. Według prezydenta Mirosława Lenka ostatecznie z tej pomocy nic nie wyszło, ale za to, przy wsparciu innego vipa czyli senatora Adama Gawędy, udało się nie zostawiać zaproszenia na portierni, ale złożyć je na ręce samego ministra Andrzeja Dery. Teraz pozostawało tylko czekać na odpowiedź. Nieoficjalnie nikt wielkich nadziei sobie nie robił. Oficjalnie ten i ów bąkał coś, że Prezydent jeszcze nigdy nie był w naszym regionie, więc może akurat skorzysta z okazji, jeśli nie będzie miał nic lepszego do roboty.
I nagle, ni z gruszki ni z pietruszki, Michał Woś odpala na swoim fejsbuku niusa, w którym:
a) zdradza, że wie nieoficjalnie, iż Prezydent nie przyjedzie, ale raczej przyśle jakiegoś urzędnika,
b) podkreśla, że gdyby zaproszenie było wystosowane wcześniej to szanse byłyby większe,
c) przypomina, że zaproszenie przekazano dopiero po „jego (czyli Wosia – red.) interwencji”,
d) oskarża, że to spóźnione zaproszenie dowodzi złego zarządzania miastem, a to z kolei „odbija się na jego renomie i rozwoju”,
e) a na koniec dzieli się z nami promykiem nadziei czyli, że już wkrótce będą wybory, nowa kadencja i (w domyśle) w Raciborzu nastąpi wreszcie dobra zmiana.
No cóż, nawet jeśli to wszystko prawda, to fejsbukowy manifest młodego polityka wzbudził we mnie niesmak i to co najmniej z czterech powodów:
1) chwalenie się „dojściami” do nieznanych publicznie informacji i publikowanie ich przed oficjalnym stanowiskiem Kancelarii Prezydenta RP trudno odebrać inaczej niż jako pychę i fanfaronadę,
2) ujawnienie decyzji Prezydenta zanim zrobiła to jego Kancelaria jest wtrącaniem się w nie swoje kompetencje, gdyż to Prezydent był adresatem zaproszenia i jest jedynym uprawnionym do decydowania o jego losach (czyli także o informowaniu na ten temat),
3) tym samym pan radny wchodzi w rolę polującego na przecieki dziennikarza, a tymczasem, jako quasi-urzędnik państwowy, powinien raczej chronić Urząd przed wyciekami nieoficjalnych informacji,
4) wykorzystanie sprawy zaproszenia, którą sam zainicjował, do rozpoczynania kampanii wyborczej jest po prostu nieeleganckie i tyle (interpretuję to tak: gdyby Prezydent Duda przyjechał to byłby to sukces Wosia, ale skoro się nie udało, to przynajmniej jest okazja, żeby dowalić Lenkowi).
Na koniec odwołam się do jeszcze jednego słynnego cytatu, tym razem z roku, kiedy radny Woś miał już skończone 12 lat. Kiedy rząd Leszka Millera zaoferował Amerykanom udział polskich żołnierzy w wojnie w Iraku, francuski prezydent Jacques Chirac powiedział o Polakach: „Stracili dobrą okazję, aby siedzieć cicho”. Było to wtedy bardzo oburzające, a wręcz upokarzające dla nas stwierdzenie i na pewno sympatii do Francuzów w Polsce nie wzmocniło. Ale może politycy, już bez tego historycznego kontekstu, powinni je sobie na stałe zawiesić nad biurkami albo i na swoich profilach fejsbukowych...
bozydar.nosacz@outlook.com