Bezdomni demolują schronisko
W nocy z 17 na 18 stycznia w schronisku dla bezdomnych przy ul. Marklowickiej jeden z lokatorów – 39-letni Sławomir D. zniszczył trzy drewniane łóżka, 10 krzeseł, 3 szafy i 6 stołów. Do zdarzenia doszło podczas libacji alkoholowej, jaką urządziło sobie tutaj pięciu mężczyzn. Wszystko zaczęło się od świętowania urodzin jednego z nich. – Kupiłem tyko po piwie, miałem zaledwie 20 zł i nic więcej, potem oni stawiali – tłumaczy się jubilat. Mocniejszymi trunkami częstował jego kolega. Kilka dni wcześniej zarobił 400 zł. Po kilku głębszych pomiędzy kompanami doszło do sprzeczki. Sławomir D. wpadł w szał i demolował wszystko co miał pod ręką.
– Nie wiadomo co w niego wstąpiło – mówi Grażyna Mnich, prezes Stowarzyszenia Charytatywnego Rodzina prowadzącego schronisko. – Niszczył łóżka, rzucał krzesłami i stołami. Ucierpiała także instalacja wodna. Mężczyzna drewnianymi elementami z impetem uderzał w rury, które ostatecznie popękały. Woda zalała budynek. Straty oszacowaliśmy na 5 tys. zł – dodaje Grażyna Mnich. Kobieta twierdzi ponadto, że agresywny lokator stanowił realne zagrożenie dla życia współmieszkańców. – W większości to starsze osoby, jedno takie uderzenie mogłoby być dla nich śmiertelne – dodaje pani prezes.
Pieniądze znikają
Do aktów wandalizmu na Marklowickiej dochodziło już wcześniej. Kilka lat temu jeden z lokatorów zniszczył cztery lodówki. Z urządzeń powyrywał miedziane elementy, by sprzedać je później na skupie złomu. Wielokrotnie mieszkańcy zdemolowali także drzwi. Najczęściej ich agresywne zachowania poprzedzone są zakrapianymi imprezami. Pili także na drugi dzień po pamiętnym zdarzeniu w roli głównej ze Sławomirem D. Wiele wskazuje na to, że pieniądze pochodziły z kradzieży. – Wyszłam na chwilę z gabinetu i z portfela zniknęło ok. 500 zł. Złodziej zabrał także paczkę papierosów – mówi Grażyna Mnich. Kobieta twierdzi, że zna sprawcę. Nadal mieszka on w schronisku. – Co z tego, że wiem kto to jest, jak nie mam dowodów – mówi prezes Stowarzyszenia.
Pozostają bezkarni
W schronisku nie ma stróża. Późnym wieczorem i nocą lokatorzy pozbawieni są jakiejkolwiek kontroli.
– Teraz będziemy musieli pomyśleć, by do pilnowania u nas porządku kogoś zatrudnić. Być może będzie trzeba go wyposażyć w gaz łzawiący czy inne przedmioty. Oczywiście w grę wchodzą materiały, które mogą być stosowane zgodnie z prawem – mówi Grażyna Mnich. Sławomir D., uczestnik ostatniej libacji i sprawca zniszczeń został już przesłuchany. Niebawem akt oskarżenia trafi do Sądu Rejonowego w Wodzisławiu.
– Co z tego, skoro oni są niewypłacalni, a każdy wyrok traktują z przymrużeniem oka. Dla nich jeden wyrok mniej czy więcej, to nie ma znaczenia. Pozostają bezkarni – mówi Grażyna Mnich.
Chcą żyć w bagnie
Bezdomni mieli już niejedną szansę, by wyrwać się z marazmu, znaleźć pracę i wrócić do społeczeństwa. Nie skorzystali ze szkoleń organizowanych w schronisku. Jak się okazało, w nosie mają także pracę.
– Potrzebowałem budowlańców, więc zgłosiłem się do schroniska. Zatrudniłem sześciu bezdomnych. Pierwszy odszedł po czterech godzinach, ostatni po pięciu dniach – mówi właściciel firmy budowlanej z Turzy Śl. – Nigdy więcej nie chcę mieć do czynienia z tymi ludźmi. Gdy tylko dostali parę groszy wypłaty, zaczęli pić i o pracy zapomnieli. Jeden z nich pracował w Krakowie. Dostał 100 zł na papierosy i uciekł. Bardzo się na tych ludziach zawiodłem. Oni chcą żyć w tym bagnie i koniec – dodaje przedsiębiorca.
Fałszywy obraz bezdomnego
Podobnego zdania jest dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Wodzisławiu. Małgorzata Porembska twierdzi, że bardzo często obraz bezdomnych prezentowany w mediach jest nieprawdziwy. – Pokazuje się ich jako ludzi poszkodowanych przez los i najbliższych. Z pewnością w wielu przypadkach tak jest. Niestety z mojego doświadczenia wynika, że większość tych osób znalazła się na dnie na własne życzenie. Ponadto uważają, że nie muszą nic robić, a i tak dostaną dach nad głową i ciepły posiłek. Nastawieni są roszczeniowo. Jest im tak dobrze. Mają szanse wyjść z bezdomności, ale wysiłki wielu instytucji, które chcą im w tym pomóc idą na marne – twierdzi Małgorzata Porembska.
Rafał Jabłoński