Krzyż i cisza: świadectwo miłości w świecie islamu i tragedia na Śląsku
Dane mi było żyć w krajach, w których miałam bliski kontakt z ludźmi wyznającymi Islam. Pamiętam, z jakim szacunkiem odnosili się do mnie widząc Krzyż na moim habicie. Widzieli we mnie osobę religijną. W momencie, w którym sytuacja ludzi Afryki stawała się poważna, kiedy przybywało coraz więcej uchodźców, którzy zamierzali żyć w Europie, moje zgromadzenie misyjne zapragnęło założyć wspólnotę zakonną w Maroko.
W tamtym czasie w kraju tym przebywała największa liczba uchodźców dążących do lepszego życia. Maroko zamieszkują tylko Muzułmanie. Tam człowiek rodzi się i umiera Muzułmaninem, nie ma innego wyboru. Gdyby ktoś czytał Biblię, czy też zapragnął zostać wyznawcą Chrystusa grozi mu więzienie. Przebywając tam jakiś czas pragnęłam pomagać uchodźcom ukrywającym się w różnych miejscach tego kraju. Pamiętam... bardzo wcześnie rano budziło mnie głośne nawoływanie do modlitwy. Ludzie często klęczeli na ulicach i oddawali część Allachowi. Przechodząc obok nich z widocznym Krzyżem na habicie wspominam wołanie wielu z nich: Sister Glory to God – Siostro, Chwała Bogu, albo I love Jezus too… , też kocham Jezusa! Krzyż stał się znakiem miłości, dialogu i dodatkowych rozmów w muzułmańskim kraju. Nikt mnie nie znieważał, nikomu nie przeszkadzał, wręcz przeciwnie... znak mojej wiary wzbudzał szacunek i zaufanie. W sercu byłam dumna z widocznego Krzyża Miłości – Krzyża Chrystusowego.
Pośród gwarnych targów marokańskich spotkać można również Siostry Matki Teresy z Kalkuty. Wśród zgiełku dnia, głośnych modlitw w Meczetach, brzmi cichymi modlitwami mała kaplica, gdzie Krzyż wisi na głównej ścianie. Czasem również tam przychodzą muzułmańskie dzieci, wpatrzone w Jezusa, uśmiechają się! Ten wielki Krzyż jakoś przyciąga ludzi… bo o miłości mówi, swoim milczeniem.
Miejsce Miłości
Zapytano kiedyś Papieża Benedykta XVI, gdzie był Bóg, kiedy tylu ludzi zostało zamordowanych w Oświęcimiu? On wiedział dokładnie, że na trudne, ludzkie pytania, nie ma odpowiedzi i tylko krótko powiedział: „Był na KRZYŻU… i razem z człowiekiem na tej ziemi cierpiał…”.
Słowa nasze często tak mało wyrażają, a to, co najważniejsze w naszym życiu, to co sensem naszych dni się zwie, pozostaje niewypowiedziane. I może największą sztuką jest, by słuchać tych ludzkich niewypowiedzianych słów… w nich bowiem może kryć się to, co powinien świat usłyszeć. W nich mieści się mądrość ludzkiej miłości, tajemnicy – bólu, krzyża, czy łez naszego Boga… Krzyż to miejsce największej Miłości, gdzie Bóg oddaje życie za człowieka.
O. Arnold Janssen – założyciel naszego Zgromadzenia Misyjnego – zawierzył nasz Śląsk Bogu Miłości na Krzyżu wierząc, że w tym Krzyżu jest nasze zwycięstwo.
Nie bój się…
Dokładnie 14 września, kiedy Kościół Katolicki obchodzi święto Podwyższenia Krzyża, ludzie na Śląsku zaczynają przeżywać swoją ogromną tragedię. Przychodzi wielka powódź. Może to tylko przypadek, ale dla Boga nie ma przypadków. W naszym kraju trochę wcześniej rozpoczyna się walka z Krzyżem. Nagle zaczyna On przeszkadzać… Niektórzy zdejmują znak naszej wiary, bo przecież mamy ludzi nie wierzących. A już starsi ludzie mówili... z Krzyżem się nie walczy… bo to rzecz święta. Kto z Krzyżem walczy, ten od Krzyża ginie. Kim jest człowiek, że może walczyć z tym, co Boskie i nieśmiertelne, kim my jesteśmy, że walczymy z Krzyżem. W tym roku 2024 Święto Podwyższenia Krzyża było inne… oblane ludzkimi łzami i bólem strat. A może Bóg upomina się, by ten Krzyż wywyższyć, by to ON królował. W Nim przecież zwycięstwo i miłość największa, a przede wszystkim ochrona przed ciemnością tego świata. ON – Jezus właśnie na Krzyżu śmierć i ciemność zwyciężył.
Siostra Dolores z klasztoru Annuntiata