Bo my jesteśmy, proszę państwa, na zakręcie…
Złośliwy komentarz tygodnia Bozydara Nosacza
Może nie wszyscy wiedzą, że jest ranking najsłynniejszych (czytaj najgroźniejszych, najtrudniejszych, najdziwniejszych, itp.) zakrętów świata. Królują w nim wiraże na trasach Formuły 1 czyli m.in. na włoskim torze Monza, belgijskim Circuit de Spa czy tureckim Istanbul Park. Ale powoli coraz słynniejszy staje się także zakręt na drodze między Miedonią i Brzeźnicą.
Od dwóch lat o ten zakręt spór toczą starosta Ryszard Winiarski i radny Dominik Konieczny. Ten drugi zarzuca starostwu (jako remontującemu drogę), że feralny skręt nie dość, że jest źle zaprojektowany, to jeszcze wykonanie odbiega od projektu. Chodzi głównie o nachylenie drogi, skutkujące według radnego, niebezpieczeństwem dla kierowców. Starosta broni projektanta i wykonawcy jak Nicei. Oczywiście strzeże równocześnie powiatowej kasy, bo inwestycja została już dawno odebrana, więc za ewentualną naprawę musiałby prawdopodobnie zapłacić powiat.
Ostatnio zamajaczyła szansa, że etap pyskówek mamy już za sobą i zacznie się rozmowa o konkretach. 8 lutego ekipa fachowców ze Starostwa i Powiatowego Zarządu Dróg, pod nadzorem Komisji Rewizyjnej powiatu, udała się na zakręt do Brzeźnicy. Tam, przy pomocy fachowego sprzętu, dokonano pomiarów. Podobno potwierdziły one rozbieżności w stosunku do projektu dochodzące do 3,4 proc. Zanim jednak oponenci starosty zdążyli otworzyć szampana, do akcji wkroczył Andrzej Chroboczek – członek zarządu powiatu. Już na drugi dzień wysłał on na front kolejną ekipę mierniczą w podobnym składzie, ale tym razem już bez nadzoru radnych. I wyszło na to, że nie jest już tak źle, jak poprzedniego dnia. Cud? Ależ nic podobnego. Jak wyjaśnił Andrzej Chroboczek w piśmie do przewodniczącej Komisji Rewizyjnej Katarzyny Dutkiewicz, po prostu pomiary przeprowadzono przy „bardziej sprzyjających warunkach atmosferycznych”.
Sprawdziliśmy te warunki. 8 lutego o godz. 12.00 w Brzeźnicy było minus 6, wiatr wiał z prędkością 7 km/h, zachmurzenie wyniosło 85 proc., a wilgotność powietrza 79 proc. Kolejnego dnia (znaczy wtedy, kiedy profil drogi jakby się poprawił) temperatura była wyższa o 2 stopnie, wiatr przyspieszył o 1 km, zachmurzenie wzrosło do 96 proc., a wilgotność spadła do 68 proc. Wobec tak kosmetycznych różnic meteorologicznych nasuwa się podejrzenie, że na wadliwe działanie sprzętu pierwszego dnia szkodliwy wpływ miała przede wszystkim obecność radnych, emitujących złą karmę, która zakłócała powiatowej drodze jej naturalne feng shui. Niestety, żadne archiwa pogodowe nie podają biomedu Andrzeja Chroboczka w tych dniach, co być może rzuciłoby dodatkowe światło na przedstawioną powyżej sekwencję zdarzeń.
Ja się tam specjalnie na drogach nie znam, ale uważam, że zwykłego, szarego obywatela nie interesują kłótnie urzędników i polityków, tylko bezpieczeństwo (także na drogach) oraz praca w godziwych warunkach i za przyzwoite pieniądze. Dlatego, doceniając zaangażowanie Andrzeja Chroboczka w powyższą sprawę, proponuję powołać go na stanowisko „kuratora zakrętu”. Kierowcy od razu poczują się bezpieczniej, a wyżej wymieniony będzie miał wreszcie poważne i odpowiedzialne zajęcie. Bo godziwą płacę już dawno ma.
bozydar.nosacz@outlook.com