Ponad 700 ton piasku. Jak Nędza stawiła czoła powodzi?
Na ostatniej sesji Rady Gminy w Nędzy poruszono temat akcji przeciwpowodziowej. Roland Kotula, wicekomendant raciborskiej komendy Państwowej Straży Pożarnej, zwrócił uwagę, że starsi strażacy, pamiętający powódź tysiąclecia z 1997 roku, zdawali sobie sprawę, że działania nie zakończą się po kilku godzinach. Młodsi strażacy, ucząc się od swoich bardziej doświadczonych kolegów, przygotowywali się na długotrwałe operacje.
Ponad 700 ton piasku
Wójt Leszek Pietrasz ocenił, że akcja przeciwpowodziowa w gminie Nędza przebiegała sprawnie. Podziękował wszystkim, którzy przyczynili się do jej realizacji: mieszkańcom, strażakom, Wojskom Obrony Terytorialnej, staroście Grzegorzowi Swobodzie oraz komendantowi PSP w Raciborzu Jarosławowi Ceglarkowi. Wskazał także na urzędników, którzy, jak mówił, przez całą noc byli do dyspozycji i przygotowali ponad 200 posiłków dla strażaków. W odpowiedzi na pojawiające się uwagi o dostępności jedzenia, stwierdził: „Jak słyszę, że ktoś nie jadł, to jest ich opinia, nie będę się rozwodził. Były na miejscu, każdy miał możliwość, każdy wiedział, gdzie to jest.”
Wójt Leszek Pietrasz wyliczał, że podczas akcji przeciwpowodziowej lokalne firmy dostarczyły 706 ton piasku, który posłużył do zabezpieczenia przed wylaniem wody z koryta. Podkreślił również, że lokalny rzeźnik zapewnił kiełbasy, a sklepy dostarczyły wodę dla osób pomagających w zabezpieczaniu terenu.
Starsi przewidywali, młodsi się przygotowywali
Następnie głos zabrał Roland Kotula, wicekomendant raciborskiej komendy Państwowej Straży Pożarnej. Podkreślił, że strażacy starali się rzetelnie wykonać powierzone im zadania, zaznaczając, że największa odpowiedzialność spoczywała na PSP. Dodał, że strażacy nieustannie przygotowują się do organizacji takich akcji. Wskazał również na istotną rolę jednostek OSP, których w powiecie jest 53. Co roku przechodzą one przegląd operacyjno-techniczny, jednak, jak zaznaczył, ich rzeczywistą skuteczność weryfikuje praktyka.
– Działania podjęte przez strażaków nie rozpoczęły się dopiero w momencie, gdy poziom wody w Odrze zaczął się podnosić. Już wcześniej, na podstawie otrzymanych prognoz, jednostki były monitorowane pod kątem gotowości do akcji i informowane o nadchodzącej sytuacji, która wymagała dodatkowego zaangażowania – powiedział. Nadmienił, że starsi strażacy, pamiętający powódź tysiąclecia z 1997 roku, mieli świadomość, że akcja nie zakończy się po kilku godzinach. Młodsi natomiast, czerpiąc doświadczenie od bardziej doświadczonych kolegów, przygotowywali się na dłuższe działania.
Na poziomie gmin powołano sztaby kryzysowe, a koordynatorem działań był również starosta Grzegorz Swoboda. Aby usprawnić koordynację, do każdej gminy oddelegowano oficera odpowiedzialnego za zarządzanie na miejscu. Kiedy określano potrzeby i dysponowano dodatkowe siły, podjęto decyzję o skierowaniu do gminy Nędza kompanii obwodowej z jednostek OSP z powiatu lublinieckiego. PSP zajmowała się także koordynacją dostaw zasobów z magazynu Urzędu Wojewódzkiego Województwa Śląskiego. W momencie, gdy zgłaszany był brak worków na piasek do zabezpieczenia przed wodą, straż dostarczyła je.
– Na szczęście Polder Buków i Zbiornik Racibórz Dolny spełniły swoje zadanie, znacznie zmniejszając falę powodziową. Być może tragedia, która dotknęła naszych sąsiadów w Czechach, w Ostrawie i Opawie, dodatkowo przyczyniła się do obniżenia fali, ponieważ część wody, która trafiała do Zbiornika Racibórz i już niemal pełnego Polderu Buków, rozlała się po domostwach na terenie Republiki Czeskiej – powiedział podczas sesji.
Zagrażała przepompownia
Roland Kotula wyjaśnił, że poziom wody poniżej zbiornika był stale monitorowany, a dla gminy Nędza kluczowym wskaźnikiem był poziom w Miedoni, zależny od zrzutu wody ze Zbiornika Racibórz, który musiał być kontrolowany, by uniknąć zalania. Zaznaczył jednak, że sama wielkość zrzutu nie stanowiła zagrożenia dla gminy Nędza. Ważnym czynnikiem były również możliwe cofki z rzeki Rudy, które mogłyby spowodować zalanie niektórych sołectw.
Wicekomendant przypomniał, że jednym z działań realizowanych na terenie gminy Nędza było umacnianie rzeki Suminy, której stan zależy od Zbiornika Rybnickiego. Podkreślił, że w tym miejscu również prowadzono stały monitoring wielkości zrzutu wody, który został ustalony przez pracowników Elektrowni Rybnik na poziomie 25 m3/s za zaporą czołową. Udało się utrzymać wodę w korycie zarówno w Rudzie, jak i Suminie. W pewnym momencie, na podstawie prognoz, rozważano dodatkowe działania, takie jak podnoszenie lub budowanie wałów wzdłuż rzek, a także ewakuacje, które objęły z kolei część mieszkańców gmin Krzyżanowice i Kuźnia Raciborska. Kotula zauważył, że prognozy z Wód Polskich i IMGW przewidywały wyższe poziomy wód niż te, które faktycznie wystąpiły w danej chwili.
Zagrożeniem dla mieszkańców gminy Nędza była przepompownia w Ciechowicach. Jak wyjaśnił Kotula, gdyby strażacy nie wsparli jej działania, cofająca się woda z przepompowni, która odprowadza wodę ze zlewni na drugą stronę wałów do Odry, mogłaby być niewystarczająca do zapobieżenia zalaniu. Dlatego, jak podkreślił wicekomendant, zadysponowano tam pompy o dużej wydajności zarówno z zasobów PSP, jak i OSP. Po ustabilizowaniu sytuacji pompy zostały wycofane. Dalsze działania skupiły się na monitorowaniu stanu wałów na Odrze, gdzie podczas maksymalnego zrzutu wody ze Zbiornika Racibórz poziom wody sięgał 3 ich wysokości.
Przesiąki i podsiąki
Kotula wyjaśnił, że monitorowane były dwa kluczowe zagrożenia: przesiąki, czyli woda przedostająca się przez boki wałów, oraz podsiąki, gdy woda wybija poza wałem. – Te zjawiska mogły osłabić konstrukcję wałów i doprowadzić do ich przerwania – zaznaczył. Na terenie gminy Nędza nie zaobserwowano takich problemów, co wyeliminowało potrzebę znaczącego wzmocnienia wałów.
Na wysokości wiaduktu nad rzeką Suminą, poza terenem zamieszkałym, na szlaku kolejowym Racibórz-Kędzierzyn-Koźle, doszło do przelania wody, która rozlała się na pobliskie pola, jednak nie stanowiła zagrożenia dla domostw. Problem mógł jednak dotyczyć szlaku kolejowego, ze względu na znajdujące się tam urządzenia pomiarowe i systemy regulujące ruch pociągów. Jak poinformował Kotula, te elementy zostały zabezpieczone przez pracowników kolei.
Roland Kotula na sesji wyraził wdzięczność lokalnym władzom oraz mieszkańcom, którzy stosowali się do poleceń służb. Podziękował im za okazaną pomoc i zrozumienie w trudnym czasie.
Radny wnioskuje o prace nad dokumentem
Pod koniec sesji radny Piotr Swoboda nawiązał do tematu powodziowego, wnioskując o aktualizację gminnego planu zarządzania kryzysowego. Relacjonował, że w akcji zabezpieczania gminy uczestniczył od 20.00 do 2.30, a wraz z synem od 15.00 woził piasek na swoją posesję, aby ją zabezpieczyć. Później jego syn, który brał udział w akcji zabezpieczania gminy, zadzwonił z prośbą o przyniesienie napojów, informując, że „nie ma nic do picia”.
Swoboda zaznaczył, że nie neguje, że woda przez gminę została dostarczona, jednak w oparciu o komentarze w mediach społecznościowych dowiedział się, że napoje miały być pozostawione w jednej z uliczek, a, jak mówił, nikt tego nie zauważył, w tym on sam. – Nie mam żalu do strażaków, ale stwierdzam fakt – powiedział. Podkreślił konieczność aktualizacji gminnego planu zarządzania kryzysowego, a jeśli taki plan nie istnieje, to zasugerował jego stworzenie, uwzględniając w nim między innymi kwestie dostarczania wody i sposób organizacji tych działań.
Później radny nawiązał do Zbiornika Kotlarnia, podkreślając, że gmina Nędza powinna podjąć działania na rzecz jego realizacji, po tym, jak RZGW Gliwice wycofał się z jego budowy. Zbiornik ten widzi jako istotny element ochrony przeciwpowodziowej dla gminy Nędza. Wójt Leszek Pietrasz odpowiedział, że podjęto rozmowy z włodarzami okolicznych gmin, którzy podzielają opinię, że zbiornik powinien powstać. – Jesteśmy za tym, by pomagać innym gminom i lobbować na rzecz tego projektu, bo jest on niezbędny. Żywioł jest nieprzewidywalny, a nad nim nie da się zapanować – stwierdził włodarz.
Bobry w gminie Nędza
W kwestii innych działań wójt poinformował, że gmina przekazała trzy łóżka polowe do Lądka-Zdroju, które mocno ucierpiało w wyniku ostatnich zdarzeń. O przekazanie łóżek prosili mieszkańcy gminy, mający rodzinę w tej miejscowości. Dodał również, że na Borowcu istnieje konieczność przekopania rowu melioracyjnego. Jak zaznaczył, sprawa ta była poruszana od kilku lat, ale dotychczas nie podjęto działań. Zapowiedział, że osobiście wizytuje to miejsce. Radna Bianka Chroboczek zauważyła, że rozumie potrzebę przekopania, ale podkreśliła, że należy dokładnie sprawdzić teren pod kątem ewentualnych wylewów fekaliów. Wójt przyznał, że był tam na początku kadencji i zauważył to, o czym mówiła radna. – Weźmiemy to pod uwagę i zakończymy ten temat – zapowiedział.
Gmina wnioskuje również o sprzęt strażacki, ponieważ pojawiła się taka możliwość, o czym poinformował senator Waldemar Pawlak. W ramach tego wniosku gmina złożyła zapotrzebowanie na spodniobuty oraz zapory przeciwpowodziowe o wymiarach 80x10. Jak wyjaśnił wójt, gmina dysponuje obecnie zaporami o wymiarach 40x10. Zauważył, że patrząc na przebieg ostatniej akcji, w przyszłości, w przypadku podobnych sytuacji, warto byłoby ustawić zapory od wodociągów do ul. Jana III Sobieskiego, aby uniknąć konieczności układania worków. Wójt dodał również, że planuje podjąć rozmowy z Wodami Polskimi w celu zbudowania muru oporowego w odpowiednim miejscu.
Radny Swoboda zauważył, że sprawa murków oporowych na ul. Konarskiego toczy się od 10 lat. Wspomniał, że w 2014 roku Wody Polskie zapewniały, że wybudują wał wzdłuż torów oraz że wspomniane murki powstaną przy ul. Konarskiego. – Niestety, nie powstało nic – stwierdził. Choć cieszył się z budowy wału na ul. Nad Suminą, zauważył, że przez to ul. Konarskiego pozostaje niezabezpieczona jako jedyna.
Wójt Pietrasz relacjonował, że przed niedzielną akcją, która, jak podkreślił, rozpoczęła się o 12.30, jeździł po gminie i widział miejsca, gdzie na rzece leżą drzewa pogryzione przez bobry. Ocenił, że to „jedna wielka tragedia” i wyraził nadzieję, że po tej powodzi „ktoś w końcu przyjdzie po rozum do głowy” i znajdą się środki na konserwację cieków wodnych. Przypomniał czasy, gdy rzeka Sumina była regularnie wykaszana, podkreślając, że gdyby te prace były prowadzone co roku, nie byłoby obecnych problemów. Podkreślił, że w ciekach jest wiele bobrów. Radny Swoboda dodał, że Wody Polskie od trzech lat wykaszają pobocza rzek, zauważając, że takie działania są korzystne. Wójt zaznaczył, że w okolicach przejazdu kolejowego pozostaje mnóstwo niewykoszonego terenu. Odnosząc się do bobrów, stwierdził, że należy je przenieść w inne miejsce, aby ich działania nie zagrażały mieszkańcom, wskazując, że kiedy budują tamy, woda nie przepływa tak, jak powinna.
Co z piaskiem?
Później wójt wyjaśnił, że w porządkowaniu gminy z worków z piaskiem wezmą udział więźniowie oraz żołnierze. Oznajmił, że piasek nie zostanie zutylizowany, lecz będzie przeznaczony na zimowe akcje po wymieszaniu z solą. Obecnie planuje się jego magazynowanie obok wodociągów.
(mad)