OSP Kornice. Sąsiad chroni sąsiada
Oczekiwaną od lat inwestycją będzie tu w tym roku rozbudowa remizy, w części garażowej. Gmina wyłoży na ten cel ok. 36 tys. zł.
Miejscowi strażacy liczą, że na rozbudowie garażu się nie skończy i jednostka zyska nowszy, większy samochód. Gmina podchodzi do dwóch straży – z Makowa i Kornic w sposób szczególny. Planuje je doposażyć, bo znajdują się najbliżej największego zakładu pracy na ziemi pietrowickiej – fabryki Eko–Okien. Inwestycje są niezbędne, bo dochodzi do sytuacji gdy OSP Kornice jest pierwsze na miejscu zdarzenia, ale z braku odpowiedniego wyposażenia musi i tak czekać na inne straże. – Jak trwoga to do Boga, a jak się co wydarzy to do straży – mówią z uśmiechem korniczanie z OSP, bo wiedzą, że mieszkańcy potrzebują ich obecności na miejscu. Pomagają tu np. w zabezpieczeniu imprez o randze wojewódzkiej jak konne zawody w powożeniu. Majówkę bez tego wydarzenia trudno już sobie wyobrazić. O tym jak niezawodne jest OSP w trudnych sytuacjach przekonał się gospodarz, któremu strażacy uratowali zbiory na polu uprawnym. – Gorało w lipcu, siano zajęło się od iskier w łożyskach kombajnu – wspomina Michał Pendziałek, którym był jednym z pierwszych na miejscu pożaru.(m)
Najstarszym strażakiem z Kornic jest Paweł Piskała, który ma 84 lata. Jest ojcem obecnego prezesa jednostki. Miejscowi mówią o nim „unkel Wili”. Pracował na kolei i w roszarni. Wciąż należy do OSP w randze weterana. Do niedawna był jeszcze gospodarzem remizy. Pamięta czasy gdy OSP Kornice jeździło konną sikawką. – Od młodych lat byłem strażakiem, to z zamiłowania – uśmiecha się. Jego ojciec też służył w straży.