Duży kaliber: Nie wiem czy zabiłem
RACIBÓRZ Przed rybnickim sądem rozpoczął się proces nastolatka z Raciborza oskarżonego o brutalny mord przy ulicy Głubczyckiej. Denis S. przyznaje, że obudził się w zakrwawionym ubraniu, zapewnia jednak, że nic nie pamięta.
Denis S. ma dziś dziewiętnaście lat. Na sali pojawił się w wyprasowanej białej koszuli. Do sądu nie przyszedł nikt z jego rodziny, aby okazać mu wsparcie. Mimo to był pewny siebie, nie okazywał żadnych emocji. Prokuratura Rejonowa w Raciborzu oskarża go o skatowanie na śmierć 51-letniego inwalidy, który mieszkał w tej samej kamienicy. Do mordu doszło w listopadzie ubiegłego roku. Denis S. miał skopać mężczyznę, rozbić mu na głowie talerze i lustro. Początkowo przyznał się do zabójstwa. Teraz jednak się z tego wycofuje zasłaniając się niepamięcią. Poza nim policja zatrzymała jego kolegę Daniela C. Podobnie jak u oskarżonego, na jego odzieży znaleziono ślady krwi. Daniel C. został jednak oczyszczony z zarzutów.
Uciekł przerażony
Tragedia ma swój początek 20 listopada 2016 roku. Tego wieczoru Denis S. i Daniel C. świętowali osiemnaste urodziny swojego kolegi. Po imprezie wrócili do kamienicy przy Głubczyckiej. – Obudziłem się z wielkim kacem. Ktoś walił w drzwi do mieszkania. Zdenerwowany poszedłem otworzyć. Na progu stał jakiś obcy chłopak i mówił, że na strychu zamknięty jest Daniel. Wydarłem się na niego i on uciekł – wspomina poranek po imprezie Denis S. Nastolatek wziął klucze i poszedł uwolnić kolegę, z którym był na urodzinach. – Na strychu siedział Daniel i był przerażony. Nie wiem z jakiego powodu. Oczy miał takie wielkie i przestraszone. Ja nic nie pamiętałem. Próbowałem się dowiedzieć z jakiego powodu tak się boi, ale przyszła moja matka i zaczęła na nas krzyczeć. Daniel powiedział, że pogadamy zaraz na dole budynku. Gdy tam zszedłem, jego już nie było. Uciekł – wspomina. – Dlaczego pana kolega spał na strychu, a nie w u pana w mieszkaniu lub swoim? – dopytywał sędzia Ryszard Furman. – On nie mieszkał w Raciborzu. Miał tu dziewczynę. Gdy przyjeżdżał do niej do Raciborza to zawsze nie miał gdzie się podziać. Spał gdzie popadnie. Moja mam sobie nie życzyła, aby spał w domu – odpowiadał oskarżony. –Jak wyglądało pana ubranie, gdy się pan obudził? – pytał dalej sąd.
– Zauważyłem tam plamy krwi. Nie wiem skąd się wzięły – zapewniał nastolatek. – Skoro pan nic nie pamięta, dlaczego zakładał pan, że to na pewno krew? – pytał sędzia Furman. Denis S. nie potrafił logicznie odpowiedzieć na to pytanie.
Alkohol i skręty
Już na początku rozprawy Denis S. zaznaczył, że nie będzie odpowiadał na pytania prokuratora i oskarżyciela posiłkowego, którym została matka zamordowanego. Sąd posiłkował się zeznaniami oskarżonego, które składał w śledztwie. „Nie pamiętam kiedy i z kim wróciłem z imprezy do domu. Nie wiem co się działo po moim powrocie. Brat mi tylko mówił, że znów mi odbiło i darłem mordę na klatce” – odczytano z akt. Denis S. zeznał, że jedna z ostatnich rzeczy, które zapamiętał to moment kiedy grał na konsoli na imprezie. Nastolatek miał być pod wyraźnym wpływem środków odurzających. Był czerwony na twarzy, dziwnie się zachowywał. – Przed imprezą kupiliśmy w Biedronce whisky, którą później piliśmy. Na imprezie paliłem jeszcze marihuanę. Urwał mi się film. Pierwszy raz coś takiego mi się zdarzyło – zapewniał sąd Denis S. Chwilę później padło pytanie o konflikty z prawem. Nastolatek zapewniał, że ich nigdy nie miał. Z karty karnej, którą sąd znalazł w aktach sprawy wynikało jednak co innego. Denis S. był w przeszłości karany, między innymi za kradzież rozbójniczą.
Dojdzie do tragedii
– On tylko wie, ile krzywdy nam zrobił z tą swoją bandą – płakała przed sądem Monika K., matka zamordowanego Jana K. Kobieta opisywała gehennę, która zaczęła się, gdy do kamienicy wprowadziła się rodzina S. – Zamieszkali dwa pietra nad nami. Ja z synem mieszkałam na parterze. On nie mógł chodzić, był inwalidą. Miał w domu wózek, ale wstydził się na nim jeździć. Całe dnie spędzał więc w mieszkaniu. Poruszał się na takim krześle biurowym. Z reguły siedział w oknie. Czasem przychodzili do niego koledzy ze szkoły przynieść węgiel. Wypili czasem za to jakieś piwo, tylko tyle, bo syn nie palił ze względu na stan zdrowia – wspominała starsza kobieta. Niechęć młodzieży do mężczyzny z dołu zaczęła się od wybitej przez nich szyby w mieszkaniu Jana K. – Potem było już tylko gorzej. Smarowali nam drzwi fekaliami, walili w drzwi i uciekali. Raz jakimś klocem wyważyli mi drzwi, że aż zamek wyleciał. Innym razem usypali nam grób z ziemi i z krzyżem pod drzwiami. Wykorzystywali to, że syn nie chodzi i nie zdąży dojechać na krześle do drzwi. Mogli więc spokojnie uciec. Pisaliśmy do administracji i policji, że ta banda nam robi krzywdę i kiedyś dojdzie do tragedii – mówiła łamiącym się głosem przed sądem – Monika K., matka zamordowanego.
Mamo zamknij mnie
20 listopada 2016, w dzień poprzedzający tragedię Monika S. noc spędziła u córki. Z mieszkania przy Głubczyckiej wyszła wieczorem. – Syn oglądał telewizję. Był trzeźwy. Kazał mi zamknąć siebie na łucznik. Wtedy widziałam go ostatni raz żywego – wspomina. Kobieta na Głubczyckiej pojawiła się w poniedziałek 21 listopada. – Już na klatce schodowej zauważyłam, że przed drzwiami nie ma wycieraczki. Drzwi były zamknięte na klamkę. Syn leżał w przedpokoju. Głowę miał czarną od krwi. W twarzy miał fragmenty szkła z lustra jak ciernie powbijane. Ledwo go poznałam. Krew była wszędzie, na ścianach i na suficie – mówiła przez łzy kobieta. – Chciałem panią za wszystko przeprosić – rzucił z ławy oskarżonych Denis S. To jedyny wyraz skruchy jaki okazał na rozprawie. Nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. Jest jedynym oskarżonym w sprawie zabójstwa. Śledztwo wobec drugiego z nastolatków Daniela C. zostało umorzone. Prokuratura nie znalazła dowodów na to, że brał udział w zabójstwie. Denisowi S. grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności. Obecnie przebywa w areszcie śledczym skąd jest dowożony na rozprawy.
Adrian Czarnota