Samborowicki Marcin jest najlepszy w powiecie
Tak spektakularnych obchodów Dnia Świętego Marcina nie ma gdzie indziej w powiecie. W Samborowicach scenka z żebrakiem jest wisieńką na torcie przedsięwzięcia angażującego całą wieś.
Zwykle ten dzień kojarzy się z prezentacją w centralnym miejscu miejscowości lub parafii, gdzie przebrany za rzymskiego żołnierza mężczyzna dzieli się płaszczem z marznącym żebrakiem. Wcześniej odbywa się przemarsz z jadącym na koniu „Świętym Marcinem”, za którym kroczą dzieci niosące lampiony. Obchody, których w powiecie przybywa z każdym rokiem, są mniej więcej do siebie podobne, różnią się drobnymi szczegółami. To, co wymyślono w Samborowicach wyrasta ponad przeciętność. Początkowo i tu był przemarsz, jak wspomina sołtys Adrian Niewiera: z garnkiem wypełnionym grzanym winem. – Na początku zeszłej dekady tak zaczynaliśmy. Nabożeństwo, garnek i po imprezie – śmieje się Niewiera. W ciągu kolejnych 16 lat to wydarzenie zyskiwało jednak na swej randze.
Żebrak i cesarz
Już 6 rok samborowiczanie, korzystając ze swych talentów aktorskich, wcielają się w postaci z opowieści o szlachetnym Marcinie. Prócz żołnierza są tu również jego rodzice, pojawiają się rzymski cesarz Konstanjusz, złe duchy kuszące wojaka do złych czynów, a na koniec jest ceremonia przemiany rzymskiego żołdaka w biskupa. Wszystko toczy się wartko ze słodkim zwieńczeniem spektaklu ulicznego pod szkołą, przy ognisku. – Frekwencja nam dopisuje wraz z pogodą. Świętomarcińskie obchody pomagają zespolić wieś. Starsi mieszkańcy współpracują z młodszymi, co jest optymistyczne w kontekście przyszłości miejscowości – zaznacza sołtys Adrian Niewiera.
Miś i żołdak
Mózgiem całej operacji jawi się właśnie A. Niewiera – odtwórca głównej roli. Jest w Samborowicach niezwykle popularny, a talent komediowy ma wrodzony. To on wcielał się wielokrotnie w rolę tańczącego misia, który co roku żegna tu karnawał przed Wielkim Postem. Jako Marcin jest dużo poważniejszy, bo opowieść obfituje w sceny dramatyczne, np. kłótnie rodziców o przyszłość syna. – Naszą inscenizację wzbogacaliśmy stopniowo, ale przełom nastąpił właśnie 6 lat temu. Ruszyliśmy wtedy z Marcinem przez wieś, pokazując scenki z jego życia. Zaangażowała się młodzież, zrobiło się ciekawe widowisko różniące się od okolicznych, wzorowanych na obchodach niemieckich – mówi Niewiera. Powoli zaczyna myśleć o „emeryturze” i rozgląda się za zastępstwem choć trudno będzie znaleźć kogoś o jego umiejętnościach i smykałce aktorskiej. – Trzeba by też poszukać nowego rumaka dla Marcina, bo Federina, której dosiadam ma już 28 lat. Podpowiada mi, że pora odpocząć i przekazać pałeczkę młodym – uśmiecha się sołtys.
Mariusz Weidner
Ilona Maciejończyk-Rawenda była narratorem świętomarcińskiej opowieści. Jej ciepły głos towarzyszł przemarszowi przez wieś. Paulina Bogacz wyreżyserowała spektakl uliczny z udziałem młodych aktorów. Zygmunt Wieczorek i Marcin Gemza odpowiadali za realizację dźwięku i nagłośnienie.