Lekarze przed sądem
Zdaniem prokuratora ordynator Oddziału Chirurgii Ogólnej Stanisław M. (radny powiatowy) i jego zastępca Jerzy K. przyczynili się do śmierci 24-letniego wodzisławianina. Zlekceważyli wynik badań wskazujących na kwaśnicę ketonową (stan organizmu, w którym dochodzi do spalania tłuszczów zamiast glukozy). Przy wysokim stężeniu cukru we krwi lekarze przez cztery dni podawali pacjentowi glukozę.
Wykończyli mi syna
Marcin Szmania trafił do szpitala w Rydułtowach 5 marca ubiegłego roku. W domu poczuł się źle. Ból brzucha nie ustawał. Mimo czterodniowego pobytu w szpitalu stan zdrowia się pogarszał. 9 marca przewieziono go na oddział wewnętrzny. Tam chwilowo było lepiej. Niestety wystąpiła zapaść i zgon. Odpowiednia pomoc przyszła za późno.
- Badania krwi wykazały wielokrotne przekroczenie stężenia cukru we krwi a oni podawali mu glukozę. Na gastroskopię musiał czekać kilka dni. W ten sposób wykończono mi syna - mówi Czesław Szmania, ojciec zmarłego 24-latka.
Są wyniki, jest zarzut
Sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Wodzisławiu. Sekcja zwłok przeprowadzona w Zakładzie Medycyny Sądowej Śląskiej Akademii Medycznej w Katowicach nie dała odpowiedzi na pytanie, co było przyczyną zgonu. Pobrano więc wycinki tkanek i zlecono dalsze badania histopatologiczne. Po kilku tygodniach stwierdzono, że przyczyną zgonu była cukrzyca i jej następstwa. Wówczas nie było jeszcze wiadomo, czy podczas leczenia błąd popełnili lekarze. Ten wątek badali biegli Katedry i Zakładu Medycyny Sądowej w Łodzi. Opinia pojawiła się w listopadzie. - Stwierdzono jednoznacznie, że lekarze zlekceważyli wyniki badań laboratoryjnych. Wskazywały one na objawy kwaśnicy ketonowej. Nie leczono pacjenta w kierunku cukrzycy tylko zastosowano leczenie wrzodów żołądka - mówi prowadzący sprawę prokurator Wojciech Zieliński z Prokuratury Rejonowej w Wodzisławiu. Dodaje on, że biegli nie mieli zastrzeżeń do pracy lekarzy oddziału wewnętrznego, gdzie po czterech dniach trafił Marcin Szmania. Tutaj leczenie było prawidłowe, jednak na uratowanie pacjenta było już za późno.
Radny w opałach
Akt oskarżenia przeciwko Stanisławowi M. i Jerzemu K. trafił do sądu 14 grudnia ubiegłego roku. Zarzuca się im nieumyślne spowodowanie śmierci. Grozi im za to kara od 3 miesięcy do 5 lat pozbawienia wolności. Jeśli zapadnie wyrok skazujący, Stanisław M. straci mandat radnego powiatowego.
Pani dyrektor nic nie wiedziała?
Sprawy nie chce komentować dyrekcja szpitala. Jeszcze w marcu ubiegłego roku, zaraz po śmierci młodego pacjenta, Andrzej Kosteczko, zastępca dyrektora Szpitala w Rydułtowach stwierdził, że należy poczekać do zakończenia postępowania prokuratorskiego. Postępowanie zakończono, jednak w dalszym ciągu komentarzy brak. O zarzutach prokuratorskich wobec lekarzy Bożena Capek, dyrektorka rydułtowskiej lecznicy dowiedziała się od nas. Nie zdradziła jakie podejmie w tej sprawie kroki.
Rafał Jabłoński