Duży kaliber z archiwum: Samochodowa szajka
W 1998 roku schwytanie przez policję na gorącym uczynku dwóch sprawców, którzy usiłowali skraść samochód, stało się początkiem „rozpracowania” przestępczej grupy działającej na terenie naszego regionu. Niektórzy z podejrzanych byli właścicielami warsztatów samochodowych, w których trudnili się przerabianiem skradzionych aut.
Dwóch złodziei schwytano 13 kwietnia, jeden z nich przyznał się wówczas, że w zbiorniku pożwirowym w Nieboczowach utopili skradzione auto, którego nie udało się sprzedać. Dwa dni później samochód wydobyła z wody ekipa Państwowej Straży Pożarnej z Rybnika. Prowadzone śledztwo zaczęło zataczać coraz szersze kręgi. Okazało się, że złodzieje działali na zlecenie innych osób zajmujących się sprzedażą kradzionych samochodów. Otrzymywali zamówienia na konkretne marki aut – zleceniodawcy określali nawet kolor i rocznik. Potem w warsztatach przebijano numery, by pasowały do posiadanych oryginalnych dokumentów. Przerabiano też całe samochody zmieniając lakier i tapicerkę, tak że nawet właściciel nie byłby w stanie ich rozpoznać. Potem sprzedawano je na giełdzie. Zarówno złodzieje jak i ich zleceniodawcy mieszkali poza naszym regionem – w okręgu katowickim. Do nas przyjeżdżali tylko kraść samochody. Szajka działała przez kilka lat, w ciągu ostatniego roku skradła co najmniej kilkanaście samochodów.