Kto zwróci pieniądze ?
Chodzi o rodziny, których mieszkania zostały zalane pod koniec października ubiegłego roku. Wykonawca robót nie zabezpieczył dachu, który remontował. Ulewny deszcz zniszczył dorobek życia wielu rodzinom. Choć od tamtego feralnego zdarzenia minęło ponad 5 miesięcy, nie wypłacono jeszcze odszkodowań. Lokatorzy w większości wypadków wykonali remonty na własny koszt. Tak było m.in. w wypadku Elżbiety i Jana Chmyłków, których mieszkanie zostało zniszczone najbardziej.
– Na remont pożyczyliśmy pieniądze. Pomogli nam też synowie. Oni wykonali większość prac. Wydaliśmy ponad 4 tys. zł. Jeszcze wiele rzeczy zostało do zrobienia. Liczyliśmy, że dostaniemy szybko zwrot kosztów. Wygląda jednak na to, że się przeliczyliśmy – mówi pani Elżbieta.
Remontowali dach bez ubezpieczenia
Niedawno państwo Chmyłkowie otrzymali pismo od firmy Hestia, w którym poinformowano ich, że wypłaty pieniędzy nie będzie, bo wykonawca nie był ubezpieczony. W czasie remontu nie posiadał ubezpieczenia ochrony z tytułu OC działalności gospodarczej.
– Gdybyśmy wcześniej to wiedzieli, to nic byśmy tutaj nie ruszali. Dalej mieszkalibyśmy w mieszkaniu zastępczym – mówi Jan Chmyłko.
Kto zapłaci za meble
W lepszej sytuacji jest Stanisława Cerajewska. Jej mieszkanie wyremontowali pracownicy spółdzielni. Co prawda już teraz wiele rzeczy nadaje się do poprawek, ale nie musiała na to wydawać swoich pieniędzy. Nikt jednak nie pyta, ile zapłaciła za nowe meble, bo te, które zalała woda nadawały się jedynie do wyrzucenia. Uratowała się tylko meblościanka, którą pani Stanisława sama posklejała. A pieniądze są potrzebne nie tylko na spłatę rat kredytów za meble i sprzęt RTV, ale także na leczenie męża, który zmaga się z chorobą nowotworową.
– Nie wiem jak mnie rozliczy spółdzielnia. Za ten remont nie dam im ani grosza, bo to oni nie dopilnowali wykonawcy – denerwuje się kobieta.
Pan prezes się gniewa
Co na ten temat mówią władze SM Marcel winne temu bałaganowi? Niewiele. Wiceprezes Grzegorz Syska (obrażony na naszą redakcję m.in. za ujawnienie przez nas sauny w jego biurze) stwierdza krótko: – Ja nic nie zawiniłem. Sprawa toczy się swoim torem. Zainteresowani wszystko wiedzą, pani nie musi wiedzieć – powiedział Grzegorz Syska.
Jak zwykle władze spółdzielni nie mają sobie nic do zarzucenia. Szkoda, bo przyznanie się do błędu i zwykłe przeprosiny osób poszkodowanych mogłyby poprawić i tak już nadszarpnięty wizerunek SM Marcel.
(j.sp)