Można zmienić umowę
Sprawą zajmowano się już na grudniowej sesji. Decyzji nie podjęto, ponieważ radni uznali opłaty za zbyt wysokie.
Obecnie górne pułapy zostały określone na poziomie 13 zł za pojemnik 110-litrowy, 26 zł za 24-litrowy i 60 zł za 1100-litrowy. Opłaty te dotyczą osób, które prowadzą selektywną zbiórkę odpadów. Nieco wyższe stawki uchwalono dla mieszkańców, którzy śmieci nie segregują. Za kubeł 110-litrowy górny pułap ustalono na 15 zł, za 240-litorwy na 28 zł, zaś za 1100-litrowy na 78 zł.
Dbajmy najpierw o mieszkańców
Zanim radni doszli do porozumienia, zaproponowali wniesienie poprawek do projektu przedstawionego przez urząd. W projekcie tym stawki były nieco wyższe od uchwalonych. Mimo to część rady zastanawiała się, czy poprawione stawki w dalszym ciągu nie są za wysokie. – W pierwszej kolejności musimy dbać o dobro i interes naszych mieszkańców, a nie firm wywożących śmieci – powiedział Andrzej Menżyk, przewodniczący komisji infrastruktury.
Śmieci nas nie zasypią
Byli i tacy radni, którzy uważali, że nie można zbyt mocno obniżyć górnego pułapu stawek za odbiór śmieci. – Musimy uważać, żeby nie uchwalić ich za niskich. Może okazać się, że wówczas żadna firma nie będzie chciała działać na naszym terenie i zasypią nas śmieci – uważa radny Henryk Rduch. Zastępca burmistrza Piotr Śmieja przypomniał, że w razie nieuchwalenia nowych pułapów stawek w dalszym ciągu obowiązywać będą stare, niższe. – A to faktycznie może spowodować, że nie znajdzie się chętny na ich wywóz – wyjaśnił Śmieja.
Co z tymi, co podpisali?
Pojawiły się również wątpliwości związane z tym, co mają zrobić osoby, które już podpisały umowy na wywóz śmieci opiewające na wyższe stawki, niż te, które uchwalili radni. Radca prawny Lidia Chrzan uważa, że taka osoba powinna zwrócić się do firmy o aneksowanie umowy i dostosowanie jej do lokalnego prawa. Jeśli przedsiębiorstwo nie zgodzi się na nową umowę, należy zwrócić się do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów ze skargą na nadużywanie przez firmę wywozową dominującej pozycji na rynku. – To w mojej opinii jedyna ścieżka dochodzenia swojego prawa. Przyznaję, że jeszcze nie przetestowana – wyjaśnia Lidia Chrzan.
Artur Marcisz