Grałem w pięknych dla polskiego sportu czasach
Piotr Czaczka sport zna od podszewki – zarówno z punktu widzenia sportowca, jak i teoretyka. Jest prawdziwym pasjonatem historii wielu dyscyplin, który w swojej pracy skupia się przede wszystkim na faktach. Napisał książkę pt.: „Sport na wsi opolskiej w latach 1945 – 1989”, w której opisał na przykład losy LKS Markowice, LKS „Dąb” Brzeźnica, a także opublikował wywiad z piłkarzem Hubertem Kostką oraz lokalnymi działaczami z Raciborszczyzny – Hubertem Skornią i Januszem Gałązką.
Błękitna strzała
Grę w piłkę ręczną rozpoczął w wieku dziesięciu lat. Jego pierwszym trenerem, który tak naprawdę nauczył go grać w szczypiorniaka, był pochodzący z Ziemi Raciborskiej, a dokładnie z Pietrowic Wielkich, Henryk Wróblewski. – Prowadził zajęcia wychowania fizycznego w podstawówce w Opolu. Z naszą drużyną zdobył wówczas w Gdańsku tytuł wicemistrza Polski w kategorii szkół podstawowych. Okazaliśmy się objawieniem tych mistrzostw. Byłem najmłodszy i najmniejszy w całej ekipie. Dopiero wchodziłem do tego zespołu – wspomina z uśmiechem Piotr Czaczka, który w 1971 roku, wraz z niektórymi kolegami, otrzymał legitymację Gwardii Opole. – Dla nas to było wielkie przeżycie, ponieważ trafiliśmy do klubu, który był dobrze rozpoznawalny w Polsce. Grało tam wielu znanych zawodników, również reprezentantów kadry narodowej, takich jak: Jerzy Klempel, Ryszard Konfisz, Antoni Przybecki czy Władysław Fąfara. Byliśmy przygotowywani w różnych warunkach i na wielu podłożach: szutrowych, kortowych, asfaltowych, i to nam dało bardzo dobre podstawy do gry na parkiecie. Pamiętam, że w tym czasie do użytku oddano halę sportową Gwardii Opole, która była jednym z nielicznych tego typu obiektów na Opolszczyźnie, jak również w Polsce. Gdy po raz pierwszy wyszliśmy na parkiet, poczuliśmy się jak w innym świecie. Tam zaczęły się prawdziwe treningi. Trzeba powiedzieć, że w tym czasie Gwardia – jeśli chodzi o sprzęt sportowy i warunki szkoleniowe – była klubem dbającym o swoich zawodników – mówi, dodając, że dzięki takiemu zapleczu możliwy był rozwój talentu i potencjału wielu młodych piłkarzy, także tych pochodzących z uboższych rodzin. Pierwsze mecze rozgrywał w lidze na szczeblu okręgowym. – Jeździliśmy między innymi na spotkania z Rafametem Kuźnia Raciborska, z którym zawsze rywalizowało nam się niezwykle trudno – nie kryje Piotr Czaczka i kontynuuje: – Kilku zawodników w przeszłości z powodzeniem występowało w Gwardii Opole, a byli nimi np.: Stefan Ligacz, Henryk Wróblewski, Piotr Marek.
Opowiada o czasach, gdy jego zespół jeździł na mecze tzw. „błękitną strzałą”, czyli ciężarówką okrytą plandeką. W 1975 roku zdobył z Gwardią Opole mistrzostwo okręgu juniorów. W mistrzostwach Polski odpadli w półfinale, ale za to rok później wygrali już półfinał w Sandomierzu i sięgnęli po trofeum w Warszawie, co Piotr Czaczka uznaje za jeden z większych sukcesów swojej kariery na tym szczeblu rozgrywek. – Mistrzostwo zdobyliśmy w dniu imienin mojego świętej pamięci ojca. Pamiętam, że wspólnie z kolegami z drużyny z dyplomami w dłoni przeszliśmy całe miasto. Gdy pokazałem go rodzicom radości nie było końca, a tacie zrobiłem świetny prezent, szczególnie, że zostałem wybrany najlepszym zawodnikiem turnieju.
Powołanie do kadry
Tytuł mistrzowski był pierwszą ważną oznaką, że warto na poważnie zająć się sportem. – Podczas finału z ławki trenerskiej obserwował nas trzeci trener reprezentacji, a jednocześnie szkoleniowiec kadry seniorów Gwardii Opole, Zbigniew Czekaj. Dla nas była to nobilitacja, swoją drogą bardzo mobilizująca. W tym czasie opolski klub awansował do pierwszej ligi. Trzy miesiące po mistrzostwach Polski juniorów zadebiutowałem w seniorskiej drużynie Gwardii przeciwko Pogoni Szczecin – mówi.
Wkrótce dostał powołanie do reprezentacji Polski seniorów. Pierwsze spotkanie w zespole Biało-Czerwonych rozegrał 12 grudnia 1976 roku. – Było to spore wyróżnienie, zważywszy na to, że kadra przywiozła z Igrzysk Olimpijskich w Montrealu brązowy medal. Teraz ja, młody chłopak z Gwardii, miałem okazję poznać osobiście tych wielkich graczy – nie kryje nasz bohater. W kadrze grał z przerwami w latach 1976 – 1980. Rozegrał czterdzieści sześć meczów.
Na Igrzyskach Olimpijskich w Moskwie był najmłodszym reprezentantem Polski. Miał zaledwie 22 lat. – Muszę przyznać, że w sezonie poprzedzającym igrzyska spisywałem się naprawdę dobrze, starałem się razem z chłopakami utrzymać Gwardię w lidze. Niestety, nie udało się, ale mimo to zakwalifikowałem się do reprezentacji na igrzyska do Moskwy – wyjaśnia i kontynuuje: – Byliśmy jednym z faworytów. Wielu ekspertów twierdziło, że jesteśmy najsilniejszą drużyną w stawce i że wrócimy do Polski z medalem. Skończyliśmy turniej na siódmym miejscu. Z pewnością była to niewykorzystana szansa i wszyscy o tym wiedzieliśmy. Ale trzeba było pogodzić się z porażką i grać dalej – przekonuje. Sukces przyszedł dwa lata później, gdy reprezentacja Polski wywalczyła pierwszy w swojej historii brązowy medal mistrzostw świata. Piotr Czaczka w kadrze już nie występował.
W 1985 roku był członkiem Akademickiej Reprezentacji Polski, z którą zdobył piąte miejsce na Mistrzostwach Świata w RFN. – Dla zobrazowania warto podać, że oprócz mnie w zespole grali tacy zawodnicy jak Bogdan Wenta, Daniel Waszkiewicz, Zbigniew Plechoć czy Robert Goliat – wymienia.
Najlepsi w Polsce
Zaraz po olimpiadzie w Moskwie otrzymał propozycję ze Śląska Wrocław. – Nie ma co ukrywać, że dla wielu zawodników to był oczywisty kierunek – przyznaje. W tamtym czasie połowa klubów w najwyższej lidze to były kluby resortowe, a zawodników w pierwszej kolejności mogły pozyskiwać: Śląsk Wrocław, Grunwald Poznań, Wawel Kraków czy Lublinianka Lublin. – Oczywiście chciałem przejść do Śląska, ale w Gwardii zaproponowano mi, abym został jeszcze z nimi chociaż na rok i pomógł im wejść do pierwszej ligi. Zgodziłem się, ale po awansie zdecydowałem się jednak odejść do klubu, w którym zawsze pragnąłem grać – nie kryje, dodając, że między Gwardią i Śląskiem pod wieloma względami występowały różnice. – Co ciekawe, w nowych barwach zadebiutowałem w meczu przeciwko swojemu byłemu zespołowi. Na trybunach było trochę gorąco, ale dałem sobie radę. Do gry podchodziłem bardzo profesjonalnie, myśląc o swojej przyszłości i rozwoju – przekonuje. W Śląsku zawsze doceniano zaangażowanie i utożsamianie się z zespołem. – Ci którzy mnie znali, wiedzieli, że zawsze walczyłem do końca, grałem ambitnie i ofiarnie. Ze Śląskiem zdobyłem dwa mistrzostwa kraju, trzykrotnie brązowe medale, Puchar Polski i zdobyłem złoty i brązowy medal w dziś już może nieznanych, ale wówczas prestiżowych Mistrzostwach Armii, w których rywalizowały drużyny, mające na koncie zdobyte Puchary Europy.
Myślał, że zmierzch jego kariery nastąpi w roku 1988, w wieku zaledwie trzydziestu lat. Opuścił WKS Śląsk Wrocław i wyjechał do Francji, gdzie kontynuował swoją karierę do 1994 roku. – Z reprezentacją Polski występowałem przeciwko Francji dwukrotnie. Raz zremisowaliśmy, a drugim razem odnieśliśmy chyba najwyższą wygraną w historii naszych pojedynków 34:16 – przypomina P. Czaczka. Polska piłka ręczna była wtedy w międzynarodowej hierarchii wyżej od Francją.
Po powrocie do kraju ponownie związał się ze Śląskiem Wrocław, gdzie odnosił największe sukcesy. Podpisał zaledwie roczny kontrakt, ale i te kilkanaście miesięcy pozwoliły mu sięgnąć po drugie mistrzostwo Polski. Po zakończeniu kariery zajął się działalnością na uczelni, najpierw pracując w AFW we Wrocławiu, a w późniejszym okresie w Studium Wychowania Fizycznego i Sportu Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu. W 2013 został doktorem nauk o kulturze fizycznej. W jego zainteresowaniach naukowych nieustannie przewija się temat historii sportu i kultury fizycznej, w szczególności na wsi opolskiej.
MAD