Wygrała z urzędem. Pomogły zdjęcia z Googla
Krystyna Wojtyna nie płaciła podatku i urzędnicy z Rudnika zabrali jej sklep. Dziś wiadomo, że wójt zrobił to bezprawnie.
Gmina Rudnik przegrała w sądzie z byłą właścicielką sklepu w Szonowicach. Krystyna Wojtyna prowadziła go od końca lat 90–tych ubiegłego wieku. Ostatnio dla urzędu stała się dłużniczką, z zaległościami w opłatach za użytkowanie wieczyste na kwotę paru tysięcy złotych. Rozprawa sądowa w sprawie przejęcia sklepu toczyła się bez jej udziału. We wrześniu 2013 roku zapadł zaoczny wyrok niekorzystny dla mieszkanki Szonowic – straciła swą własność.
Wojtyny nie było w sądzie bo nie wiedziała o rozprawach. Wezwania do sądu wysyłano na stary adres zamieszkania (podano go w urzędzie). Co ciekawe – wezwania do zapłaty podatków Wojtyna dostawała pod adres aktualny, do Szonowic. Sołtyską jest tam sekretarz gminy. – Wiedziała gdzie mieszkam. Nasza gmina to żadna metropolia by sąsiedzi się nie znali – dziwi się nasza rozmówczyni. Sąd potwierdził, że był to błąd gminnych urzędników.
Odbiór konieczny
Przejmując pawilon ze sklepem i barem gmina powołała się na przepis z kodeksu cywilnego. Ten daje urzędowi możliwość odebrania nieruchomości jeżeli jest użytkowana w sposób niezgodny z przeznaczeniem i rażąco zaniedbywana.
O tym, że nie jest już właścicielką obiektu przy ul. Słowackiego w Szonowicach K. Wojtyna dowiedziała się przypadkiem. Na wezwaniu do opłacenia podatku gminnego terminy za 2013 rok kończyły się na wrześniu. – Dlaczego nie muszę płacić czwartej raty? – zapytała znajomego urzędnika. Ten, ku jej zdziwieniu odparł, że budynek ze sklepem przejęła Gmina. W nakazie zapłaty również znalazła tę informację: od października 2013 nieruchomością włada urząd. Co ważne – we wrześniu 2013 roku ten sam urząd wydał Wojtynie koncesję na sprzedaż alkoholu, ważną przez 5 lat, choć formalnie nie miała ona już miejsca do prowadzenia działalności. Dopiero w marcu 2014 r. nastąpiło oficjalne przejęcie budynku przy ul. Słowackiego. Wtedy nie miał instalacji grzewczej, w dachu były dziury, a teren wokół raził zaniedbaniem.
Z piekła do nieba
Wojtyna nie pogodziła się z losem. Rozpoczęła się prawna batalia. Będąc wówczas w trudnej sytuacji finansowej i zdrowotnej, z czworgiem dzieci na utrzymaniu, zdała się na pomoc rodziny i przyjaciół. Udało się im znaleźć prawnika, który podjął się reprezentować kobietę w sporze z gminą i wniósł sprzeciw wobec zaocznego wyroku z 2013 roku. Doszło do dwóch rozpraw (przed sądem rejonowym i okręgowym) i w obu samorząd przegrał. Sąd uznał, że gmina nie miała wystarczających podstaw by uznać, że K. Wojtyna dopuściła się pogorszenia stanu użytkowanej nieruchomości. Właścicielka miała faktury za materiały budowlane i roboty malarskie dotyczące prac w jej sklepie. Zeznania paru osób potwierdziły, że póki obiekty był Wojtyny, ta utrzymywała go w stanie dalekim od rażących zaniedbań. Pani Krystyna dysponowała też ważnym dowodem zdjęciowym – z internetowego serwisu Google Street View – gdzie widać, że sklep i jego otoczenie nie są w złym stanie.
Krystyna Wojtyna ma do urzędników żal, że za jej plecami próbowali odebrać jej własność. – Straciłam przez to wiele zdrowia. Szkoda, że nie podeszli do sprawy po ludzku, bo ja chciałam zapłacić ten podatek i mówiłam, że pieniądze zdobędę (otrzymała później znaczną kwotę niemieckiego zasiłku rodzinnego – red.) – twierdzi kobieta, która swoich racji musiała dochodzić tak długo przed obliczem Temidy.
(ma.w)
Oczywiście sprzeczny
Art. 240 kodeksu cywilnego precyzuje, że umowa o oddanie gruntu należącego do samorządu terytorialnego w użytkowanie wieczyste może ulec rozwiązaniu jeśli użytkownik korzysta zeń w sposób oczywiście sprzeczny (ewidentnie, bez usprawiedliwienia) z przeznaczeniem.