Piórem naczelnego: Rafako to Racibórz
Mariusz Weidner Redaktor naczelny Nowin Raciborskich.
Kiedy byłem dzieckiem, na parkingu pod blokiem stał tylko jeden samochód. To był pomarańczowy „maluch”. Właścicielem był rafakowiec, który kupił auto za dewizy zarobione za granicą. Praca w Rafako była wtedy powodem do zazdrości u sąsiadów. Kiedy byłem studentem, podróżowałem do Katowic z kolegą z Głubczyc. Jego marzeniem była praca w Rafako. Mówił, że to najlepsza firma w regionie, dająca największe perspektywy rozwoju, najlepsze zarobki. W obecnych czasach obserwuję stopniowy, niestety coraz szybszy zjazd Rafako w przepaść. Wspomnienia o potędze tej firmy zaczynają być traktowane z niedowierzaniem. Kiedyś Racibórz kojarzył się głównie z Rafako. Teraz miasto kojarzą w Polsce ze znajdującym się nieopodal fabryki zbiornikiem przeciwpowodziowym. Ocalił kilka miast, setki tysięcy ludzi, ocalił także Rafako przed katastrofą jakiej doznało w 1997 roku. Wtedy wydawało się, że to cios śmiertelny, a jednak firma dotrwała do ósmej dekady swego istnienia. Słyszałem takie „przepowiednie”, że koniec Rafako to koniec Raciborza. Jeśli dojdzie do najgorszego, to z pewnością tak - koniec miasta jakim go dotąd znaliśmy. Bo już nic nie będzie takie jak przed upadkiem Rafako.