Piórem naczelnego: Nieobecny nie ma racji
Mariusz Weidner, Redaktor naczelny Nowin Raciborskich
Zawsze gdy słyszę o ruszających w powiecie zebraniach wiejskich nachodzi mnie gorzka myśl, że o takich regularnych spotkaniach włodarza miasta z mieszkańcami można już tylko pomarzyć. Niby jakieś są, takie od wielkiego dzwona, „problemowe”, ale modelu gminnego nigdy w Raciborzu nie wprowadzono, choć tak dobrze się tam sprawdza. Dlatego w mieście ciągle gasi się jakieś pożary – albo ze żłobkiem, albo z wycinką drzew, albo niewybudowanym chodnikiem. Wieś jawi się wtedy samorządowo niczym kraina sielska i anielska. Wpierw mamy wiosenny objazd by zebrać uwagi, a następnie jesienny – by się rozliczyć z realizacji zobowiązań. Proste i przejrzyste. Frekwencja zawsze przyzwoita, dominują dojrzałe osoby, nie ma krzyków, problemy rozwiązuje się merytorycznie. W Raciborzu łatwo o publiczne spotkanie z prezydentem gdy jest się seniorem z centrum, ale już dużo trudniej gdy mieszka się w Markowicach czy Studziennej. To niewykorzystany potencjał energii społecznej i tworzenie atmosfery niedomówień na temat nieobecności władz w terenie.