Duży kaliber z archiwum: Morderstwo taksówkarza
RACIBÓRZ, RYDUŁTOWY Podstępnie go zwabił, zamordował, a następnie korzystał z jego samochodu. Na szczęście po kilku dniach 22-letni zabójca taksówkarza trafił za kratki
Do tragicznego zdarzenia doszło 26 grudnia 2003 roku, kiedy to zamordowany mężczyzna na swój telefon komórkowy otrzymał zlecenie wyjazdu. Z racji tego, że wcześniej umówił się z synem, poinformował go, że niebawem wróci i podwiezie go w umówione miejsce. Niestety od tej chwili telefon komórkowy nie odpowiadał. Ofiarę zdarzenia ostatni raz widziano 26 grudnia na rydułtowskim postoju taksówek przy dworcu PKS na ul. Traugutta. Około godz. 18.00 podjechał tam swoim mercedesem, niespodziewanie wyłączył oświetlenie tablicy TAXI, co świadczy o zakończonym kursie i udał się w nieznanym kierunku. Później okazało się, że z domu zabrał ok. tysiąca złotych. O zaginięciu mężczyzny dzień później policjantów poinformował jego zięć. W dwudniowych poszukiwaniach na terenie powiatu raciborskiego, wodzisławskiego i rybnickiego uczestniczyło 150 osób, 19 radiowozów oraz 5 samochodów służb leśnych. Na trop zabójcy natrafiono w niedzielę 28 grudnia. Około godz. 10.40 na numer domowy ofiary zadzwoniła nieznana kobieta i zasugerowała, że zamieszany w sprawę może być Marek S., który z taksówkarzami handlował częściami samochodowymi. Ustalono również, że korzystał z ich usług. Najczęściej wozili go do Kietrza. Po zamordowaniu Józefa J. jeździł tam sam posługując się samochodem ofiary. Na ślad zaginionego mercedesa natrafiono w Raciborzu. Tutaj obserwowano zabójcę, a następnie go zatrzymano. Wraz ze swoją dziewczyną oraz dwoma mieszkańcami Nowej Cerekwi poruszał się fiatem 126p. W toku przesłuchań przyznał się do popełnienia zabójstwa i wskazał miejsce przechowywania ciała ofiary. Była to piwnica domu oprawcy przy ul. Sikorskiego w Rydułtowach.