Rewolucja w Mieszku dobiega końca
Z prezesem Mieszko S.A. Igorem Jelińskim o logistyce, warszawskiej siedzibie firmy i sposobach na zawojowanie rynku słodyczy rozmawiał Wojtek Żołneczko.
– Otworzyliście nowy magazyn w Gliwicach. Mieliście na względzie optymalizację logistyki, czy też po prostu w Raciborzu było Wam za ciasno?
– Tak naprawdę było kilka powodów, żeby przenieść magazyny tutaj. Po pierwsze, Mieszko miało dwa – trzy, a w czasach Artura* cztery magazyny wyrobów gotowych. Poza tym magazyn, w Raciborzu nie był do końca dostosowany do wymogów naszych produktów. To znaczy, że kiedy robiło się ciepło, musieliśmy przewozić produkty do magazynu wynajmowanego niedaleko Gliwic, ale mniejszego niż ten (otwarty 3 marca – red.)... I te produkty sobie tak jeździły, więc pierwszy powód to była efektywność łańcucha dostaw i całej naszej logistyki. Drugi powód wiązał się z zamknięciem zakładu produkcji wafli w Warszawie. Tę produkcję trzeba było gdzieś przenieść. Uważaliśmy, że najlepiej skoncentrować ją w miejscu, skąd pochodzi Mieszko, czyli w Raciborzu. To była ta hala w Raciborzu, gdzie mieliśmy ten magazyn wyrobów gotowych. Dlatego część tego magazynu została dostosowana do wymogów produkcji. To wszystko są takie puzzle, które powolutku składamy i dochodzimy do końca tej dużej restrukturyzacji, z którą żyjemy już od dwóch lat.
– Biura w Warszawie, logistyka w Gliwicach, produkcja w Raciborzu. Tak już zostanie?
– W Warszawie była i dalej jest siedziba spółki. Ma to swoją logikę, bo większość sieci międzynarodowych i polskich ma swoją siedzibę właśnie w Warszawie. My mamy tam też dział sprzedaży. Dzięki temu nasi ludzie, nasi dyrektorzy, mogą na co dzień spotykać się i negocjować ze swoimi klientami. Więc to nie jest jakaś fantazja, ale potrzeba operacyjna biznesu. Drugi dział, który ma większość swoich zasobów w Warszawie, to jest dział marketingu. Tak jest między innymi dlatego, że w Warszawie jest łatwiejszy dostęp do ludzi doświadczonych. Na to trzeba patrzeć realnie – trudno jest znaleźć takich ludzi czy przyciągnąć ich do Raciborza. Oni są w większych miastach. Ale każdy z nas regularnie odwiedza Racibórz, pracownicy z Raciborza przyjeżdżają do Warszawy, mamy wideokonferencje – komunikacja jest bardzo płynna. Poza tym w Raciborzu oprócz produkcji są tzw. działy supportu (ang. support – wsparcie – red.), jest dział HR (ang. human resources – zasoby ludzkie), finanse, R&D (ang. research and development – badania i rozwój), jakość, BHP, zakupy... Tak więc wszystkie inne piony znajdują się w Raciborzu i to się nie zmieni.
– Wspominał Pan o kontaktach z przedstawicielami międzynarodowych i polskich sieci sklepów. Czy w ostatnim czasie właśnie na nie położyliście nacisk? Pytam o to, bo przed świętami Bożego Narodzenia produkty Mieszka pojawiły się w większości sieci supermarketów. Czy to właśnie na tym polu toczy się walka o polskiego klienta?
– Nie tylko. Ta walka toczy się zarówno w tradycyjnych małych sklepach, jak i marketach. Aby klienci mogli "smakować życie", nasze produkty muszą być szeroko dostępne. Gdy dołączyłem do Mieszka miałem pewien dysonans. Chodziłem po sklepach i w jednym natrafiałem na Zozole, w drugim na Cherrissimo, w trzecim na Chocoladorro. Dlatego na początku zeszłego roku wytypowaliśmy grupę najlepszych produktów, my to nazywamy żelazną półką, które chcemy, aby znajdowały się w jak największej liczbie sklepów. To znaczy, że jeżeli lubię np. Michaszki, to do któregokolwiek sklepu nie pójdę – tradycyjnego sklepu osiedlowego, marketu czy hipermarketu, to te Michaszki tam znajdę. W tym kierunku idziemy. Na pewno jest jeszcze dużo do zrobienia, ale wiele też zostało już zrobione, np. specjalne opakowania świąteczne.
– To chyba nic nowego...
– Tak, nie wymyśliliśmy niczego nowego, ale wcześniej tego w Mieszku nie było. Świąteczne opakowanie to jest często powód, dla którego konsument w takim czasie – a święta to dla nas najważniejszy czas, w którym konsumenci lubią kupować czekoladki – wybiera taki a nie innym produkt. To jest właściwy kierunek i będziemy go rozwijać.
*Producent ciastek. Przedsiębiorstwo Lider Artur zostało kupione przez Mieszko S.A. w 2011 roku. Nowy zarząd Mieszko S.A. zdecydował o sprzedaży Artura, co udało się zrobić w 2015 roku.