Jak ciocia kodomitka została astroturferką
Złośliwy komentarz tygodnia Bożydara Nosacza
Od Bożydara Nosacza: Nie dostaję aż tak znowu dużo listów, więc skoro już obywatel-autor zdobył się na ten trud to z przyjemnością użyczam mu mojej rubryki, niekoniecznie zgadzając się z niektórymi wnioskami.
Drogi Panie Bożydarze,
Niech pan napisze w tych „Nowinach”, że nie wszyscy raciborzanie przepijają diety i prezydenckie pensyjki na gorących plażach. Niektórzy w deszczu, poświęcając zasłużony wolny weekend, ratują Polskę przed kaczystowskim zamachem na nasze sprawiedliwe i niezależne sądy. Czy potomność nam kiedyś podziękuje za ten bohaterski odryw od telewizorów, rodzin i kufelków z zimnym piwkiem?
Bo na razie podziękowała mi tylko 76-letnia ciocia, która dzięki mitingowi ze świeczkami pod sądem w Raciborzu zrzuciła z siebie ksywkę „KOD-omitki”. Sam pan przyzna, że kojarzy się to źle i ciocię doprowadziło już do takiego stanu, że żeby kupić w sklepiku „Wyborczą” to podkradała wnukowi bluzę z kapturem i owijała twarz chustką „Ruchu Chorzów”, narażając się znów na chamskie zaczepki kibiców „Górnika Zabrze”. A od tego weekendu cioteczka nie jest już żadną ohydną „kodomitką” tylko „astroturferką”. Jak pan nie wie co to jest, to niech pan sobie wygugluje, bo ja tu nie będę żadnej amerykańskiej trawki reklamował, zwłaszcza za darmoszkę.
No, jest też taki plus tej mojej bohaterskiej działalności, że żona już nie będzie się ze mnie wyśmiewać, że przed ostatnimi „Wszystkimi Świętymi” dałem się naciągnąć „Biedronce” na promocję i kupiłem 80-zniczy, kiedy (dzięki Bogu) mamy do obsłużenie tylko dwa groby. Cały pozostały zapas ustawiłem teraz pod sądem, nie czekając na wsparcie żadnego alimenciarza albo tego całego Sorosza, co to nim w TVP-is dzieci durś a durś straszą. Nie muszę chyba dodawać, że publika na ten widok zamruczała z szacunkiem, a gdybym tylko chciał to od razu by na moją cześć zaśpiewali „Płonie ognisko i szumią knieje…”
A jeszcze tak sobie myślę, że dzięki temu całemu puczowi/antypuczowi (niech pan skreśli co pan uważa, bo ja już się trochę w tym gubię), to córka się nawet rozwinęła z matmy i biologii. A było to tak, że ktoś jej sprzedał niusa, że PIS chce zamknąć fejsbuka i też poszła palić te świeczki pod sąd. Ale jak tylko deszcz zaczął padać to od razu wróciła do domu (usprawiedliwiona jest, bo akurat wcześniej 3 godziny siedziała u fryzjera) i powiedziała dziadkowi, że pod sądem było „dużo” ludzi. Na to dziadek, zaciekły kaczysta, najpierw wyzwał ją od lemingów, a potem kazał policzyć, ile to jest procent mieszkańców Raciborza. Ze sprawdzeniem na „szajsungu” co to jest leming poszło jej łatwo i nawet się za ten epitet nie obraziła, albowiem wyszło jej, że to takie miłe zwierzątko podobne do naszego królika. Ale z tymi procentami to się bidula strasznie męczyła, bo jej jakieś przecinki zaczęły wychodzić. A jak już policzyła, że protestowało ok. 0,2 proc. ludu Raciborza to niestety okazało się, że taki ułamek to nic a nic jej nie mówi, poza tym, że coś kojarzyła z napisem na kartonie mleka UHT. Dopiero jak ja, po powrocie z frontu, wkroczyłem do akcji i kazałem jej porównać to 100 czy 120 osób, co „w szczycie” protestowały pod sądem, z liczbą jej znajomych na fejsbuku, to wyszło szydło (nomen omen) z worka, czyli że trochę siara, bo ona na fejsie ma znajomych 5 razy więcej.
I jeszcze wiadomość z ostatniej chwili, żeby miał pan pełny obraz zmian, jakie zaszły w mojej rodzinie przez ostatnie trzy dni. Informuję pana, że moja szwagierka w dowód uznania dla pana prezydenta Dudy za te dwa weta zawiesiła na okres próbny 2 miesiące nazywanie go Adrianem.
bozydar.nosacz@outlook.com