Gdy Odys przestał chodzić, wrzucili go do chlewika
Owczarek niemiecki najpierw był na łańcuchu, przebywał na podwórku. Z wiekiem zaczął mieć problemy z tylnymi nogami, wstawał z trudnością i przewracał się. Kiedy pewnego dnia nie mógł już się podnieść, właściciele przenieśli go chlewika i tam pozostawili bez jakiejkolwiek pomocy i opieki. W małej komórce, bez drzwi, w kilkunastostopniowe mrozy, zwierzę leżące we własnych odchodach, tygodniami dogorywało.
– Prawdopodobnie któregoś dnia ktoś przyjechał, podał mu jakiś zastrzyk. Na chwilę psu zrobiło się lepiej, próbował wstać, ale potem znowu opadł z sił. I w takim stanie pozostał, bo jego właścicielom nawet przez myśl nie przeszło, że ich czworonożny przyjaciel strasznie cierpi – opowiada reprezentująca raciborski inspektorat Ogólnopolskiego Towarzystwa Ochrony Zwierząt „Animals” Beata Schrittwieser.
O dramacie psa towarzystwo powiadomił jeden z inspektorów mieszkający na terenie powiatu wodzisławskiego. Kiedy Beata Schrittwieser, Danuta Miguła i Łukasz Appel dotarli na miejsce, zwierzę było w krytycznym stanie. – Wstrząsający był moment, gdy wraz z właścicielem zbliżyliśmy się do psa, a ten resztkami sił próbował się podnosić, cieszył się na jego widok – opowiada wzruszona pani inspektor.
– Młody człowieku, twój przyjaciel kona z bólu, a ty nic nie zrobiłeś, nie jest ci go żal? – zapytała przedstawicielka OTOZ kilkunastoletniego chłopca, który podszedł do nich. – To co jo mioł zrobić? – odpowiedział z kamienną twarzą. Na podpowiedź, że mógł wykonać zdjęcie i poprosić kogoś o pomoc, tylko obojętnie wzruszył ramionami.
– Kiedy przenosiliśmy Odysa, wył z bólu, a pomimo tego ani razu nie chciał nas ugryźć – wspomina pani Beata. Inspektorzy próbowali wyciąć posklejaną odchodami sierść, która niczym beton przylegała do odparzonej skóry zwierzęcia. Ponieważ jego stan pogarszał się, jeszcze tego samego wieczoru przewieziono go do lecznicy. Pies miał uszkodzone wnętrzności, stan zapalny kręgosłupa, opuchnięte genitalia – cierpiał okrutnie. Dlatego lekarze, nie widząc szans na jego uratowanie, zdecydowali się go uśpić.
– Pomyśl, ile jeszcze takich zwierząt leży gdzieś w obórkach – prosi mnie przedstawicielka OTOZ, aby pisząc o Odysie uwrażliwiać ludzi na los zwierząt własnych i cudzych. Zawsze, w takich sytuacjach można zwrócić się o pomoc do OTOZ.
Ewa Osiecka