Za naukę płacili ziemniakami
W lipcu pisaliśmy o Wiktorze Deuczmanku. Człowieku, dzięki któremu zaledwie dwutysięczny Pszów XIX wieku stał się muzycznym zagłębiem. Wiktor Deuczmanek był twórcą wielu orkiestr, działających nie tylko na terenie miasta, a także propagatorem kultury w całym regionie. Pracował w kopalni, ale artystycznego zamiłowania nigdy nie stracił. Ze względu na stan zdrowia już w wieku 21 lat pożegnał się z górnictwem i poświęcił się muzyce. Stworzył pierwszą w Pszowie orkiestrę kościelną, potem strażacką i kolejne – dętą, smyczkową. Ile ich było, nie pamięta nawet jego ukochany wnuk Błażej Kubica, który także mieszka w Pszowie.
– Dziadek muzyków do swoich orkiestr wychowywał sam. Próby odbywały się u niego w domu niemal od rana do wieczora. To miało być dodatkowe źródło dochodów, ale uczniowie pochodzili z biednych rodzin górniczych lub chłopskich i w większości wypadków płacili za zajęcia w naturze, np. ziemniakami, jajkami, mięsem – wspomina Błażej Kubica.
Cukierki od górników
Mały Błażej był oczkiem w głowie dziadka Wiktora, zwłaszcza, że podobnie jak on miał ogromny talent muzyczny. Wystarczyło, że podsłuchał parę dźwięków podczas prób czy koncertów i z łatwością potrafił powtórzyć. W wieku czterech lat grał w jednej z orkiestr na ksylofonie. Rok później samodzielnie dyrygował.
– Musieli mi podstawić krzesło, żeby wszyscy mnie widzieli. To był koncert dla górników. Za ten występ dostałem od nich ogromną tytę ze słodyczami. Była tak ciężka, że aż się przewróciłem, kiedy mi ją wręczono – opowiada pan Błażej.
Wychował znanych muzyków
Dzięki wspólnej pracy z dziadkiem bez problemu skończył najpierw szkołę muzyczną w Rybniku, a potem studia na kierunku nauczanie muzyczne. Uzupełnił je o pedagogikę i dyrygenturę. Pracę magisterską pisał o swoim dziadku.
– Za jego działalności Pszów był kuźnią talentów. To nie tylko moje zdanie. Można powiedzieć, że stworzył tutaj pierwszą szkołę muzyczną, bo jeszcze wtedy nie było takiej placówki w Rybniku. Uczyli się u niego m.in. Jan Wincenty Hawel, były rektor Akademii Muzycznej w Katowicach, profesor Leon Mielimonka. Sporo osób zrobiło karierę muzyczną poza granicami kraju. Wszystkich nie sposób nawet wymienić – mówi wnuk pszowskiego wirtuoza.
Może kiedyś powstanie książka
Wiktor Deuczmanek był nie tylko świetnym nauczycielem gry na wielu instrumentach, ale i teorii muzyki. Komponował także utwory. Rękopisy marszów wciąż przechowuje pan Błażej i liczy, że kiedyś dorobek dziadka uda się w końcu opublikować.
Po ukończeniu studiów wnuk Wiktora podobnie jak on zaangażował się w prowadzenie orkiestr. Pracował w Domu Kultury na Rymerze, gdzie uczył grać. Był nauczycielem muzyki w miejscowych szkołach. Wskrzesił po latach pszowski chór Cecylia. Objął także stanowisko dyrektora Miejskiego Ośrodka Kultury w Pszowie. Miał nadzieję przenieść na pszowski grunt filharmonię z Rybnika, którą akurat wówczas zlikwidowano. Niestety dzieła nie dokończył, ponieważ wypowiedziano mu umowę o pracę. Zaszył się w domowych pieleszach, ale z muzyką nie zerwał. Skomponował dwa utwory dla Jana Pawła II. Wręczył mu je osobiście podczas prywatnych audiencji w Watykanie. Dziś przekazuje swoją wiedzę wnukom.
– Muszę przekazać im to wszystko, czego ja nauczyłem się od mojego dziadka. Liczę, że oni będą przechowywać pamięć także o nim. Materiałów na temat jego działalności zebrałem sporo. Może kiedyś powstanie z tego książka – mówi Błażej Kubica.
Justyna Pasierb