Lekarze muszą się wynieść
Budynek jest administrowany przez dyrekcję wodzisławskiego szpitala. 6 grudnia ubiegłego roku do właścicieli trzech poradni (ginekologicznej, chirurgicznej i dermatologicznej) z ZOZ-u w Wodzisławiu wpłynęło pismo informujące ich, że pomieszczenia zajmowane przez wspomniane poradnie powinny być opuszczone do 31 marca 2008 r.
Zarówno dyrekcja szpitala, jak i władze powiatu twierdzą, że innej decyzji być nie mogło. Znowelizowana 4 maja 2006 r. ustawa o zakładach opieki zdrowotnej zabrania istnienia bliźniaczych poradni (zajmujących się identycznymi schorzeniami) w budynkach administrowanych przez szpital publiczny.
- Niech zlikwidują identyczne poradnie funkcjonujące w szpitalu i sprawy nie będzie. Ustawa nie będzie już przeszkodą - mówi Zbigniew Borgosz, szef poradni chirurgicznej.
- Nie mam nic przeciwko NZOZ-om, ale takie rozwiązanie nie wchodzi w grę. To byłoby działanie na szkodę szpitala - mówi Henryk Wojtaszek, dyrektor szpitala w Wodzisławiu.
Sąd rozstrzygnie kto ma rację: dyrektor szpitala czy lekarze.
W trzech NZOZ-ach, o które toczy się bój rocznie leczy się ok. 30 tysięcy pacjentów. Pracuje tam 10 specjalistów i 20 pracowników personelu. Właściciele poradni czyją się oszukani. - Najpierw w 2000 r. Rada Powiatu zdecydowała o powstawaniu NZOZ-ów, a potem nie reagowała, gdy w szpitalu zakładano kolejne o tych samych specjalizacjach - mówi Zbigniew Borgosz. - Roczne kontrakty poradni działających w szpitalu są znikome. My przez miesiąc mamy większe. Poza tym, te gabinety otwarte są często godzinę dziennie. Jaki pożytek z tego mają pacjenci? - pyta lekarz.
Konflikt nie jest nowy
Pierwsze pismo z informacją o koniecznej wyprowadzce trafiło do lekarzy już w listopadzie 2006 r. po kontroli Śląskiego Centrum Zdrowia Publicznego. Sprawę udało się odwlec i załagodzić. W protokole pokontrolnym pojawiły się zalecenia, by sporną kwestię uregulować. Decyzji jednak nie wydano. W międzyczasie pojawiła się opinia Ministerstwa Zdrowia potwierdzająca zakaz funkcjonowania wspomnianych poradni w budynku przy ul. 26 Marca.
14 listopada 2007 r. Centrum upomniało się o konkretną odpowiedź, co w sprawie zrobiono. Wówczas dyrektor Wojtaszek poinformował właścicieli NZOZ-ów o konieczności opuszczenia pomieszczeń. Śląskie Centrum Zdrowia Publicznego sprawę zamknęło.
Musimy wydać fortunę
Lekarzom zaproponowano inne pomieszczenia przy ul. Wyszyńskiego i Leszka. Budynki należałoby przystosować do wymogów sanepidu.
- Skąd mamy wziąć na to pieniądze? - pyta Bożena Frymer, lekarz ginekolog z poradni „Femina". - Dostosowanie nowego pomieszczenia NZOZ-u to są ogromne koszty. Możemy tutaj mówić co najmniej o kilkudziesięciu tysiącach złotych. Wymogi dla poradni istniejących w szpitalu, czy tych działających wcześniej są dużo bardziej liberalne. My musimy wydać fortunę. Nikt o tym nie pomyślał - dodaje Bożena Frymer.
Co z pacjentami?
Zachowaniu władz powiatu i dyrekcji szpitala dziwi się także dermatolog Ilona Komoniewska.
- Kazano nam się wynieść, a nikt nie pomyślał o naszych pacjentach. Ostatecznie my sobie poradzimy, ale jak wiadomo pacjent idzie za lekarzem. Czy wszyscy chcący korzystać z moich usług będą mogli przyjechać do Jastrzębia czy Żor? Wątpię. Poza tym nie wiemy, gdzie mamy umawiać się na terminy. Czy tutaj w Wodzisławiu czy gdzie indziej. Sęk w tym, że nie wiadomo gdzie? - zastanawia się Komoniewska.
O sprzedaży nie ma mowy
Działania wspomnianych lekarzy popiera Artur Wieczorek z Poradni Zdrowia Psychicznego. Sam nie musi opuszczać zajmowanych w tym samym budynku pomieszczeń. Dziwi się jednak, dlaczego uniemożliwia się medykom ich przejęcie. - Przecież można wydzielić odrębną własność. Wówczas problemu z ustawą czy jakimiś opiniami prawnymi nie będzie - twierdzi Wieczorek
- Nie ma takiej możliwości - odpowiada wicestarosta Tadeusz Skatuła. - Poradnie, które mogłyby z tego skorzystać nie znajdują się na jednym piętrze. Poza tym pozostaje kwestia korytarzy, które łączą wiele innych gabinetów. Teoretycznie można by cały budynek przekazać Powiatowemu Zakładowi Zarządzania Nieruchomościami, a następnie sprzedać, ale to niemożliwe. Szpital ma tam swoją administrację. Żaden z dyrektorów by się na to nie zgodził - dodaje Skatuła.
Sąd zdecyduje
Już wiadomo, że sprawa znajdzie finał w sądzie. Lekarze chcą wiedzieć, czy ustawa w tym przypadku jest interpretowana prawidłowo. Istnieje bowiem prawdopodobieństwo, że prawo działa tutaj wstecz. Najpierw były umowy najmu gabinetów medycznych, a potem ustawa, która je unieważniła.
- Myślę, że to dobre rozwiązanie. Wyrok rozwieje wszelkie wątpliwości - mówi Tadeusz Skatuła.
Rafał Jabłoński