Szpital poniósł stratę i potrzebuje planu naprawczego
Kiedy szpital ponosi stratę finansową na koniec roku, przepisy wymagają, by wdrożył plan naprawczy. Strata za 2023 rok wyniosła 7,5 mln zł. Plan naprawczy opracowano zaledwie na rok, z uwagi na „dynamiczną sytuację w NFZ”.
Na półrocze 2024 roku lecznica z Raciborza znów ma dziurę w budżecie – niezapłacone 10,4 mln zł tzw. nadwykonań.
Po okresie pandemii, gdy szpital działał w ograniczonym zakresie, dyrekcja ściągnęła do siebie kadrę, by znów w pełni świadczyć usługi medyczne. Jak stwierdził przed komisją rady powiatu księgowy Paweł Knop, w 2023 roku szpital się rozpędzał i poniósł duże koszty. Gdyby NFZ płacił szpitalowi z wykonane procedury to straty by nie było.
Aktualnie 70% kontraktu z NFZ stanowią wynagrodzenia. – To mocne zachwianie struktury kosztów – uważa dyrektor naczelny szpitala Ryszard Rudnik. 30% zostaje na pozostałe: materiały, energię, utrzymanie budynków. Wcześniej te proporcje wynosiły 58% do 42%. Postawiono na zwiększanie przychodów poprzez wykonywanie jak najwięcej świadczeń, zamiast ograniczać działalność.
Radny Szymon Bolik uważa, że w szpitalu mają dobre chęci, ale dostrzega słabość lecznicy. Chodzi o lekarzy, którzy nie utożsamiają się ze szpitalem. Potwierdza to dyrektor Ryszard Rudnik. – Rzeczywiście część kadry nie do końca się utożsamia. Pracują tu głównie dla pieniędzy, to kontraktowi lekarze, którzy z aglomeracji dojeżdżają. Z kolei te bardziej zaangażowane osoby są sfrustrowane, bo inni za tą samą wypłatę pracują mniej. – Jedni są sfrustrowani, drudzy zdemoralizowani – skwitował Rudnik na posiedzeniu komisji budżetowej.
Dyrektor przyznał, że kiedyś płace w szpitalu były żenująco niskie, trudne do porównania rynkowego, a dziś należą do jednych z wyższych w okolicy w porównaniu z dobrze funkcjonującymi firmami.
Dyrekcja lecznicy podkreśla, że potencjał szpitala jest niewykorzystany i gdyby NFZ płacił za wszystkie wykonane w Raciborzu świadczenia, to działalność bilansowałaby się.
– Zostało nam już tylko zarządzanie ryzykiem. W ochronie zdrowia brakuje polityki planowania. My robimy program naprawczy roczny, bo nie wiemy czy i kiedy będziemy mieli płacone. Co dobrze planujemy to koszty, bo strona dochodowa niedookreślona. Co roku zmierza ku gorszemu.
Kiedyś były 2-3 mln zł nadwykonań, a teraz to już 10 mln zł – informował radnych R. Rudnik.
Rozwiązaniem byłoby od października wstrzymać przyjęcia w niektórych zakresach i ustawić pacjentów do kolejek na nowy rok.
Radna Anna Iskała mówi wprost: za nadmierną liczbę zabiegów są na Gamowskiej ukarani.
– Możemy wstrzymać zabiegi, kadra pójdzie do domu, a lekarze kontraktowi, jak nie da im się zarobić, to pójdą gdzie indziej. Nie ściągnę ich już, bo dziś ściągnąć specjalistów jest problem – ubolewał Ryszard Rudnik.
W innych szpitalach próbują się ratować przestając realizować ryczałt, który NFZ płaci równo co miesiąc. – Wtedy mniej przeleczymy i tak trzy lata przeżyjemy, ale czy taka jest droga? Przez lata walczyliśmy o jak najwyższy kontrakt. W 2009 roku wynosił 52 mln zł, a dziś to 137 mln zł, naprawdę wysoki kontrakt, jak dwóch szpitali w Wodzisławiu i Rydułtowach. Bo zależy nam na leczeniu – podsumował Ryszard Rudnik.
(ma.w)
Mówi wicestarościna Ewa Lewandowska
Wszyscy chcą mieć wszystkie oddziały u siebie. Ginekologia i położnictwo przysparza nam straty, choć poziom narodzin mamy jak w większych szpitalach, ale to i tak za mało. Najważniejsze, że nie mamy zobowiązań wymagalnych, bieżących. Słowa uznania dla zarządzających, szpital wie że generuje stratę ale obsługuje jak największą liczbę pacjentów. To działanie prospołeczne i tak trzeba robić, a przy tym dochodzić pieniędzy od płatnika.