Ludzie szukają dziwnych rzeczy
Sukces targu staroci. Wystawców było trzy razy więcej niż na „premierze”.
Nowa inicjatywa pietrowickich urzędników nabiera tempa. Druga odsłona targowiska różności (odbywają się w każdą, ostatnią sobotę miesiąca) przyciągnęła więcej sprzedających. Porozmawialiśmy z nimi o wrażeniach z handlowania.
Tomasz Niedźwiedzki z Pietrowic Wielkich
Przewijam się co tydzień po jakiejś giełdzie. Tutaj jestem współorganizatorem. To jest dobre miejsce na targ staroci, bo Pietrowice Wielkie organizują różne imprezy. Są eko-targi, procesja konna, gala przedsiębiorczości. To już uznane marki. Na początek było skromnie, tylko 6 wystawców. Dziś jest 3 razy więcej, a paru nie dojechało. Ulotki – zaproszenia rozprowadzamy w całym regionie. Ja mam zegarki, skup i sprzedaż. Na przykład omega rattrapante z 1968 roku w stanie idealnym za 12 tys. zł.
Beata Waltar i Ewa Źrałko z Wodzisławia Śląskiego
To już nasz trzeci raz na targach staroci. Tutaj jest ciepło, deszcz nie przegoni klienta, toalety na miejscu. Na razie jeszcze niewielu klientów w porównaniu z większymi targowiskami, ale to się pewnie zmieni na lepsze. Na naszym stoisku jest praktycznie wszystko. Opróżniłam strych i to co znalazłam to przywiozłam. Jedni zachwycają się porcelaną, inni oglądają wózek metalowy. Polecam lalki mojej mamy, są po 30 zł.
Leszek Graczyk
Dowiedziałem się o targu od kolegi. Jeżdżę na wszystkie targi w okolicy. Naprawdę mi się tutaj podoba. Ludzi jest dosyć sporo. Szukają towaru, każdy chce coś innego. Zawsze się jakiś klient na coś trafi. Dlatego lepiej jest mieć dużo zróżnicowanego towaru. Skupuję tu również. Ceny są od 2 zł. Najdroższy jest adapter. Na chodzie, za 80 zł.
Henryk Gruszka z Rybnika
Dostałem ulotkę z informacją o targu. Sprzedaję różne rzeczy, od zegarków po mosiądz. Mam też rzeźby i kufle. Bywam na targach w Rybniku, Jastrzębiu i Wodzisławiu. Myślę, że ludzie będą tutaj przyjeżdżać. Atutem jest zadaszenie. Dziś sprzedałem drobiazgi. Każda rzecz ma swojego klienta, w końcu po nią przyjdzie, tylko trzeba go szukać. Schodzą użytkowe rzeczy, np. młynki, zegarki, wazony.
Paulina Widok, Renata Holeczek
To nasze trzecie podejście do sprzedaży staroci. Zaczynałyśmy od Jarmarku św. Marcelego w Raciborzu, były próby nawet u siebie w Krowiarkach, ale tu jest najlepiej. Nie jesteśmy handlarzami. My robimy domowe porządki. To jest spotkanie w gronie znajomych, fajna zabawa. Im mniej zabieramy do domu tym lepsza. Sprzedałyśmy coś w co wątpiłyśmy, że "pójdzie", takie playstation retro. Nabywcę znalazła też przystawka do maszynki do mielenia mięsa, zmieniającą ją w sokowirówkę, część do maszynki model z lat 80.
Grażyna Jaroszewicz
Jestem pełna podziwu dla pietrowickich władz, że uruchomiły targ. Bywam też w Chałupkach. Z Raciborza to jeszcze giełdę na Lwowskiej w Słoneczku pamiętam. Ja bardzo się kocham w tych starociach. Mam taki stary zegar Gustav Becker, najcenniejszy na stoisku. Około 50 starych zegarów oferuję. Dużo mam też żelazek. W większości to są pamiątki rodzinne. To się trzymało, używało. Zwiedzających widzę dużo, ale kupujących jeszcze niezbyt wielu. Szybko schodzą rzeczy po 3 zł, po 5 zł.
Henryk Pawlak z Gliwic
Dowiedziałem się o Pietrowicach pocztą pantoflową, zadzwoniłem, spakowałem się w nocy i przyjechałem. Opłata jest symboliczna. Potrzebna jest większa reklama, wystawcy przyjadą sami nawet z drugiego końca Polski. U mnie są używane rzeczy, przeważnie dosyć stare. Ludzie zbierają różne rzeczy, nieraz tak kuriozalne, że nie wypada o tym mówić. Dziś sprzedałem kartki żywnościowe z PRL. Sobota jest najlepszym terminem, bo zwykle giełdy są w niedziele. Polecam np. hełm strażacki z Kielc, z 1938 roku.
Adam Siodmok z Rydułtów
Przywiozłem prywatne rzeczy, które nie są mi potrzebne, a może ktoś potrzebuje. Szeroki wybór od wiertarek po sprzęt audio. Warunki w tym miejscu są idealne, ale ludzi jeszcze trochę mało.