Duży Kaliber: Kto okaleczył drzewa?
Kto okaleczył drzewa?
Tego ranka komisarz Jakub Szarek miał powód do zadowolenia. Ostatni dzień przed urlopem zaczął się od prostej sprawy. Policjant miał podjechać do nowej dzielnicy miasta, gdzie miało dojść do zniszczenia mienia. Normalnie takie sprawy załatwia się poprzez złożenie zawiadomienia na komendzie, jednak dyżurny poprosił go aby przejazdem zajrzał na miejsce. Już przez telefon sytuacja wyglądała na skomplikowaną.
Na ul. Malinowej policjant zastał dwóch mieszkańców, którzy niedawno wybudowali tu swoje domy. Sielanka nie trwała długo, bo obie rodziny szybko się skonfliktowały.
– Piękne tu macie widoki – rzucił na powitanie policjant chcąc rozładować napiętą atmosferę. Okolica rzeczywiście była bajkowa. Od ulicy, na której budowano domy rozciągały się łąki, aż do położonego około kilometra od domostw lasu. – Nazywam się Jakub Szarek, jestem z komendy miejskiej. Oto moja legitymacja – okazał dokument policjant. Sąsiad nr I z nieufnością odczytywał dane policjanta niemal dotykając legitymacji nosem. Sąsiadowi nr II wystarczył rzut okiem z odległości. Był wyraźnie spokojniejszy i mniej nieufny.
– Możecie mi opowiedzieć co się stało? – zapytał policjant.
Zaczął sąsiad nr I. – Ten facet oskarża mnie, że zniszczyłem mu zasadzony przez niego młodnik, tam pod lasem. To oczywista bzdura. Ja tam nawet nie chodzę. Moja łąka jest po przeciwnej stronie drogi, oddalona od jego o kilkaset metrów. Nie wiem więc dlaczego posądza mnie o zniszczenie drzew. Pewnie sam je okaleczył, aby mnie wrobić – denerwował się mężczyzna.
Po chwili mówił sąsiad nr II. – Posadziłem ten młodnik lata temu, jeszcze przed wybudowaniem tu domu. Bardzo dbałem o te drzewa, bo posadziłem buki i dęby dla następnych pokoleń. Niestety ktoś piłą poważnie okaleczył drzewa i prawdopodobnie nic już z nich nie będzie. Straty szacuję na kilka tysięcy złotych, jednak nie to jest najgorsze. Najbardziej szkoda mi przyrody, która ucierpiała. Staram się o nią dbać… – nie skończył bo wtrącił się znów sąsiad nr I.
– Tak dbasz, że wysypałeś pod młodnikiem gruz i kamienie – oburzał się mężczyzna.
– Czy to prawda? – zapytał policjant.
– Tak, przywiozłem tam kilka dni temu dwie taczki kamieni, aby zasypać dziury w leśnej drodze – przyznał sąsiad nr II.
– No i proszę. Mamy piękny poranek, ptaki śpiewają i chyba wszyscy tu już wiemy, że drzewa okaleczył pan – policjant wskazał na sąsiada nr I, po czym jeszcze raz zaciągnął się rześkim powietrzem.
Jaki błąd popełnił sąsiad nr I?
Odpowiedź: Sąsiad nr I był krótkowidzem, co policjant zauważył przy pokazywaniu legitymacji. Młodnik był oddalony od domów o prawie kilometr. Skoro tam nie chodził, skąd wiedział, że leży tam kupka kamieni? Nie mógł jej dostrzec z tak dużej odległości.